Frigiel i Fluffy
Las Varogg
Frigiel, Nicolas Digard
Tłumaczenie: Magdalena Łachacz
Published in the French language originally under the title: Frigiel et Fluffy: La forêt de Varogg – volume 3
© 2017, Slalom, an imprint of Édi8, Paris, France.
«Minecraft» is a Notch Development AB registered trademark
This book is a work of fiction and not an official Minecraft product, nor an approved by or associated to Mojang. The other names, characters, places and plots are either imagined by the author, either used fictitiously.
© for the Polish edition:
Wydawnictwo RM, 2020
All rights reserved.
Wydawnictwo RM
03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl; www.rm.com.pl
ISBN 978-83-8151-295-4
ISBN 978-83-8151-296-1 (ePub)
ISBN 978-83-8151-297-8 (mobi)
Redaktor inicjująca i prowadząca: Aleksandra Żdan
Redakcja: Marta Stochmiałek
Korekta: Bartłomiej Nawrocki, Agata Styczeń
Opracowanie graficzne okładki wg oryginału: Maciej Jędrzejec
Ilustracje: Thomas Frick
Edytor wersji elektronicznej: Tomasz Zajbt
Opracowanie wersji elektronicznej: Marcin Fabijański
Weryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem:
rm@rm.com.pl
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Juliette i Robinowi,
goblinom z wybrzeży Irlandii.
N.D.
Frigiel – wnuk Ernalda, ma piętnaście lat. Nigdy nie poznał swoich rodziców i nie wie, co się z nimi stało.
Fluffy – pies Frigiela.
Ernald – dziadek Frigiela, ma sześćdziesiąt pięć lat. Człowiek o zagadkowej przeszłości, który zdecydowanie za często wyjeżdża z wioski.
Sara – żona Ernalda i babcia Frigiela.
Enora – córa Ernalda i Sary, matka Frigiela.
Ian – ojciec Frigiela.
Abel Swale – syn Deryna Swale’a, śmiałka spod Heikan, pułkownika i bohatera armii króla Lludda Lawa. Ma osiemnaście lat.
Alice Pembroke – złodziejka gildii złodziei z Puaby, ma szesnaście lat.
Lludd Law – legendarny wojownik, który został królem świata.
Askar Raug – potężny mag i brat bliźniak Lludda Lawa.
Valdis – legendarna królowa, która sprawowała rządy przez Lluddem Lawem.
Oriel – odkrywczyni magii oraz nauczycielka Valdis.
Ishtar – Enlil (pani) magów Jakaru, miasta magów.
Eyvindara, Halla, Olvir i Sargon – czworo magów, Sukkalów (nauczycieli) wchodzących w skład Rady Sześciorga.
Banugg – alchemik, mieszka w mieście magów.
Huggin – dyrektor więzienia Suratanu.
Licz – straszne widmo z Lasu Varogg.
Thales – wojowniczka i przywódczyni Sarmatów.
Hima – sarmacka wojowniczka.
Nelv – sarmacka szpiegini.
Sahale – sarmacki szaman.
Szklani Golemowie – tajna organizacja pozostająca na usługach magów, działa na królewskim dworze.
Chiron – tajemniczy arystokrata przebywający na dworze, przywódca Szklanych Golemów.
Stekx – goblin uratowany z Suratanu.
Mauleon – złodziej należący do gildii złodziei z Ulan Warki.
Tom Rachu-Ciachu – przywódca gildii złodziei z Ulan Warki.
Zoth – strateg króla Lludda Lawa.
W trakcie swojego pobytu w Puabie Abel odkrywa, że król Lludd Law wyznaczył cenę za głowę Frigiela i przygotowuje kampanię mającą na celu wytrzebić magów z Netheru. Chłopak znajduje również upokarzający list od swego ojca. Młody mężczyzna postanawia udać się do Netheru, aby ostrzec Frigiela i Alice przed niebezpieczeństwem, które na nich czyha.
