Czytaj książkę: «Ostatnia zapałka. (Opowieść)»
Tłumacz Hijran Aliyeva
Korektor Marek Kurek
Projektant okładki Teymur Farzi
© Azad Garadereli, 2020
© Hijran Aliyeva, tłumaczenie, 2020
© Teymur Farzi, projekt okładki, 2020
ISBN 978-5-4498-5103-1
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
AZAD GARADERELİ
OSTATNIA ZAPAŁKA
PRZEDMOWA
AUTOR
Kwietniowe zimno zaskoczyło mieszkańców miasteczka. Opuszczając metro, ludzie pospiesznie rozpraszają się, drżąc z chłodna i mocniej zapinając kołnierz.
Nieco wyżej niż metro, przed Bakijskim Uniwersytetem Państwowym – kamień, który wydaje się stać tutaj od tysiąca lat, wygląda jak nagrobek. Na powierzchni kamienia, wymazanej od dotyku przechodniów widać napis cyrylicą: «Zostanie tu postawione popiersie wybitnego myśliciela Azerbejdżanu, założyciela Demokratycznej Republiki Azerbejdżanu – Mammada Emina Rasulzade»1.
Młody chłopak siedzi na kamieniu ze zwisającymi nogami i czyta książkę. Jest ubrany lekko, tak jakby nie odczuwał zimna. Długie splątane włosy, nie ogolona broda, stary szal owinięty wokół szyi – jego niechlujny wygląd może wydawać się odpychający, ale książka, którą czyta z entuzjazmem, łagodzi to wrażenie. Studenci przechodzą obok niego z telefonami w rękach, z założonymi słuchawkami na usze i idą do pubów i kawiarni naprzeciwko uniwersytetu. Jedna z nich – niska dziewczyna w trampkach i berecie (także w słuchawkach) podchodzi do młodego chłopaka i coś do niego mówi. On zamyka książkę i odpowiada, uporczywie próbując coś wyjaśnić. Następnie wyjmuje z kieszeni złożone papierki i pokazuje jej, ale dziewczyna macha ręką i odchodzi. Krzyczy za nią:
– Przynajmniej mogłabyś zdjąć słuchawki zanim coś powiedzieć… Ech…
Nieco później podchodzi do niego młody człowiek w słuchawkach. Obracając w ustach gumę do żucia, woła młodego mężczyznę siedzącego na kamieniu i widząc, że nie reaguje, delikatnie go popycha:
– Siedzisz tu od wczoraj?..
– Hej, wyluzuj! Prawie spadłem! Czy zwróciłeś uwagę na ten kamień? – Mówi, wstając z kamienia.
– Nie… Ale co? … Poczekaj chwilę, jest tu jakiś napis … (Porusza ustami, jakby próbował odczytać napis.) «W tym miejscu zostanie postawiony… biust… Wy-wy-wit… ne… Azerbejdżan… Mam… Emina… Ras… zade. "Co z tego?
– A oto! Głupia głowa! – warknął młody chłopak. «Czy wiesz, kto to jest?» Podczas gdy nasi dziadkowie uchylali czapki przed Rosjanami, ten człowiek dla dobra dzisiejszego niezależnego Azerbejdżanu…
– Cóż, to wszystko, Afko! Mówisz dobrze znane rzeczy. Pan Bóg napisał mu jeden rodzaj losu, a dla naszych dziadków-niewolników inny…
– Nie, nie tak! Sam człowiek jest autorem swojego losu. Ten człowiek sam wybrał swój trudny los, sam to napisał…
– Nu i co teraz mamy robić? Jeśli on sam wybrał dla siebie taki trudny los, my też musimy tak samo cierpieć, czyżby? A bez tego cierpimy… Wiesz, Afgan, ani ty, ani ja nie przeżyliśmy epoki sowieckiej… Ale ci, którzy żyli w czasach radzieckich, mówią, że bochenek białego chleba kosztował dziesięć kopiejek, lody również, pudełko zapałek – tylko kopiejka, mięso – dwa ruble, wódka – trzy ruble sześćdziesiąt dwie kopiejki, piwo – trzydzieści kopiejek, a paczka papierosów «Aurora» kosztowała