Gdyby należało coś czynić jedynie dla pewności, nie powinno by się nic czynić dla religii; nie jest bowiem pewna. Ale ile rzeczy robi się dla tego, co niepewne: podróże morskie, bitwy! Twierdzę tedy, że nie trzeba by nic czynić w ogóle, nic bowiem nie jest pewne. Więcej jest pewności w religii niż w tym że ujrzymy nazajutrz światło dzienne: nie jest bowiem pewne, że je ujrzymy nazajutrz, ale jest z pewnością możliwe, że go nie ujrzymy. Nie można tego samego powiedzieć o religii. Nie jest pewne, że jest prawdą: ale któż ośmieli się powiedzieć, iż z pewnością możliwe jest, że nią nie jest? Otóż, pracując dla jutra i dla rzeczy niepewnych, czynimy słusznie; powinno się bowiem pracować dla rzeczy niepewnych, na podstawie reguł prawdopodobieństwa, które wyłożyłem.
Św. Augustyn widział, że ludzie pracują dla rzeczy niepewnych na morzu, w bitwie, etc.; ale nie zauważył reguły prawdopodobieństwa, która wykazuje, iż powinno się tak czynić. Montaigne widział, iż mierzi nas umysł chromy i że zwyczaj może wszystko130; ale nie widział przyczyny tego zjawiska.
Wszystkie te osoby widziały skutki, ale nie widziały przyczyn; są wobec tych, którzy odkryli przyczyny, jak ci, którzy mają tylko oczy wobec tych, którzy mają rozum; skutki bowiem są jakoby namacalne, a przyczyny są widzialne jedynie dla ducha. I mimo że te skutki widzi się duchem, duch ten jest, w stosunku do ducha widzącego przyczyny, jak zmysły cielesne w stosunku do ducha.
Rem viderunt, causam non viderunt 131.
Wedle szans gry powinien byś zadać sobie trud, aby szukać prawdy: jeżeli bowiem umrzesz, nie ubóstwiwszy prawdziwej istoty, jesteś zgubiony. – Ale, powiadasz, gdyby chciała, abym ją ubóstwił, dałaby mi jakieś znaki swej woli. – Tak też uczyniła; ale ty nie zważasz na nie. Szukaj ich tedy: warto!
Stawki. – Trzeba odmiennie pokierować życiem na tym świecie, wedle tych różnych przypuszczeń: 1) że możemy na nim trwać wiecznie; 2) że pewnym jest, iż nie będziemy na nim długo, a niepewnym, czy będziemy godzinę. My przyjmujemy to ostatnie.
Cóż mi przyrzekasz wreszcie (dziesięć lat bowiem stanowi stawkę), jeżeli nie dziesięć lat miłości własnej, daremnych zabiegów o podobanie się, prócz nieuchronnych cierpień?
Zarzut. – Ci, którzy spodziewają się zbawienia, są szczęśliwi, ale w zamian cięży na nich obawa piekła.
Odpowiedź. Kto ma więcej przyczyn do obawy przed piekłem: czy ten, który żyje w niewiedzy, czy jest piekło, a w pewności potępienia jeżeli jest, czy ten, co żyje w pewnym przeświadczeniu, że jest piekło, i w nadziei, że będzie zbawionym, jeśli jest.
– Wnet wyrzekłbym się rozkoszy, powiadają, gdybym miał wiarę. – A ja wam powiadam: wnet mielibyście wiarę, gdybyście się wyrzekli rozkoszy. – Owo, waszą rzeczą jest zacząć. Gdybym mógł, dałbym wam wiarę: nie mogę tego uczynić, a tym samym doświadczyć prawdy tego, co powiadacie. Ale wy możecie porzucić rozkosze i doświadczyć, czy to, co ja mówię jest prawdą.
Porządek. – Bardziej o wiele lękałbym się omylić i przekonać, że religia chrześcijańska jest prawdziwa, niż omylić się wierząc, że jest prawdziwa.
Przedmowa do drugiej części: Omówić pisarzy, którzy traktowali ten przedmiot.
