Już w księgarniach:
Lotte i Søren Hammer Niegodziwcy
Matti Rönkä Dobry brat, zły brat
Kjell Ola Dahl Mężczyzna w oknie
Friedrich Ani Śmierć nie ulega przedawnieniu
Thomas Enger Letarg
Lars Kepler Kontrakt Paganiniego
Johan Theorin Smuga krwi
Kjell Ola Dahl Czwarty napastnik
Thomas Enger Bóle fantomowe
Lotte i Søren Hammer Wszystko ma swoją cenę
Matti Rönkä Przyjaciele z daleka
Wojciech Chmielarz Podpalacz
Kjell Ola Dahl Wierny przyjaciel
Bernhard Jaumann Godzina szakala
Wojciech Chmielarz Farma lalek
Johan Theorin Święty Psychol
Friedrich Ani Ludzie za ścianą
Lars Kepler Świadek
Thomas Enger Żądza krwi
Kjell Ola Dahl Lodowa kąpiel
Bernhard Jaumann Kamienista ziemia
Jean Luc Bannalec Śmierć w Pont-Aven
W serii ukaże się także:
Johan Theorin Duch na wyspie
Więcej informacji: czarne.com.pl
Lars Kepler
Piaskun
Przełożyła Marta Rey-Radlińska
Wszelkie powielanie lub wykorzystanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż jednorazowe pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.
Tytuł oryginału szwedzkiego Sandmannen
Projekt okładki Piotr Bukowski
Fotografia na okładce © by Ekaterina Nosenko / Getty Images
Projekt typograficzny Robert Oleś
Copyright © by Lars Kepler, 2012
First Publisher by Albert Bonniers Förlag, Stockholm, Sweden
Published in the Polish language by arrangement with Bonnier Group Agency, Stockholm, Sweden
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2014
Copyright © for the Polish translation by Marta Rey-Radlińska, 2014
Redakcja Tomasz Mucha
Korekta Jadwiga Makowiec / d2d.pl, Sandra Trela / d2d.pl Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl Skład Małgorzata Poździk / d2d.pl
This project has been funded with support from the European Commission. This publication reflects the views only of the author, and the Commission cannot be held responsible for any use which may be made of the information contained therein.
Projekt dofinansowany przez Komisję Europejską. Publikacja odzwierciedla wyłącznie opinie autora; Komisja nie odpowiada za wykorzystanie informacji zawartych w publikacji.
ISBN 978-83-7536-847-5
Cena 29,90 zł
Seria
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Wstęp
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
Epilog
Przypisy
Już wkrótce w serii Ze Strachem:
W serii Ze Strachem polecamy również:
Kolofon
Jest środek nocy, śnieg zawiewa znad morza. Młody mężczyzna idzie przez wysoki most kolejowy w kierunku Sztokholmu. Twarz ma bladą jak zaparowane szkło. Dżinsy zesztywniały od zakrzepłej krwi. Idzie pomiędzy szynami, przekraczając podkłady. Pięćdziesiąt metrów pod nim majaczy lód pokrywający wody zatoki jak wąskie, białe prześcieradło. Białe drzewa i stojące w porcie cysterny z ropą są prawie niewidoczne. Śnieg, wirując, przecina światła dźwigu załadunkowego gdzieś daleko w dole.
Ciepła krew spływa po prawym przedramieniu mężczyzny na dłoń, a potem skapuje z koniuszków palców.
Słychać szum i brzęczenie, gdy nocny pociąg zbliża się po torach dwukilometrowego mostu.
Młody mężczyzna zatacza się, siada na szynie, ale zaraz wstaje i rusza dalej.
Pociąg przecina powietrze, widoczność pogarsza śnieżna kurzawa. Lokomotywa TRAXX jest już pośrodku mostu, kiedy maszynista dostrzega postać na torach. Trąbi i widzi, że człowiek się potyka, odskakuje w lewo, na sąsiedni tor, i chwyta się barierki.