Tymczasem nieziemsko spragnieni Frigiel i Alice zostają uratowani przez tajemniczego alchemika Banugga po tym, jak zgubili drogę w Netherze. Mężczyzna zaprowadza ich do posterunku straży przedniej Jakaru, miasta zbudowanego przez magów, których przepędził z powierzchni Lludd Law. Tam wszyscy spotykają Abla – towarzyszy mu Valmar, który przeżył starcie ze Smokiem Kresu. Ale magowie zdążyli już wcześniej przejrzeć królewskie plany i zlikwidowali posterunek, wobec czego nasi bohaterowie zmuszeni są przeprawić się przez Fortecę Netheru, aby dotrzeć do owianego tajemnicą miasta.
Alice uczy się alchemii, Abel odnajduje pewne kowadło, które pozwala mu zmieniać klasyczne recepty, Frigiel zaś wreszcie rozpoczyna naukę magii wody.
Za białymi murami olśniewającego miasta magów kryjówkę znajduje nieproszony gość – Askarowi udaje się zostać wybranym do Rady Sześciorga. Mag włada zupełnie nową piątą magią, która pozwala mu wskrzeszać zmarłych. Wykorzystując panujące wśród magów napięcie, Askar Raug liczy na to, że zmusi Frigiela do otworzenia skrzyni Kresu, którą przyniósł mu jego smok-zombie. Chcę zdobyć kilof prawdy i pokonać swego brata bliźniaka, stanąwszy na czele armii magów, a następnie zająć jego miejsce na tronie.
Frigielowi nie udaje się odebrać skrzyni czarownikowi, chłopak wywołuje jedynie jego gniew. Askar przywołuje zzombifikowanego Smoka Kresu, by ten zniszczył Jakar. Ishtar, która przewodzi magom, wysyła chłopca i jego przyjaciół na poszukiwania drugiej skrzyni Kresu ukrytej w Lesie Varogg.
Jednakże Banugg, który dowiedział się, że król wyznaczył cenę za głowę Frigiela, zdradza chłopaka, przez co naszych bohaterów chwyta armia Lludda Lawa tuż po tym, jak cała czwórka przekracza portal na Wydmach Kinzhir. Kiedy specjalny oddział króla rusza do Varogg, by położyć swe łapska na drugiej skrzyni, Frigiel, Fluffy, Abel i Alice zostają zesłani do Suratanu – podwodnego miasta, które Lludd Law kazał zmienić w podwodne więzienie. Tam też Frigiel uzmysławia sobie, że w jednej z cel dostrzegł… swojego dziadka Ernalda!
Frigiel rzucił się ku żelaznym drzwiom. Jego ręce na próżno szukały jakiejkolwiek klamki lub mechanizmu z zamkiem. Drzwi były gładkie niczym jezioro w Lanniel w środku zimy. Chłopiec uczepił się więc krat tak, jak widział, że zrobił to jego dziadek. Szarpnął je w swoją stronę, wiedziony szaloną myślą, że siła rozpaczy sprawi, iż drzwi ustąpią.
– Dziadku! – krzyczał. – Dziadku!
Ale drzwi ani drgnęły. Zimne żelazo przecięło mu dłonie i krzyki Frigiela sprawiały takie wrażenie, jakby przepadały bez śladu w korytarzu. Ernald go nie słyszał. A nawet jeśli, to do uszu Frigiela nie docierał w odpowiedzi żaden głos. Może dziadek był zbyt słaby, by mu odpowiedzieć? Fala panicznego strachu zalała chłopca, po niej zaś naszło go uczucie bezsilności, które spotęgowało jego gniew. Chłopiec zawył wściekle i raz jeszcze spróbował wyrwać kraty. Uwiesił się na nich, całym ciałem wygiął się do tyłu. Zajadle kopał w drzwi, które odcinały mu drogę do wolności i ponownego spotkania, na które stracił już nadzieję. Jego dziadek tu był, cierpiący, być może chory; oddzielało go od niego kilka cel ze skały macierzystej. Tymczasem on, Frigiel, spędzi resztę życia zamknięty dwadzieścia bloczków dalej, nie mogąc go ani przytulić, ani z nim porozmawiać, ani mu pomóc, ani nawet dowiedzieć się, jak się trzyma. Ernald mógł umrzeć choćby jutro, a Frigiel, niezmiennie zabloczkowany w tej wstrętnej klitce, nie dowiedziałby się o tym nawet po upływie dziesięciu lat.