Podziwiam, z jaką odwagą ci ludzie podejmują się mówić o Bogu. Zwracając się do niedowiarków, na początek starają się dowieść Bóstwa za pomocą dzieł przyrody. Nie dziwiłbym się temu postępowaniu, o ile by się zwracali do wierzących; to pewna bowiem, iż ci, którzy mają żywą wiarę w sercu, widzą bez trudu, iż wszystko co jest, jest nie czym innym, niż dziełem Boga, którego uwielbiają. Inna rzecz, gdy chodzi o tych, w których to światło zagasło i w których zamierzamy je wskrzesić; o osoby wyzute z wiary i łaski, które szukając całym swym rozumem wszystkiego w naturze, co ich może doprowadzić do tego poznania, znajdują jeno mroki i ciemności. Takim mówić, iż wystarczy im spojrzeć na najdrobniejszą z rzeczy, które ich otaczają, i że ujrzą Boga gołymi oczyma; dawać im za cały dowód tego wielkiego i ważnego przedmiotu bieg księżyca albo planet i twierdzić, iż się dopełniło dowodu takim rozumowaniem, to znaczy rodzić w nich mniemanie, że dowody naszej religii są bardzo słabe. I rozum, i doświadczenie wskazują, że nie ma nic sposobniejszego, aby w nich obudzić raczej wzgardę.
Nie w ten to sposób Pismo, które lepiej zna rzeczy pochodzące od Boga, mówi o nich. Powiada ono, przeciwnie, że Bóg jest Bogiem ukrytym; że od czasu skażenia przyrody pogrążył ich w ślepocie, z której mogą wyjść jedynie przez Jezusa Chrystusa, i że poza nim wszelka styczność z Bogiem jest odjęta: Nemo novit Patrem nisi Fillus, et cui voluerit Filius revelare.132
To właśnie wyraża Pismo, kiedy powiada w tylu ustępach: ci, którzy szukają Boga, znajdują go. Nie mówi o nim jak o czymś tak jasnym jak jasny dzień w południe. Nie mówimy, że ci, którzy szukają dnia w jasne południe albo wody w morzu, znajdą je; jakoż i oczywistość Boga w naturze nie jest tego rodzaju. W innym miejscu powiada nam Pismo: Vere tu es Deus absconditus133.
Godnym podziwu jest, iż nigdy żaden autor kanoniczny nie posłużył się naturą, aby dowieść Boga. Wszyscy starają się wzbudzić wiarę weń. Dawid, Salomon, etc., żaden z nich nie powiedział: „Nie ma próżni, zatem jest Bóg”. W czym okazali się bystrzejsi od najbystrzejszych ludzi późniejszych czasów, którzy wszyscy się tym posługiwali. To bardzo doniosłe.
Jakże to! czy nie powiadasz sam, że niebo i ptaki dowodzą Boga? – Nie. – A twoja religia nie powiadaż tego? – Nie. Mimo bowiem że to jest prawdą w pewnym rozumieniu dla niektórych dusz, którym Bóg dał to światło, jest wszelako fałszem w odniesieniu do ogółu.
Są trzy drogi do wiary: rozum, zwyczaj, natchnienie. Religia chrześcijańska, która jedyna ma w tym słuszność, nie uznaje za swoje prawe dzieci tych, którzy wierzą bez natchnienia. Nie znaczy to, aby wykluczała rozum i zwyczaj – przeciwnie; ale trzeba otworzyć swój umysł na dowody, umocnić go przez zwyczaj, trzeba poddać się za pomocą upokorzeń natchnieniu, które jedno może sprowadzić prawdziwy i zbawczy skutek: Ne evacuetur crux Christi134.
Porządek. – Po liście dowodzącym, iż należy szukać Boga, napisać list o usuwaniu przeszkód, przygotowaniu ciała, szukaniu rozumem.
Porządek – List upominający do przyjaciela, aby go skłonić do szukania. – Odpowie: „ale na co zda mi się szukać? nic nie widzę”. Odpowiedzieć mu znowuż: „nie rozpaczaj”. Odpowie, iż byłby szczęśliwy, gdyby znalazł jakieś światło, ale że wedle samej religii, gdyby wierzył w ten sposób, nie zdałoby się to na nic, i że dlatego woli nie szukać. – Na to odpowiedzieć mu: mechanicznie135.
List, który stwierdza pożyteczność dowodów przez mechanizm. Wiara jest czymś różnym od dowodu; jedno jest ludzkie, drugie jest darem Boga. Justus ex fide vivit136; tę to wiarę Bóg sam kładzie w serca, a dowód jest często jej narzędziem: fides ex auditu137; ale ta wiara jest w sercu i każe mówić nie scio ale credo138.