Ubranie mężczyzny łopocze na wietrze. Most trzęsie się pod jego stopami. Człowiek stoi nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami, nie puszczając barierki.
Nic, tylko wirujący śnieg i pochłaniająca wszystko czerń.
Zakrwawiona dłoń zaczyna przymarzać, mężczyzna odrywa ją i idzie dalej.
Nazywa się Mikael Kohler-Frost. Zaginął trzynaście lat temu, a przed siedmiu laty uznano go za zmarłego.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
Szpital Löwenströmska. Oddział Psychiatrii Sądowej o Wzmocnionym Zabezpieczeniu
Stalowa brama zamyka się z głuchym łoskotem za nowym lekarzem. Metaliczne echo goni go w dół spiralnych schodów.
Anders Rönn czuje na plecach zimny dreszcz, kiedy nagle zapada martwa cisza.
Dziś zaczyna pracę w zamkniętym zakładzie detencyjnym dysponującym warunkami maksymalnego zabezpieczenia.
W ściśle odizolowanym bunkrze od trzynastu lat przebywa podstarzały Jurek Walter. Został skazany na internację psychiatryczną ze specjalnymi warunkami wypisu.
Młody lekarz niewiele wie o swoim pacjencie oprócz samej diagnozy: „Schizofrenia niezróżnicowana. Myślenie chaotyczne. Ostre stany psychotyczne powracające gwałtownymi napadami”.
Anders Rönn legitymuje się na poziomie zero, zostawia komórkę, zawiesza klucz na kracie w szafce i dopiero wtedy strażniczka otwiera mu pierwsze drzwi do śluzy. Lekarz wchodzi, czeka, aż drzwi się zamkną i podchodzi do następnych. Kiedy słychać sygnał, strażniczka otwiera także i te. Anders odwraca się i macha jej, a potem rusza korytarzem w stronę pokoju socjalnego na oddziale zamkniętym.
Główny specjalista na oddziale Roland Brolin jest mężczyzną około pięćdziesiątki o opadających ramionach i krótko obciętych włosach. Stoi, paląc papierosa, w części kuchennej pod wentylatorem i przegląda artykuł w magazynie Związku Zawodowego Pracowników Średniego Szczebla Służby Zdrowia. Tekst dotyczy przepaści dzielącej poziom wynagrodzenia kobiet i mężczyzn.
– Jurek Walter nigdy nie może zostać sam bez nikogo z personelu – mówi starszy lekarz. – Nie wolno mu spotykać innych pacjentów, nie wolno mu przyjmować odwiedzających, nie wolno mu wychodzić na podwórze. Nie wolno…
– Nigdy? – pyta Anders. – To raczej nie jest dozwolone, takie zamykanie…
– Nie, nie jest – ucina ostro Brolin.
– Co on właściwie zrobił?
– Same przyjemne rzeczy – odpowiada Roland i rusza korytarzem.
Chociaż Jurek Walter jest najgroźniejszym seryjnym mordercą w historii Szwecji, nie jest znany ogółowi. Obrady w ratuszu i w pałacu Wrangla[1] odbywały się za zamkniętymi drzwiami i są ściśle tajne.
Kiedy Anders Rönn i główny specjalista Roland Brolin przechodzą przez kolejne drzwi antywłamaniowe, młoda kobieta o wytatuowanych ramionach i z kolczykami w policzkach mruga do nich.
– Wróćcie żywi – mówi krótko.
– Nie masz się co niepokoić – mówi Roland do Andersa, zniżając głos. – Jurek Walter jest spokojnym, starszym panem. Nie bije się i nie podnosi głosu. Naszą główną zasadą jest nigdy do niego nie wchodzić. Ale Leffe z nocnej zmiany widział, jak chował nóż pod materacem, więc oczywiście musimy go skonfiskować.
– W jaki sposób? – pyta Anders.
– Złamiemy zasady.
– Wejdziemy do Jurka?
– Ty wejdziesz… i grzecznie poprosisz o nóż.
– Mam wejść…?