Kiedy o tym pomyślał, żołądek nagle zawiązał mu się w supeł. Chłopiec przystawił czoło do lodowato zimnej ściany obok drzwi. Wpatrywał się w ziemię, oczy niemalże wychodziły mu z orbit. Jego żołądkiem wstrząsnęły konwulsje i wydawało mu się, że zaraz zwymiotuje. Ale zamiast tego do oczu napłynęły mu gorące łzy. Niczym rwący potok zalały jego policzki. Dojmujący żal podciął Frigielowi nogi. Chłopiec osunął się na wilgotną skałę macierzystą wstrząsany płaczem tak gwałtownym, że aż rozdzierającym gardło. Trząsł się, bo przytłaczał go niezwykły smutek, drżał też na całym ciele. Opłakiwał to, co poświęcił, wszystkich ludzi, których poznał, a których już więcej nie ujrzy, wylewał łzy nad własną niemocą oraz samotnością.
Chłopiec chlipał tak długo i z taką rozpaczą, że ani się spostrzegł, a zapadł w głęboki sen. Po jakimś czasie otworzył zaspane oczy. Przez kilka sekund wyobraźnia wyświetlała przed nim zarys jego dziecinnego pokoju w Lanniel. Frigielowi wydawało się, że rozpoznaje stół rzemieślniczy, przy którym wykonał swoją pierwszą wędkę, i skrzynię, gdzie trzymał prezenty, które Ernald przywoził mu ze swoich podróży. Chłopiec odniósł nawet wrażenie, że słyszy śpiew ptaków dochodzący z lasu Ardan. Wtedy jednak rybi zapach pryzmarynu[1] doleciał do jego nosa. Ciemność odzyskała dawną gęstość, a pobrzękiwanie kajdan u stóp przywołało Frigiela do przykrej rzeczywistości. Poczuł, jak rozpacz ponownie ściska go w gardle.
Pełne skargi zawodzenie odwiodło go od ponownego zatopienia się we własnym smutku.
– Fluffy! – zawołał.
Był tak bardzo wyczerpany, że podniósł się z trudem. Chwiejnym krokiem zbliżył się do malutkiej klatki, gdzie Huggin, dyrektor więzienia, zamknął jego psa. Usiadł przed nim.
– Hau! – zaszczekał żałośliwie jego przyjaciel.
– Nie denerwuj się – pocieszył go. – Wyciągnę cię stąd.
Frigiel poszukał mechanizmu otwierającego. Znalazł zamek, ale klucza nie wypatrzył. Nie mógł uwolnić psa. Nie mógł nawet wziąć go na kolana. Sytuacja była tak bardzo niesprawiedliwa, tak beznadziejna, że chłopiec nie mógł powstrzymać chichotu właściwego osobie pozbawionej wszelkich złudzeń.
– Już niżej nie dało się upaść, co, Fluffy? – zapytał. – Cela ze skały macierzystej, w głębi oceanu…
Było to tak pozbawione sensu, że niemalże zabawne. Smętny śmiech wstrząsnął ramionami chłopca. Frigiel przyłożył rękę do krat i poczuł, jak pies przystawia do niej swój wilgotny pyszczek. Różowy język prześlizgnął się pomiędzy kratami, by polizać chłopcu dłoń.
– Hau! – zaszczekał Fluffy, szczęśliwy, że odzyskał swojego pana. Frigiel usłyszał zaś miarowe uderzenia psiego ogona o ściany klatki.