Zabobonem jest kłaść swoje nadzieje w formalnościach, ale pychą jest nie chcieć się im poddać.
Aby uzyskać coś od Boga, trzeba, aby zewnętrzność połączyła się z wewnętrznym; to znaczy trzeba uklęknąć, modlić się ustami, etc., iżby człowiek pyszny, który nie chciał się poddać Bogu, poddał się teraz stworzeniu139. Oczekiwać od tej zewnętrzności pomocy jest zabobonem; nie chcieć jej dodać do wewnętrznego czucia – pychą.
Inne religie, jak np. pogańskie, są bardziej popularne, ponieważ są bardziej zewnętrzne, ale nie są dla ludzi oświeconych. Religia czysto duchowa byłaby odpowiedniejsza dla ludzi oświeconych, ale nie zdałaby się dla ludu. Jedynie religia chrześcijańska jest na wyżynie wszystkich, będąc złożona z zewnętrzności i z wewnętrzności. Podnosi lud do tego, co wewnętrzne, a poniża pysznych do zewnętrzności; i nie jest doskonała bez obydwu, trzeba bowiem, aby lud rozumiał ducha litery, aby zaś ludzie oświeceni poddali swego ducha literze.
Nie trzeba bowiem zapoznawać siebie samych: jesteśmy tyleż automatem140, co duchem; stąd pochodzi, że dowodzenie nie jest jedynym narzędziem przekonywania. Jak mało jest rzeczy dowiedzionych! Dowody przekonywają jedynie rozum; najsilniejsze i najbardziej skuteczne dowody tworzy zwyczaj; on urabia automat, który pociąga za sobą ducha bez jego wiedzy. Kto wykazał, że jutro będzie dzień i że pomrzemy? a cóż jest, w co byśmy powszechniej wierzyli? Zwyczaj tedy przekonywa nas o tym; on to czyni tylu chrześcijan, on czyni Turków, pogan, rzemiosła, żołnierzy, etc. (Chrześcijanie mają w porównaniu do pogan wiarę otrzymaną przy chrzcie.) Słowem, trzeba się doń uciec, skoro raz duch ujrzał, gdzie jest prawda, iżbyśmy się zanurzyli i skąpali w tym wierzeniu, które nam się umyka co chwila; mieć bowiem wciąż na pamięci jego dowody, to za wiele kłopotu! Trzeba przyswoić sobie wiarę łatwiejszą, tę, która płynie ze zwyczaju, która bez gwałtu, bez sztuki, bez argumentów, daje nam wierzyć w jakąś rzecz i skłania wszystkie nasze władze przed tą wiarą w ten sposób, iż dusza nasza popada w nią w naturalnym sposobie. Wierzyć jedynie siłą przekonania, podczas gdy nasz automat skłonny jest wierzyć w rzecz przeciwną, to nie dosyć. Trzeba tedy zmusić do wiary dwie nasze części składowe: ducha przez dowody, które wystarczy ujrzeć raz jeden w życiu, i automat przez przyzwyczajenie, nie pozwalając mu się przechylić ku przeciwnej stronie. Inclina cor meum, Deus141.
Rozum działa zawsze powoli i z tyloma perspektywami, wedle tylu zasad, które musiałyby być zawsze przytomne, iż co chwila usypia albo błądzi, przez to, iż nie ma ciągle przed oczyma wszystkich swych zasad. Czucie inaczej: działa w jednej chwili i wciąż jest gotowe do działania. Trzeba tedy pomieścić wiarę naszą w czuciu; inaczej będzie zawsze chwiejna.
Dwie prawdy: wykluczyć rozum, przyjmować tylko rozum
Nierzadka to rzecz, iż trzeba przyganiać ludziom zbytnią uległość142; jest to przyrodzona wada, jak niedowiarstwo, i równie zgubna. Zabobon.
Pobożność różna jest od zabobonu.
Doprowadzać pobożność aż do zabobonu, znaczy niweczyć ją.
Heretycy zarzucają nam143 to zabobonne poddanie; czynilibyśmy tedy to, co nam zarzucają.
Bezbożność to nie wierzyć w Eucharystię, dlatego że się jej nie widzi.