Roland Brolin wybucha śmiechem, a po chwili wyjaśnia, że zamiast jak zwykle podać pacjentowi zastrzyk z Risperdalu, przedawkują Zypadherę.
Brolin przeciąga kartę przez kolejny czytnik i wbija kod. Słychać wysoki sygnał i szum zamka.
– Czekaj – mówi Roland i podaje Andersowi pudełeczko z żółtymi zatyczkami do uszu.
– Powiedziałeś, że nie krzyczy.
Roland rozciąga usta w smętnym uśmiechu i przygląda się koledze zmęczonym wzrokiem, a potem wyjaśnia:
– Jurek Walter będzie mówił do ciebie spokojnie, na pewno sympatycznie – opowiada z powagą. – Ale potem wieczorem, w drodze do domu, skręcisz na przeciwległy pas i zderzysz się czołowo z ciężarówką… albo wpadniesz do sklepu z narzędziami i kupisz siekierę, zanim odbierzesz dzieciaki z przedszkola.
– Mam się teraz zacząć bać? – Anders uśmiecha się.
– Nie, ale zachować, mam nadzieję, ostrożność – mówi Roland.
Anders nie jest typem farciarza, ale kiedy znalazł w „Gazecie Lekarskiej” ogłoszenie o długoterminowym zastępstwie na zamkniętym oddziale psychiatrii sądowej, serce mocniej mu zabiło.
To tylko dwadzieścia minut samochodem od domu, a długoterminowe zastępstwo mogłoby prowadzić do stałego zatrudnienia.
Od czasu stażu w szpitalu w Skaraborg i w przychodni w Huddinge musiał się utrzymywać z dorywczych zastępstw w regionalnej klinice sądowej przy Szpitalu Świętego Zygfryda.
Długie dojazdy do Växjö i nieregularny czas pracy były nie do pogodzenia z pracą Petry w Ośrodku Sportu i Rekreacji i z autyzmem Agnes.
Zaledwie dwa tygodnie wcześniej Anders i Petra siedzieli przy stole w kuchni i próbowali wymyślić, co począć.
– Tak dalej być nie może – powiedział ze spokojem.
– Co teraz? – wyszeptała Petra.
– Nie wiem – odpowiedział, ocierając łzy z jej policzków.
Opiekunka Agnes z przedszkola powiedziała, że dziewczynka miała ciężki dzień. Nie chciała oddać szklanki po mleku, a inne dzieci śmiały się z niej. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że posiłek jest skończony, bo Anders nie przyjechał po nią o zwykłej porze. Jechał prosto z Växjö, ale dotarł dopiero około szóstej. Agnes siedziała w jadalni, obejmując rączkami szklankę.
Po powrocie do domu stanęła w swoim pokoju, wpatrując się w ścianę obok domku dla lalek, i klaskała w dłonie na swój introwertyczny sposób. Nie wiadomo, co ona tam widzi, ale dziewczynka twierdzi, że przylatują szare patyczki, które musi policzyć i zatrzymać. Robi tak zawsze, kiedy ma silne stany lękowe. Czasami wystarczy dziesięć minut, ale tego wieczoru stała tak przez cztery godziny, zanim udało się położyć ją do łóżka.
Ostatnie drzwi zamykają się za lekarzami. Mężczyźni idą korytarzem do jedynej z trzech izolatek, która jest w użyciu. Świetlówka odbija się w linoleum. Tapeta jest porysowana na wysokości metra od ocierającego się o nią wózka z posiłkami.
Brolin chowa kartę magnetyczną i pozwala Andersowi pierwszemu podejść do potężnych, metalowych drzwi.
Przez pancerne szkło Anders widzi szczupłego mężczyznę siedzącego na plastikowym krześle. Jest ubrany w niebieskie dżinsy i dżinsową koszulę, gładko ogolony, a jego oczy są dziwnie spokojne. Siateczka zmarszczek pokrywająca jego twarz przywodzi na myśl popękaną glinę w wyschniętym korycie rzeki.