Uśmiechnął się. Po raz kolejny pies udzielał mu lekcji, której miał nigdy nie zapomnieć. Tym drobnym, pełnym radości poszczekiwaniem pies mówił mu: „Nieważne, gdzie jesteśmy, ważne, że jesteśmy razem”. I prawdą było to, że na swój sposób oraz za pośrednictwem środków, jakimi dysponował, Fluffy zawsze był przy nim, wraz ze swoim naiwnym psim optymizmem, który zmuszał czasami chłopca do tego, by skupić się na tym, co najistotniejsze.
Kropla wody spadła Frigielowi na czoło. Chłopiec podniósł wzrok. Sufit był mokry, podobnie jak pozostała część więzienia. Pomyślał o Lludzie Lawie oraz jego łodzi, tam wysoko, na powierzchni Lazurowej Zatoki. W tej chwili król i jego ludzie musieli już być daleko stąd. W efekcie chłopiec poczuł, jak znajome mrowienie opanowuje niespiesznie jego ręce. Magia ponownie zaczęła krążyć w jego ciele.
Druga kropla uderzyła go w czoło.
Woda.
Chłopiec wstał wiedziony intuicją. Uważnie przyjrzał się całemu pomieszczeniu, w którym był uwięziony. Najmniejszej szczeliny w tym bloczku skały macierzystej. Nie, słaby punkt tej celi stanowiły drzwi. Frigiel raz jeszcze przemyślał pierwszą lekcję magii wody, której w Jakarze udzielił mu Olvir, jego Sukkal.
– Kiedy tworzę złudzenie optyczne – powiedział sam do siebie – wykorzystuję cząsteczki wody, które występują w powietrzu. Gdybym mógł się posłużyć wilgotnością, która panuje tu wokół…
Usiadł w przepuszczanym przez kraty kwadracie światła, które rzucała latarnia z dyni zawieszona w korytarzu. Frigiel nigdy wcześniej nie uprawiał magii bez esencji. Valmar wyjaśnił mu, że niektórzy magowie potrafili czerpać magiczną energię bezpośrednio z bloków. Taki blok zmieniał się wówczas w skałę macierzystą, a mag mógł niezwykle szybko rzucić swój czar i nie musiał odwoływać się do zaklęcia magicznych esencji. Ale Valmar jednocześnie uściślił, że wyłącznie garstka magów opanowuje tę umiejętność po latach zaawansowanych studiów. Tak więc – zaczerpnąć energię z kilku cząsteczek wody, które krążyły w powietrzu? Na twarzy Frigiela zarysował się uśmiech.
Zapowiadało się, że zadanie będzie skomplikowane. Z pewnością pochłonie czas. Ale właśnie czas był tym, czego chłopcu nie brakowało. Stanowił całe bogactwo, które mu pozostało. Jeśli chce się stąd wydostać i uratować dziadka, musi skruszyć te drzwi. Wobec tego nawet jeśli to zadanie miało mu zająć całe tygodnie czy nawet miesiące, Frigielowi uda się wreszcie skoncentrować wilgotność panującą w celi w jeden potężny pocisk lodowy, który sprawi, że znajdujące się w niej żelazne elementy rozprysną się w drobny mak.
Podjąwszy decyzję, chłopiec zamknął oczy, położył ręce na kolanach i się skupił. Zorientował się, że cela była tak zimna oraz wilgotna, że nawet znajdując się wiele bloków dalej od lampy, mógł poczuć na swej skórze ciepło, jakie wydzielało światło. Było to znikome, odległe uczucie. Ale pociągało go, więc nie mógł się powstrzymać i podążył za nim. Wtedy magiczne mrowienie rozlało się po jego ręce. Pojawiło się tak prędko, że z zaskoczenia Frigiel aż się zakrztusił. Magia tu jest! Wystarczy tylko się nią posłużyć! Młody mag odzyskał spokój i spróbował skanalizować energię. Przygotował się mentalnie na przyjęcie znanego mu od bardzo dawna wrażenia, że tonie, oraz do uformowania w głowie lodowego pocisku, który zazwyczaj mroził mu krew w żyłach. Właśnie posługiwał się magią bez esencji! Już!
