Życie bohaterów opowieści toczy się zgodnie z cyklem natury: zimą przebywają pod ziemią, a wiosną wychodzą na powierzchnię i spotykają ludzi. Na czele niezwykle przyjaznej gromady krasnoludków stoi król Błystek. Pewnego dnia na ich drodze pojawia się uboga sierotka Marysia. Dziewczynka szuka zagubionych gąsek. Nie obędzie się bez emocjonujących przygód. Na szczęście może liczyć na pomoc małych przyjaciół.
To najsłynniejsza polska baśń dla dzieci, która każdego wciągnie do świata pełnego niesamowitych historii i postaci. Autorka odpowiednio do wieku młodych czytelników przekazuje wartości takie jak: dobro, miłość i umiłowanie ojczyzny. Dzieląc emocje z bohaterami, uwrażliwia najmłodszych na pomoc innym i życie w zgodzie z naturą.
Z tego kłosa złota trzos! Dajże Bóg, dajże Bóg! Z tego pólka pełen stóg!… Słuchał tego Skrobek i trząsł głową, żałośnie wzdychając: – Hej, ziemio ty, ziemio! – mówił. – Zorałem cię pługiem1, zbronowałem broną2, ale chyba łzami obsiać cię sądzono! Tymczasem biją we wsi cepy: łup, cup! łup, cup! łupu, cupu! łupu, cupu! łup, cup!… Biją cepy w złotą słomę, złote ziarno się z niej sypie, a co który młocek silniej uderzy, to żyto pryska daleko za klepisko3, aż przed wrota stodoły, właśnie jak iskry złote pryskają, kiedy kowal młotem żelazo na kowadle bije. Przed wrotami wrzawa niesłychana. Całe gromady wróbli spadają na uronione ziarno z pobliskiej topoli i krzyczą, i dziobią, i kłócą się, i biją, a ruszy się co w pobliżu, to znów frrr… na topól4, jakby je wiatr zdmuchnął. – Co te ptaszyska tak dziś wrzeszczą? – mówią sobie chłopy. – Albo to na deszcz będzie, albo na pogodę! A nie widzą, że między wróblami uwija się gromada Krasnoludków, zbierając pilnie rozpryskane ziarna. Co wróbel chwyci jedno, to Krasnoludek zgarnie dziesięć. Taka robota!
Z tego kłosa złota trzos! Dajże Bóg, dajże Bóg! Z tego pólka pełen stóg!… Słuchał tego Skrobek i trząsł głową, żałośnie wzdychając: – Hej, ziemio ty, ziemio! – mówił. – Zorałem cię pługiem1, zbronowałem broną2, ale chyba łzami obsiać cię sądzono! Tymczasem biją we wsi cepy: łup, cup! łup, cup! łupu, cupu! łupu, cupu! łup, cup!… Biją cepy w złotą słomę, złote ziarno się z niej sypie, a co który młocek silniej uderzy, to żyto pryska daleko za klepisko3, aż przed wrota stodoły, właśnie jak iskry złote pryskają, kiedy kowal młotem żelazo na kowadle bije. Przed wrotami wrzawa niesłychana. Całe gromady wróbli spadają na uronione ziarno z pobliskiej topoli i krzyczą, i dziobią, i kłócą się, i biją, a ruszy się co w pobliżu, to znów frrr… na topól4, jakby je wiatr zdmuchnął. – Co te ptaszyska tak dziś wrzeszczą? – mówią sobie chłopy. – Albo to na deszcz będzie, albo na pogodę! A nie widzą, że między wróblami uwija się gromada Krasnoludków, zbierając pilnie rozpryskane ziarna. Co wróbel chwyci jedno, to Krasnoludek zgarnie dziesięć. Taka robota!