tylko czternaście kopiejek – jako resztę za piętnaście kopiejek dorzucali ci pudełko zapałek… No i po co mi niezależność na głodny żołądek?.. Nie, dziękuję! Co do mnie – zaspokój mój głód, a później możesz usiąść na moim garbie. I oto co: największą flagą na świecie, tak przy okazji, co trzepocze na Placu Flagi w Bailowo, nie będziesz nakarmiony …Szukam powodu, by porzucić ten cholerny uniwersytet, którego dyplomu nikt na całym świecie poza Azerbejdżanem nie uznaje, i uciec za granicę… A ty możesz dalej siedzieć na tym kamieniu…
– Nieszczęsny… chłopska dusza…
– Posłuchaj!.. Czy wiesz, że nawet twój osławiony Mammad Emin również uciekł za granicę? Zostawił żonę i dzieci! Ożenił się tam drugi raz!..Więc, daj spokój, nie pudruj mi w głowie…
Ta książka, którą teraz tak entuzjastycznie czytasz, zrujnowała wielu osób, a teraz ty… Idę do pubu… Wyskrobałem trochę pieniędzy… Chodź, napijmy się…
– …
– Nie idziesz? Jak chcesz…
On odchodzi. Afgan pochylony nad kamieniem z tęsknotą w głosie mówi:
– Czy naprawdę należymy do tego samego narodu co ty?» Ty, Mirza Bala Mammadzade, Chojski, Jusifbejli2, Gadżibekow3 i inni mężowi… Czyżby ci ludzie pochodzą z naszego ludu? Kim więc jesteśmy? A może czym?
Pochyla się, zapala papierosa i ciągnąc kilka razy, znów siada na kamieniu i pogrąża się w książce… W tej chwili tłum studentów – około dziesięciu – podchodzi do Afgana. Mówią o czymś, Afgan uporczywie próbuje im coś wyjaśnić, ale koledzy studenci, nie chcąc go słuchać, idą do pubu po drugiej stronie ulicy. Nieco później dzwoni telefon. Według jego odpowiedziom można zrozumieć, że dzwoniący zaprasza go do pubu. Młody człowiek znajduje pretekst, aby pozbyć się dzwoniącego i wraca do czytania…
Po około pół godzinie podchodzi niska dziewczyna i stojąc za nim, zamyka mu oczy dłońmi. On, biorąc jej dłonie w swoje, całuje je i wstaje z kamienia. Oni się przytulają.
– Masz świetną czytelnię. – Żartuje i biorąc książkę, czyta z okładki: «Sijawusz naszego stulecia»? Wkrótce sesja – to nie jest to, czego musisz się teraz uczyć.
Młody człowiek wzdycha i gładzi jej włosy.
– Który to rok?
– 2018-ty.
– Co się stało w Azerbejdżanie sto lat temu?
– hmm… Czekaj… Umm.. Tak, powstała niezależna Republika…
– Dobra robota… Dzisiaj chcę z tobą o tym porozmawiać… Dobrze?
Dziewczyna delikatnie całuje go w policzek:
– Moje serduszko, mów na każdy temat, cieszę się… I nie zapominaj, że ja sama też jestem republikanką… Ale wcale nie monarchistą… Niech mój ojciec i wujek zajmują wysokie stanowiska, jestem z tobą w tym samym obozie…
Wchodzą uśmiechnięci do kawiarni naprzeciwko.
***
– Powiem ci sekret: napisałem pewną opowieść…
– Co? – dziewczyna krzyknęła, więc wszyscy, którzy byli w kawiarni, spojrzeli na nich ze zdziwieniem.
– Cicho… Dlaczego jesteś taka zaskoczona?
– Ale zamierzałeś poświęcić się nauce! Moje serduszko, powiedz mi, że żartujesz… Wiesz, zawsze obawiałam się poetów i pisarzy… Nie są to całkiem normalni ludzie…
– Nie bój się… Napisałem tylko jedną opowieść… Tylko jedną… Ale i tak ją najprawdopodobniej nie opublikuje… Cóż, albo opublikuję w jednym egzemplarzu. Dla siebie…
– Okej. Ale obiecaj, że nie zrobisz czegoś takiego więcej!