Frigiel w ogóle nie spodziewał się tego, co nastąpiło potem – wydawało mu się, że jakaś biała poświata zaczęła rosnąć, począwszy od miejsca tuż nad jego pępkiem. Była łagodna i niemalże przezroczysta. Im większa się robiła, tym bardziej go zagarniała i olśniewała. Chłopiec poczuł, jak delikatnie pieści jego skórę. Wtedy poświata niespodziewanie nabrała mocy i oślepiła go. Oczy Frigiela zaczęły płonąć. Sprawiały mu taki ból, że aż łzy pociekły chłopcu po policzkach. Rozbłysk światła wybuchł w jego głowie i odrzucił go do tyłu. Frigiel grzmotnął czaszką o podłogę, po czym stracił przytomność.
[1] Miałem nieopisane szczęście ujrzeć pewnego dnia na własne oczy blok pryzmarynu. To wspaniały kamień. Jak głosi legenda, pryzmaryn można spotkać jedynie w znajdujących się pod wodą budowlach, takich jak podwodne miasto Suratan. Pryzmaryn ma zielony kolor, który zależnie od padającego nań światła zmienia się i przechodzi od niebieskiego w niezwykle subtelny róż. Oto dlaczego pryzmaryn jest szczególnie poszukiwany w celach dekoracyjnych. Szkoda, że tak bardzo pachnie rybą (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 107).
Piski Fluffy’ego przywróciły Frigielowi świadomość. Migrena towarzysząca pobudce była tak silna, że chłopiec zadrżał, kiedy dotknął czoła. Wtedy też przypomniał sobie, co się właściwie wydarzyło. W pierwszej chwili upewnił się, czy jego bloczkom ocznym nic się nie stało. Odetchnął z ulgą. Wszystko było na swoim miejscu. Chłopiec otarł łzy i otworzył oczy.
Przeraził się. Wszystko, co znajdowało się przed nim, spowijała czerń. Przesunął rękę przed twarzą. Nie zobaczył jej. Oślepł!
Chłopiec cofnął się pod ścianę. Serce tłukło mu się w piersi i biło tak mocno, że echo jego bicia dudniło mu w głowie. Z otwartymi ustami i wstrzymanym oddechem Frigiel rozejrzał się wokół siebie, niezdolny dojrzeć żadnego szczegółu w pomieszczeniu. Ogarnął go paniczny strach.
Frigiel przetarł oczy i zmusił się, by oddychać spokojnie.
Wszystko było czarne. Nie, tam dalej, odrobina światła. W ciemności, w jakiej zatonął, ujrzał niewielki szary blok, który zdawał się unosić w powietrzu. Im bardziej mu się przyglądał, tym bardziej blok żółkł i nabierał blasku. Loch wokół bloczka odzyskiwał dawne kształty. Latarnia z dyni zawieszona w korytarzu wychynęła z mroku, po niej zaś drzwi i umieszczone w nich kraty, płytki ze skały macierzystej, klatka Fluffy’ego… Frigiel odzyskiwał wzrok. Maleńki blok światła wleciał do pomieszczenia niczym robaczek świętojański. Uderzył w ścianę, po czym odleciał w przeciwnym kierunku, obniżając nieco swój lot. Wtem nagle, w jednej chwili, wybuchł i znikł.
„Co się właśnie stało?” – zapytał sam siebie Frigiel.
Nie dana mu jednak była przyjemność dłuższego zastanawiania się nad odpowiedzią. Drzwi zaskrzypiały. Skrzypnięcie było ledwie słyszalne, ale przyciągnęło uwagę Frigiela, który zmarszczył brwi. Drzwi ponownie szczęknęły. Nikły promień światła wpadł do środka i przeciął na pół ciemność panującą w celi.