Jurek Walter został skazany tylko za dwa zabójstwa i jedną próbę zabójstwa, ale wiele wskazuje na to, że był zamieszany w jeszcze dziewiętnaście morderstw.
Trzynaście lat temu schwytano go na gorącym uczynku w lasku Lill-Jansskogen, w chwili kiedy wpychał z powrotem pięćdziesięcioletnią kobietę do trumny zakopanej w ziemi. Kobieta spędziła w niej już dwa lata, ale wciąż żyła. Odniosła straszliwe obrażenia, była niedożywiona, tkanka mięśniowa prawie zanikła, odmrożenia i odleżyny wyniszczyły jej ciało, a do tego doznała poważnych uszkodzeń mózgu. Jeśli policja nie wyśledziłaby i nie schwytała Jurka Waltera, prawdopodobnie nikt by go nie powstrzymał.
Lekarz wyjmuje trzy buteleczki z żółtym proszkiem, dolewa do każdej wody, potrząsa i miesza płyn okrężnymi ruchami, zanim wciągnie go do strzykawki.
Wkłada zatyczki do uszu i otwiera małe okienko w drzwiach. Słychać chrzęst metalu, a w powietrzu unosi się ciężki zapach betonu i kurzu.
Lekarz swobodnym tonem oznajmia Jurkowi Walterowi, że przyszła pora na jego zastrzyk.
Mężczyzna unosi brodę i miękko wstaje z krzesła, odwraca wzrok ku okienku i zbliża się do drzwi, rozpinając koszulę.
– Zatrzymaj się i zdejmij koszulę – mówi Roland.
Jurek Walter powoli idzie naprzód, a Roland zamyka okienko i szybko je zaryglowuje. Jurek staje, rozpina ostatni guzik i pozwala koszuli zsunąć się na podłogę.
Ciało mężczyzny kiedyś musiało być wysportowane, ale teraz zwiotczałe mięśnie i skóra luźno zwisają.
Roland ponownie otwiera klapkę, Jurek Walter zbliża się do drzwi i wyciąga żylastą rękę pokrytą tysiącem plamek pigmentacyjnych.
Anders przemywa mu ramię spirytusem. Roland wbija igłę w miękki mięsień i zdecydowanie zbyt szybko wpuszcza płyn. Dłoń Jurka drga z zaskoczenia, ale nie zabiera on ręki, dopóki nie dostanie pozwolenia. Brolin szybko zamyka i rygluje okienko, wyciąga zatyczki z uszu, uśmiecha się nerwowo i zagląda przez szybę.
Jurek Walter chwiejnie wraca na miejsce, zatrzymuje się i siada na łóżku.
Nagle zwraca wzrok ku drzwiom, aż Roland upuszcza strzykawkę.
Próbuje ją złapać, ale ta toczy się po betonie.
Anders łapie strzykawkę, a kiedy obaj podnoszą się i odwracają ku drzwiom izolatki, widzą, że wewnętrzna strona szyby jest zaparowana. Jurek nachuchał na nią i napisał palcem słowo „JOONA”.
– Co tu jest napisane? – pyta słabym głosem Anders.
– Napisał „Joona”.
– Joona?
– Co to do diabła ma znaczyć?
Mgiełka ulatnia się i widzą, że Jurek Walter siedzi tak jak przedtem na swoim łóżku, jakby w ogóle się stamtąd nie ruszał. Patrzy na swoje ramię, w które zrobiono mu zastrzyk, masuje mięsień i spogląda na nich przez szybę.
– Nic więcej tam nie było? – pyta Anders.
– Widziałem tylko…
Zza grubych drzwi słychać zwierzęcy ryk. Jurek Walter zsunął się z łóżka, klęczy na podłodze i wyje. Ścięgna szyi są napięte, żyły napuchły.
– Ile mu właściwie dałeś? – pyta Anders.