Zabobon to wierzyć w twierdzenia, etc.
Wiara, etc.
Mało jest prawdziwych chrześcijan, nawet co się tyczy wiary. Wielu jest, którzy wierzą, ale przez zabobon; wielu, którzy nie wierzą, ale przez swawolę: niewielu między tymi oboma.
Nie włączam tutaj tych, którzy żyją w prawdziwej świętości obyczajów, i wszystkich tych, którzy wierzą uczuciem serca.
Są trzy rodzaje osób: jedne, które służą Bogu, znalazłszy go; drugie, które silą się go szukać, nie znalazłszy; inni, którzy żyją nie szukając go ani nie znalazłszy. Pierwsi są roztropni i szczęśliwi, ostatni szaleni i nieszczęśliwi; owi w pośrodku są nieszczęśliwi i roztropni.
Unusquisque sibi Deum fingit 144.
Obrzydzenie.
Ogół zwykłych ludzi ma zdolność niemyślenia o tym, o czym nie chce myśleć. „Nie myśl o ustępach tyczących Mesjasza”, powiadał pewien Żyd do swego syna. – Tak czynią często i nasi145; w ten sposób utrzymują się fałszywe religie i prawdziwa nawet, w stosunku do wielu ludzi.
Ale są tacy, którzy nie mogą zabronić sobie myśleć i którzy myślą tym więcej, im więcej im kto tego wzbroni. Ci wyzbywają się fałszywych wiar i prawdziwej nawet, jeśli nie znajdą silnych dowodów.
Kryją się w ciżbie i przywołują liczbę na pomoc. Zbiegowisko.
Autorytet. – To, iż słyszeliście jakąś rzecz, nie powinno być jeszcze prawidłem waszego wierzenia; tak dalece, iż nie powinniście w nic uwierzyć, nie wprawiwszy się wprzódy w taki stan, jak gdybyście nigdy tego nie słyszeli.
Jedynie własne uznanie i stały głos waszego, a nie cudzego rozumu powinien w was obudzić wiarę.
Wierzyć, to tak ważne! Sto sprzeczności byłoby prawdą146.
Gdyby starożytność była prawidłem wiary, w takim razie starożytni byli bez prawidła? Jeżeli powszechna zgoda, cóż byłoby, gdyby ludzie zaginęli147?
Fałszywa pokora148, pycha.
Podnieście zasłonę. Nic nie poradzicie: trzeba albo wierzyć, albo przeczyć, albo wątpić. Czyż nie znajdziemy prawidła? Sądzimy o zwierzętach, iż robią dobrze to, co robią: czyż nie znajdzie się prawidła dla sądzenia ludzi?
Przeczyć, wierzyć i wątpić jest dla człowieka tym, czym bieganie dla konia.
Kara tych, którzy grzeszą, błąd.
Ci, którzy nie miłują prawdy, szukają pozoru do przeczenia jej w mnogości tych, którzy jej przeczą. Tak więc błąd ich pochodzi jeno stąd, iż nie kochają prawdy lub miłości, nie ma tedy dla nich wymówki.
Zabobon i pożądliwość.
Skrupuły, złe pragnienia.
Zła obawa: niepochodząca stąd, iż wierzymy w Boga, ale stąd, iż wątpimy, czy jest, czy nie. Dobra obawa pochodzi z wiary; fałszywa obawa z wątpienia. Dobra obawa łączy się z nadzieją, ponieważ rodzi się z wiary i ponieważ pokładamy nadzieję w Bogu, w którego wierzymy; zła łączy się z rozpaczą, ponieważ lękamy się Boga, w którego nie mamy wiary. Jedni obawiają się go stracić, drudzy znaleźć.
„Cud, powiadają, umocniłby moją wiarę”. Tak się mówi, kiedy się go nie widzi. To racje, które widziane z daleka zdają się ograniczać nasz wzrok; ale skorośmy tam doszli, zaczynamy widzieć dalej; nic nie powstrzyma chyżości naszego umysłu. Nie ma, powiadają, reguły, która by nie miała jakiego wyjątku, ani prawdy tak ogólnej, iżby nie chybiała z którejś strony. Wystarczy, aby nie była bezwarunkowo powszechna, a już jesteśmy skłonni stosować wyjątek do obecnego przedmiotu i mówić: „To nie zawsze jest prawda; bywają tedy wypadki, w których nie jest tak”. Pozostaje jedynie wykazać, że ten wypadek jest z ich liczby; i trzeba by być bardzo niezręcznym albo nieszczęśliwym, aby tego kiedyś nie osiągnąć.