– Obiecuję… A teraz chcę ci przeczytać tę historię… Cóż, proszę… To zajmie tylko godzinę twojego czasu. Tylko godzinę…
CZĘŚĆ PIERWSZA
WANDA HANUM
Człowiek od urodzenia jest częścią natury. Bez względu na to, jak kręci się na swojej drodze życiowej, bez względu na to, dokąd skręci, w końcu jednak powróci do natury, ziemi. W człowieku jest trochę wszystkiego – trochę ziemi, trochę wody, trochę księżyca, trochę słońca… Są też ludzie, którzy mają więcej cech słonecznych niż wszystkie inne. Wygląda to tak, jakby Tengri stworzył je Pół-Słońcami, aby zastąpiły Słońce, gdy odpoczywa od dnia pracy.
Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, zdałam sobie sprawę, że on nosi w sobie słońce. Wszyscy ludzie mają w swoich duszach trochę słońca, ale wyglądało to tak, jakby on został utkany ze światła. Zdawało się, że jego promienna twarz świeciła wewnętrznym światłem. Kiedy wszedł do sali, wszyscy się odwrócili i spojrzeli na niego. Nawet ci, którzy patrzyli w przeciwnym kierunku, mimo woli się odwrócili! (Wysokie czoło, zaczesane do tyłu czarne, gęste włosy, otwarta twarz, pasujące do niego wąsy i niezmiennie uśmiechnięte oczy pod szerokimi brwiami… Po raz pierwszy spotkałam mężczyznę o podobnym wyglądzie.). Tak, tak, wszystko było właśnie tak… A ja… Jestem człowiekiem o surowej moralności. Z powodu pewnych cech, które zostały zaszczepione we mnie w rodzinie, ludzie, zwłaszcza osoby płci przeciwnej, traktują mnie z pewną ostrożnością. Jak teraz pamiętam: kiedy studiowaliśmy w liceum, wszystkie dziewczyny miały facetów. Wszyscy oprócz mnie. Za plecami przezywano mi «Lodowatą» – Lodowata Wanda. Może z tego powodu dotychczas nie miałam poważnego związku…
Ale co robić, nie mogłam oderwać oczu od tej osoby. W końcu mnie zauważył. Przez chwilę, tylko przez chwilę, popatrzył na mnie i natychmiast odwrócił wzrok. Od razu widać, że jest to wychowany mężczyzna. Prawdziwy Pan! Dżentelmen… Bek … (Ostatnie słowo jest mi jeszcze nieznane. Jednym ze słów, których ta osoba nauczy mnie lata później, jest to słowo – «bek». W jego ojczyźnie zwracają się tak do mężczyzn …).
Muszę od razu powiedzieć, że ludzie, którzy uciekli przed reżimem sowieckim, byli jakby zmiażdżeni, wymarli, ze złamanym duchem. Nawet w oczach najpotężniejszego z nich – Trockiego, widziałam pewne zamieszanie. Ale ten człowiek chodził twardym krokiem, tak wspaniałym, że wydawało się, że nigdy nie schyli się, by podnieść coś z ziemi, ani nie położyć coś na ziemie, nie pochyli głowy przed nikim… Nie, nie! Ten nigdy nikomu nie pochyli głowy! W promieniujących oczach tego człowieka czytane jest, że ludzie pochylają przed nim głowy… Ale nie, ten nie pozwoli nikomu się pokłonić… Ten człowiek nie lubi tych, którzy się pochylają. W końcu ma coś ze Słońca…
Człowiek-Słońce znalazł mnie wzrokiem wśród wielu ludzi zgromadzonych w holu i podszedł do mnie. (To miejsce jest bramą do stolicy i kraju, a ja opuszczając moją pracę, w interesie mojego kraju, prowadzę tu małą grupę wolontariuszy, którzy kontrolują wjazd i wyjazd cudzoziemców z kraju). Z jakiegoś powodu lekko drżę i mechanicznie odpowiadam na jego pytania, czując, że coś dzieje się w mojej duszy, budzą się pewne senne uczucia – światło tej osoby oświetla mnie, podkreślając moje dotychczas niewidoczne cechy. Od niezwykłych wrażeń powstaje szron na skórze, ale wkrótce ulotny strach zastępuje równowaga emocjonalna. Dziękuje mi za udzielenie odpowiedzi na jego pytania i wypowiada ostatnie słowa z takim szacunkiem, że ledwo mogę powstrzymać drżenie wewnętrzne:
– … Merci, mademoiselle…
I nagle pyta, jak mam na imię. Z przyjemnością odpowiadam: «Wanda». Uśmiechając się powtarza z entuzjazmem:
– Pani Wanda…
Interesuje mnie również jego imię, i on się przedstawia. Ma długie imię. Jego pierwsza część to imię ich proroka: Mahometa. Druga część jest krótsza, ale nie mogę całkowicie wymówić nazwy. Uśmiecha się ponownie, i światło tego słonecznego mężczyzny w końcu mnie ogrzewa, moja zimna dusza jest przytłoczona ciepłą czułością: «Można po prostu Emin bek». (Znacznie później poznałam znaczenie drugiej części jego imienia: pewny siebie, pozbawiony egoizmu, ten, który jest w 100% pewny, że poradzi sobie z każdą rozpoczętą pracą – Emin bek. W jego ojczyźnie mówią tak: Emin. Ale po polsku, a nawet w języku tureckim też – Emin bek …). Te słowa wypowiedziane przez niego po rosyjsku tłumaczę w myślach na język polski i kiwam głową z satysfakcją.