Z oczu Waltera widać tylko białka, mężczyzna podpiera się ręką, wyciąga jedną nogę, ale nagłe szarpnięcie przewraca go w tył, uderza głową o kant łóżka, krzyczy, a całe ciało drga w spazmatycznych konwulsjach.
– Oż kurwa… – szepcze Anders.
Jurek osuwa się na ziemię, kopie niekontrolowanie nogami, gryzie się w język, parska krwią, a potem leży na plecach, dysząc.
– Co zrobimy, jeśli umrze?
– Skremujemy go – odpowiada Brolin.
Jurka chwytają nowe konwulsje, całe ciało drga, ręce uderzają we wszystkich kierunkach, wreszcie wszystko się uspokaja.
Brolin spogląda na zegarek. Po policzkach spływa mu pot.
Jurek Walter jęczy, przetacza się na bok, próbuje wstać, ale nie ma siły.
– Możesz wejść za dwie minuty – oznajmia lekarz.
– Naprawdę mam tam wejść?
– Za chwilę będzie niegroźny.
Jurek przesuwa się na czworakach, śluz i krew kapią mu z ust. Chwieje się, zwalnia, aż opada na podłogę i nieruchomieje.
Anders zagląda przez grubą szybę w drzwiach. Jurek Walter od dziesięciu minut leży na podłodze. Ciało ma bezwładne po ustąpieniu spazmów.
Brolin wyciąga klucz, wtyka do zamka, waha się, zagląda przez okno, a potem otwiera.
– Baw się dobrze – mówi.
– Co zrobimy, jak się obudzi? – pyta Anders.
– Nie może się obudzić.
Brolin otwiera i Anders wchodzi do środka. Drzwi za jego plecami zamykają się, słychać szczęk zamka. W izolatce czuć zapach potu, ale i czegoś jeszcze. Kwaśna woń octu. Jurek Walter leży nieruchomo, ale oddycha powoli, co można poznać po ledwo dostrzegalnym ruchu pleców.
Anders stara się nie zbliżać do niego, chociaż wie, że teraz pacjent głęboko śpi.
W celi panuje dziwna akustyka, natarczywa, tak jakby dźwięk pojawiał się zbyt blisko.
Przy każdym kroku słychać szelest lekarskiego fartucha.
Oddech Jurka przyspiesza.
Z kranu do umywalki kapie woda.
Anders zbliża się do łóżka, spogląda na Jurka, a potem klęka.
Kątem oka dostrzega Brolina, który przez kuloodporną szybkę w drzwiach lękliwie przygląda się, jak Anders się pochyla i próbuje zajrzeć pod przykręcone do podłogi łóżko.
Na podłodze nic nie ma.
Anders podchodzi bliżej, uważnie przyglądając się Jurkowi, a potem kładzie się płasko na podłodze.
Teraz już nie może obserwować pacjenta. Musi się odwrócić do niego plecami, żeby móc poszukać noża.
Pod łóżkiem panuje półmrok. Przy ścianie ułożyły się kłębki kurzu.
Wyobraźnia podsuwa mu obraz Jurka Waltera otwierającego oczy.
Coś jest wetknięte pomiędzy drewniane szczebelki i materac. Trudno stwierdzić, co to może być.
Anders wyciąga rękę, ale nie sięga. Musi się przewrócić na plecy. Pod łóżkiem jest tak ciasno, że nie może odwrócić głowy. Próbuje wcisnąć się głębiej. Przy każdym wdechu czuje tępy opór konstrukcji. Palce szukają po omacku. Jeszcze kawałek dalej. Kolanem uderza o szczebel. Dmuchnięciem odgania kurz z twarzy i wczołguje się głębiej.
Nagle z tyłu, z izolatki, dobiega głuchy odgłos. Lekarz nie jest w stanie się odwrócić, żeby sprawdzić, co to. Leży nieruchomo i nasłuchuje. Jego własny oddech jest tak przyspieszony, że z trudem rozróżnia inne dźwięki.
Ostrożnie wyciąga rękę, sięga do przedmiotu czubkami palców, wczołguje się jeszcze głębiej i w końcu go wyciąga.