Drzwi były otwarte!
Frigiel zerwał się na równe nogi. Nie mógł uwierzyć w to, co widział. Udało mu się! Nie miał pojęcia jak, nie wiedział nawet, co się rzeczywiście wydarzyło, ale udało mu się! Z jego ust wyrwał się zwycięski okrzyk. Chłopiec wyrzucił ręce do góry.
– Udało mi się! – krzyknął na całe gardło. – Udało się!
Czuł tak wielką ulgę, że aż podskoczył.
– Co ci się udało? – zapytał jakiś głos.
Frigiel zamarł bez ruchu.
Jakiś cień stanął w uchylonych drzwiach, po czym otworzył je na oścież. Z końca jego ręki zwisał pęk kluczy. Oślepiony światłem z dyniowej latarni, które zalało pomieszczenie, Frigiel zmrużył oczy i przyłożył rękę do czoła. Drugi cień podszedł do pierwszego:
– Może śniło mu się, że udusił Banugga za to, że nas sprzedał Lluddowi?
Twarz chłopaka rozświetlił szeroki uśmiech.
– Abel? Alice?
Fluffy zaczął szczekać ze szczęścia. Frigiel rzucił się na przyjaciół i przytulił ich do siebie. Tak się cieszył, że ich widział! Po chwili jednak odsunął się o krok.
– Ale jak ty…? – zapytał, wskazując na klucze, które trzymała Alice.
– Huggin mi je pożyczył – powiedziała roześmiana dziewczyna. – Pamiętasz, jak na niego upadłam?
Podekscytowany Abel dorzucił z dumnym uśmiechem na twarzy:
– I zrobiła to celowo!
Frigiel pokiwał głową.
– Załapałem, Abel.
– Och, dobrze, dobrze! – odpowiedział Tarankańczyk, udając zirytowanego. – Jak będziesz nieuprzejmy, to cię tu zostawimy, a co!
To rzekłszy, wybuchł porozumiewawczym śmiechem. Alice i Frigiel poszli jego śladem, zakrywając sobie usta rękami, aby nie narobić zbyt wiele hałasu.
– Hau! – odezwał się zniecierpliwiony Fluffy. – Hau! Hau!
– Och, wybacz, Fluffeńku! – powiedziała Alice, podchodząc do klatki.
Dziewczyna uklękła, włożyła do zamka wiele małych kluczy, nim drobne drzwi ustąpiły. Pies wyskoczył z nich jak diabeł z pudełka i wiele razy okrążył loch podekscytowany, zanim rzucił się pod nogi swojego pana oraz jego przyjaciół, podskakując przy tym, by polizać ich twarze. Fluffy tak mocno machał ogonem, że tracił równowagę i kręcił się wokół własnej osi. Frigiel usiadł na chwilę i przytulił psa. Jak dobrze jest ponownie spotkać przyjaciół!
W korytarzu rozległ się stukot.
W jednej chwili w celi zapadła głucha cisza.
Alice z palcem na ustach wbiła spojrzenie w Abla i Frigiela, rozkazując im w ten sposób, aby milczeli. Przetoczyła się pod drzwi i zamknęła je tak dyskretnie, jak to było możliwe. Abel złapał Fluffy’ego, ujął jego pyszczek pomiędzy ręce i wycofał się do spowitego cieniem kąta celi. Ich oczom ukazała się ziemista twarz strażnika. Drugi stał tuż za nim. Mężczyzna powiódł spojrzeniem po całym lochu. Przerażający uśmiech zdeformował jego twarz, kiedy zauważył chłopca.
– Jak tam, Frigiel? – rzucił. – Podoba ci się w naszym hoteliku? Gdybyś tylko miał na coś ochotę: na potrawkę z królika, kawałek tarty z dyni, nie wahaj się poprosić! Chętnie zjemy to na twoich oczach, zanim zbijemy ten twój łeb na kwaśny bloczek!