Nieco później spotykam się z dziwnymi, ale interesującymi faktami: ten człowiek, pod którego wpływ tak łatwo wpadłam, znajduje się pod osobistym nadzorem cholernego kata sowieckiego reżimu – Stalina, i mógł zostać uratowany tylko przez szczęśliwy przypadek. Cudem udało mu się uciec przed prześladowaniami, wyjeżdżając do Petersburga, skąd przeniósł się do Finlandii, a następnie do Francji, a także z Francji do Polski. Jednak niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło – państwo polskie może deportować go z powrotem do Rosji. Budzi się we mnie cecha naszej rodziny – hojność i chęć niesienia pomocy ludziom, i zapewniam go, że w jakikolwiek sposób znajdę okazję, aby mu pomóc…
EMIN BEK
Jedno z orientalnych przysłów mówi, że jeśli człowiek, przechodząc cierpienie, czerpie z tego siłę i wstaje na nogi, staje się niezniszczalny. Nie podoba mi się słowo cierpienie, nazwijmy to obciążeniem. Tak, wiele ciężkich chwil spadło na mój los. Miałem wiele do przejścia. Już w młodości miałem okazję odwiedzić wiele zagranicznych krajów. Przyłączyłem się do bolszewików (ale szybko zrozumiałem swój błąd i oddaliłem się od nich), komunikowałem się z mieńszewikami, nacjonalistami, byłem w kontakcie z duchowieństwem. Przez jakiś czas nawet byłem w ścisłych relacjach z tak okrutnym człowiekiem jak Stalin. Uratowałem go nawet przed nieuchronną śmiercią…4
Kto by pomyślał wtedy, w tym znaczącym dniu, kiedy złożono propozycję ustanowienia naszej partii, że ta organizacja stanie się najwybitniejszą partią na Kaukazie, pierwszą partią w kraju i to jej członkowie ogłoszą niepodległą Republikę Azerbejdżanu! W procesie tworzenia zarówno partii, jak i państwa, a także w moich pismach i przemówieniach starałem się unikać przygody, ale mi się nie udało. Jednak całe moje życie było jedną wielką przygodą, pełną prześladowań, niepokoju i cierpienia. A jednak, jaka to była przyjemna przygoda!
Często przypominam sobie czas pełen gróźb, kiedy po upadku Republiki, ukrywając się w Lachicze pod imieniem Ali Ahmedoglu, napisałem pracę «Sijawusz naszego stulecia». Czy pamiętasz wstęp do tej książki?