Jurek zrobił krótki, bardzo ostry nóż z kawałka stalowej listwy.
– Chodź już! – woła przez okienko starszy lekarz.
Anders próbuje się wydostać, wypycha ciało spod łóżka, kalecząc się w policzek.
Utknął, nie może wyjść, lekarski fartuch zaczepił się i nie da się go zdjąć.
Zdaje mu się, że słyszy szuranie dobiegające z miejsca, w którym leży Jurek.
Może to nic.
Anders ciągnie z całej siły, szwy trzeszczą, ale nie puszczają. Musi się wcisnąć z powrotem, żeby uwolnić materiał.
– Co robisz? – woła z przestrachem Roland.
Okienko w drzwiach trzaska, słychać przesuwany rygiel.
Anders dostrzega, że jedna z kieszeni fartucha zahaczyła się o poluzowaną listwę. Szybko odczepia materiał, wstrzymuje oddech i wyczołguje się na zewnątrz. Czuje narastającą panikę. Kalecząc brzuch i kolana, chwyta ręką brzeg łóżka i wydostaje się na zewnątrz.
Ciężko dysząc, odwraca się i wstaje, ściskając w ręku nóż.
Jurek leży na boku, jedno oko ma wpółotwarte we śnie, tępo wpatruje się przed siebie.
Anders podbiega do drzwi, przez szybkę widzi przestraszony wzrok szefa i próbuje się uśmiechnąć, ale słychać, że jest zdenerwowany, kiedy mówi:
– Otwórz drzwi.
Roland Brolin uchyla okienko.
– Najpierw oddaj nóż.
Anders spogląda na niego ze zdziwieniem i podaje mu narzędzie.
– Znalazłeś coś jeszcze – mówi Roland Brolin.
– Nie – odpowiada Anders, zerkając w stronę Jurka.
– List.
– Nie było nic innego.
Jurek zaczyna się wiercić na podłodze, wzdycha.
– Zajrzyj mu do kieszeni – prosi lekarz z nerwowym uśmiechem.
– Po co?
– Bo to jest rewizja.
Anders odwraca się i ostrożnie podchodzi do Jurka Waltera. Pacjent ma teraz zamknięte oczy, ale na pomarszczonym czole pojawiły się kropelki potu.
Anders niechętnie nachyla się i wsadza rękę do jednej z kieszeni. Dżinsowy materiał koszuli napina się i Jurek cicho pomrukuje.
Z tylnej kieszeni dżinsów sterczy plastikowy grzebień. Drżącymi rękami Anders przeszukuje kolejne ciasne kieszenie.
Z nosa kapie mu pot. Mruga, żeby coś widzieć.
Wielka dłoń Jurka otwiera się i zamyka.
W kieszeniach niczego nie ma.
Anders odwraca się ku drzwiom i kręci głową. Nie widzi, czy Brolin stoi za drzwiami. Lampa izolatki odbija się w szybie niczym szare słońce.
Musi już stąd wyjść.
Minęło zbyt wiele czasu.
Anders wstaje i spiesznie podchodzi do drzwi. Brolina tam nie ma. Anders przybliża twarz do szyby, ale niczego nie widzi.
Jurek Walter oddycha szybko, urywanie, jak dziecko, któremu przyśnił się koszmar.
Anders wali pięściami w drzwi. Gruby metal nie wydaje niemal żadnego dźwięku. Anders nie poddaje się. Nic nie słychać, nic się nie dzieje. Stuka obrączką w szybę, gdy nagle widzi rosnący na ścianie cień.
Czuje na plecach i ramionach zimny dreszcz. Z mocno bijącym sercem, czując dopływ adrenaliny do krwi, odwraca się. Widzi, jak Jurek Walter powoli podnosi się z podłogi. Twarz ma obwisłą, a błękitne oczy patrzą wprost przed siebie. Wciąż jeszcze krwawi z ust, wargi są dziwnie czerwone.