Nie znudzi nas jeść i spać codziennie, głód bowiem i senność odradza się: inaczej znudziłoby. Tak, bez głodu rzeczy duchowych, nudzą one człowieka: głód sprawiedliwości, ósma szczęśliwość149.
Wiara powiada wprawdzie to, czego nie mówią zmysły, ale nie mówi rzeczy przeciwnych temu, co one widzą. Stoi ponad nimi, ale nie na wspak nim.
Ileż gwiazd, które nie istniały dla dawniejszych filozofów, odkryły nam lunety! Zaczepiano wręcz Pismo św. co do ilości gwiazd150, powiadając: „Jest ich tylko tysiąc i dwadzieścia dwie151, wiemy o tym”.
Są zioła na ziemi; widzimy je. – Z księżyca nie widzielibyśmy ich. – A na tych ziołach włoski; a na tych włoskach małe zwierzątka; ale potem już nic. – O zarozumialcy! – Ciała złożone składają się z pierwiastków, a pierwiastki, nie. – O zarozumialcy! ileż mieści jeden punkt! – Nie trzeba mówić, że istnieje to, czego się nie widzi. – Trzeba tedy mówić jak inni, ale nie myśleć jak oni152.
Ostatni wysiłek rozumu to uznać, że istnieje nieskończona mnogość rzeczy, które go przerastają; wątły jest, jeżeli nie dosięga tej świadomości.
A jeżeli rzeczy przyrodzone przerastają go, cóż powiedzieć o nadprzyrodzonych?
Poddanie. – Trzeba umieć wątpić tam, gdzie trzeba, twierdzić tam, gdzie trzeba, i poddać się tam, gdzie trzeba. Kto czyni inaczej, ten nie pojmuje siły rozumu. Są ludzie, którzy grzeszą przeciw tym trzem zasadom, albo przedstawiając wszystko jako rzeczy dowiedzione z braku rozumienia się na dowodach; albo wątpiąc o wszystkim z braku zrozumienia, gdzie trzeba się poddać; albo poddając się we wszystkim z braku wiadomości o tym, gdzie trzeba sądzić.
Poddanie i posługiwanie się rozumem, oto na czym polega prawdziwy chrystianizm.
Św. Augustyn153: Rozum nie poddałby się nigdy, gdyby nie uznał, iż istnieją okoliczności, w których należy się poddać. Słuszna jest tedy, aby się poddał, kiedy sądzi, iż powinien się poddać.
Mądrość odsyła nas do dziecięctwa: Nisi efficiamini sicut parvuli154.
Nie ma nic równie zgodnego z rozumem jak o zaparcie się rozumu.
Jeżeli się wszystko podda rozumowi, nasza religia nie będzie miała nic tajemniczego ani nadprzyrodzonego; jeżeli podepce się zasady rozumu, będzie niedorzeczną i śmieszną.
Całe nasze rozumowanie sprowadza się do ustępowania.
Ale wyobraźnia jest zarazem i podobna, i przeciwna czuciu, tak iż nie sposób odnaleźć się w tych sprzecznościach. Ten powiada, że moje czucie jest wyobraźnią, ów, że jego wyobraźnia jest czuciem. Trzeba by mieć prawidło: nastręcza się rozum, ale on da się naginać we wszystkich kierunkach; tak więc nie ma prawidła.
Ludzie biorą często swoją wyobraźnię za uczucie: sądzą, iż się nawrócili, kiedy myślą o tym, aby się nawrócić.
Pan de Roannez powiadał: „Racje przychodzą mi później; ale zrazu dana rzecz pociąga mnie lub odpycha bez świadomej racji: a wszelako odpycha mnie dla tej racji, którą odkrywam dopiero później”. – Ale ja sadzę, że to nie rzecz odpychała dla tych racyj, które znajduje się później, ale że znajduje się te racje jedynie dlatego, że rzecz odpycha.