(Okupacja bolszewicka była bolesnym faktem. Po około miesiącu wraz z jednym z moich towarzyszy opuściliśmy Baku, aby przenieść się do Gruzji. Okoliczności zmusiły nas, przemierzając wiele gór i dolin, do ukrycia się w słynnej wiosce dystryktu Szemachy – Lachicze. Zatrzymaliśmy się u jednego z lokalnych mieszkańców, u którego w domu znajdowała się mała biblioteka, gdzie były książki i czasopisma w języku tureckim, perskim i rosyjskim. Moją uwagę zwrócił wiersz Firdausiego «Szachnameh». Poprosiłem właściciela o pozwolenie i zacząłem czytać Szachnameha. Najbardziej obszerne romantyczne dzieło Wschodu zahipnotyzowało moją duszę, wyczerpaną wówczas aż do skrajności. Było tak wiele legend, filozofii, bohaterów, dastanów, które rezonowały z naszym życiem, ze wszystkim, przez co musieliśmy ostatnio przejść. Przeczytałem historię, która dotknęła najbardziej wrażliwych punktów mojej duszy – dastan «Sijawusz». Z początku wydawało mi się, że po raz pierwszy czytam dastan, który znałem i kochałem od dawna. Tak bardzo był mi bliski, że przeczytałem kolejny raz. Czytam na głos. Tłumacze mojemu przyjacielowi. Nie ma wątpliwości, że byłem zainspirowany: – Przyjacielu, słyszałeś Sijawusza naszej historii. Teraz napiszę dla ciebie «Sijawusz naszego stulecia». Mój przyjaciel był bardzo zaskoczony, że w tak niepokojącej atmosferze, kiedy w każdej chwili mogliśmy zostać odkryci, postanowiłem napisać opowieść. Ale bez względu na to, zacząłem pracę, jednak udało mi się napisać tylko kilka stron, ponieważ musieliśmy zachować środki ostrożności i zmienić kryjówkę. Nowe miejsce było przez chwilę bardziej odpowiednie do ukrycia przed prześladowaniami. W tym miejscu były najbardziej sprzyjające warunki aby przelać na papier ten stan umysłu, którego doświadczałem w tym momencie – piękny widok na najwspanialsze góry Lachicz – Nihal, uspokajający szum prądu w świetle księżyca Girdimanczaja i mały ogród, ukryty przed wścibskimi oczami. Sześć dni później znów byliśmy zmuszeni zmienić miejsce. Przez kilka dni zamieszkaliśmy w innym domu. Tutaj skończyłem pisać szkic ostatniej części …».
Pewnego dnia, kiedy byłem w Petersburgu, szukałem okazji do wyjazdu za granicę, ponieważ Musa5 i inni zwolennicy pomogli mi. Przekroczyłem jezioro Ladoga na lodzie i przeniosłem się do Finlandii. Jak tylko dotarłem do Helsinek, ludzie Abdullaha Battala6 zabrali mnie do niego, gdzie na moją cześć wydano duże przyjęcie. Z ich pomocą udałem się do Francji, ale nie mogliśmy uporządkować swoich dokumentów i dlatego nie mogłem uzyskać wizy. Za radą przyjaciół wróciłem do Lehistanu7. Muszę powiedzieć, że ilekroć wpadałem w trudną sytuację, jakby jakaś niewidzialna ręka wyciągała się nade mną i ratowała mnie przed beznadziejną sytuacją. Teraz, kiedy jestem w niebezpieczeństwie, tutaj, na punkcie kontrolnym w Warszawie, jedna młoda dama patrzy na mnie i rozumiem, że tym razem jej ręka będzie prawą ręką do zbawienia.
(Zostawiłem swoją ojczyznę okupowaną przez wrogów, tysiące przyjaciół i współpracowników, rodzinę – ukochaną żonę, dzieci, krewnych i dlatego mi teraz całkowicie nie do kobiet. Jedyne, czego chcę, to przenieść się przez bezpieczne kraje do Turcji i kontynuować tam walkę o Azerbejdżan. Przychodzą mi na myśl wiersze z «Szahname», które dokładnie oddają mój stan:
Miecze zagrały, krew popłynęła rzeką
A niebo płakało za stan rzeczy na ziemi…
Zrabowano cały kraj i spustoszono
Co mieli mieszkańcy z rękami im odebrano.
Głowy niewinnych odcięte
Łzy zalały tę ziemię …)
Idę do pierwszego stoiska, gdzie siedzi wpatrzona we mnie młoda pani i z jakiegoś powodu rodzi się w mojej duszy pewność, że powiem jej wszystko tak, jak było i ona mi pomoże… W końcu w takich chwilach musiałem być zbawiony przez zbawczą rękę wyciągniętą z nieba. (Więziony w «śmiertelnym korpusie» w Bailowie byłem zaskakująco bardzo spokojny. Mogli przyjść w każdej chwili, aby zabrać mnie na egzekucję, ale pozostawałem spokojny. Jedyne, o co się martwiłem, to niebezpieczeństwo zagrażające moim towarzyszom partyjnym. W tak bolesnych chwilach grupa uzbrojonych ludzi zabrali i wepchnęli mnie do samochodu, mówiąc mi do ucha: «Cicho! Koba8 kazał ci do niego dostarczyć». Tak więc, stając twarzą w twarz ze śmiercią z woli losu, zostałem jednak zwolniony).
Darmowy fragment się skończył.