Serce ma swoje racje, których rozum nie zna: widzimy to z tysiąca rzeczy. Twierdzę, iż serce kocha z natury swojej powszechną istotę i też z natury swojej siebie samo wedle tego, ku czemu się zwróci; i tępieje na jedno lub drugie, zależnie od wyboru. Odrzuciliście jedno, a zachowali drugie: czyż kochacie z racji rozumu?
Boga czuje serce, nie rozum. Oto co jest wiara: Bóg dotykalny dla serca, nie dla rozumu.
Wiara jest to dar Boga: nie sądźcie, iżbym twierdził, że to jest dar rozumowania. Inne religie nie mówią tego o swojej wierze; aby dojść do niej, dawały jeno rozumowanie, które wszelako nie prowadzi do celu.
Jakże daleko jest od poznania Boga do kochania go!
Serce, instynkt, zasady.
Znamy prawdę nie tylko rozumem, ale także i sercem155; w ten to ostatni sposób znamy pierwsze zasady i na próżno rozumowanie, które nie ma w tym udziału, sili się je zwalczyć. Pirrończycy, którzy obrali to za wyłączny swój cel, pracują nad tym bezskutecznie. Wiemy, że nie śnimy, mimo iż niepodobna tego dowieść rozumem; ta niemożność dowodzi tylko słabości naszego rozumu, a nie niepewności wszelkiego naszego poznania, jak oni twierdzą. Znajomość bowiem pierwszych zasad, jak przestrzeń, czas, ruch, liczby, jest równie mocna jak którakolwiek z tych, które czerpiemy z rozumowania. I na tych to wiadomościach serca i instynktu musi się opierać rozum i na nich budować wszystkie swoje wywody. Serce czuje, że są trzy wymiary w przestrzeni i że liczby są nieskończone; rozum dowodzi następnie, że nie ma dwóch kwadratów liczb, z których jeden byłby podwójną drugiego. Zasady czujemy, twierdzenia wyprowadzamy za pomocą dowodu; i jedno, i drugie pewnie, mimo że odmiennymi drogami. I równie bezcelowe i niedorzeczne jest, aby rozum żądał od serca udowodnienia pierwszych zasad, nim zgodzi się na nie przystać, jak byłoby niedorzecznym, aby serce żądało od rozumu czucia wszystkich twierdzeń, które ten udowadnia.
Ta niemoc winna tedy prowadzić jedynie do upokorzenia rozumu, który chciałby sądzić o wszystkim, ale nie do zwalczania naszej pewności, tak jak gdyby tylko rozum zdolen był nas o czymś pouczyć. Dałby Bóg, abyśmy go, przeciwnie, nigdy nie potrzebowali i abyśmy znali wszystkie rzeczy instynktem i uczuciem! Ale natura odmówiła nam tego dobra; dała nam, przeciwnie, bardzo niewiele wiadomości tego rodzaju; wszystkie inne możemy nabyć jedynie rozumowaniem.
I oto dlaczego ci, którym Bóg dał religię z poczucia serca, bardzo są szczęśliwi i bardzo słusznie przekonani. Ale tym, którzy jej nie mają, możemy ją dać jedynie rozumowaniem w oczekiwaniu, aż Bóg da im ją przez poczucie serca, bez czego wiara jest jeno ludzka i bezużyteczna dla zbawienia.
Porządek; przeciw zarzutowi, że w Piśmie św. nie ma porządku. – Serce ma swój porządek; rozum ma swój, płynący z zasad i dowodów; serce ma inny. Nie można rozumowi nakazać miłości, wyszczególniając po porządku przyczyny miłości; to byłoby niedorzeczne.
Jezus Chrystus, św. Paweł zachowują porządek miłości, a nie rozumu: chcieli bowiem ogrzać, a nie nauczyć. Toż samo św. Augustyn: ten porządek polega głównie na dygresji od każdego punktu, która zmierza do celu, ukazując go ciągle.
Nie dziwcie się, iż osoby proste wierzą, nie rozumując. Bóg daje im miłość Siebie i nienawiść ich samych; skłania ich serca ku wierze. Nie zdołamy nigdy wierzyć żywą i użyteczną wiarą, o ile Bóg nie skłoni serca; uwierzymy zaś z chwilą, gdy je skłoni. Wiedział to dobrze Dawid, kiedy mówił: Incline cor meum. Deus, in… (testimonia tua)156.