Donośny śmiech strażnika poniósł się po korytarzu, tuż po nim śmiechem wybuchł jego kolega.
Na to Fluffy wydostał pyszczek spomiędzy rąk Abla:
– Hau! – szczeknął, jakby protestował przeciw okrucieństwu strażników.
Frigiela oblał zimny pot, który skroplił mu się na karku. Ujrzał potępiające spojrzenie, jakie Alice rzuciła Ablowi. Co się stanie, jeśli strażnik dostrzeże, że klatka Fluffy’ego jest otwarta? Albo zobaczy Tarankańczyka przyczajonego pod ścianą? Mężczyzna uniósł pochodnię na wysokość twarzy i zbliżył ją do prętów.
– O ile chłopak najpierw sam z siebie nie wciągnie własnego psa! – rzucił złośliwą uwagę strażnik stojący za pierwszym mężczyzną.
Ten zaś odwrócił się do kolegi, po czym obaj parsknęli śmiechem jak dwójka rozbawionych dzieciaków. Chwilę później ruszyli dalej na obchód, dumni ze swojego błyskotliwego żartu. Alice utrzymała palec przy ustach aż do momentu, w którym kręte korytarze Suratanu nie stłumiły całkowicie odgłosu ich kroków.
Następnie dziewczyna wstała, chwyciła pęk kluczy, przełożyła rękę przez kraty i ponownie otworzyła drzwi.
– Chodźmy, nie ma co się ociągać – powiedziała. – Huggin szybko się zorientuje, że brakuje mu kluczy.
Zniknęła w korytarzu, a Abel ruszył za nią. Fluffy pędem pobiegł za nimi. Uświadomiwszy sobie, że został sam w celi, Frigiel zdjęty nieuzasadnionym strachem zadrżał na myśl o tym, że drzwi ponownie się zamkną i przyjaciele go opuszczą. Rzucił się ku wyjściu. Poczuł wielką ulgę, kiedy znalazł się w korytarzach Suratanu zbudowanych z bloków pryzmarynu oraz nasiąkniętych wodą gąbek. Nie był jeszcze wolny, ale przynajmniej nie tkwił dłużej w lochu o sześciu ścianach ze skały macierzystej.
Chłopiec zamknął za sobą drzwi, by te nie zwróciły uwagi przechodzących strażników. Kiedy zamek wszedł w wydrążony w skale zaczep, na podłodze zarysował się kwadrat światła wpadającego przez okienny otwór z kratami. Frigiel zmrużył oczy. Pośrodku celi lewitował blok skały macierzystej. Chłopiec był pewien, że nie widział go, kiedy do niej wchodził. Czy to blok, który stworzył, kiedy usiłował zaczerpnąć energię wody zawartą w powietrzu i kiedy oślepił go ten rozbłysk światła?
– Frigiel?
Abel i Alice czekali na niego. Ruszyli w lewą stronę korytarza. Chłopiec dał im znak ręką.
– Nie, tędy! – wyszeptał, wskazując przeciwny kierunek.
Alice zmarszczyła brwi:
– Strażnicy właśnie ruszyli w tamtą stronę!
– Tak – odparł Frigiel – ale w jednej z cel zobaczyłem mojego dziadka! On też został uwięziony w Suratanie!
Abel i Alice wymienili spojrzenie pełne niedowierzania, po czym podeszli do chłopca.
– Twój dziadek? – zapytał Abel. – Ten, o którym myślałeś, że nie żyje?
Frigiel przytaknął.
– Tak! On nie umarł! – jego głos zadrżał, kiedy wypowiadał te słowa.
Abel przyjrzał mu się z uśmiechem wyrażającym szczęście.
– W takim razie chodźmy go poszukać.
Puścili się biegiem w głąb korytarza.
– Uwaga! – krzyknęła do nich Alice.
Ale całkowicie zaślepiony ekscytacją Frigiel usłyszał dziewczynę, kiedy było za późno. Poczuł, jak jego stopa zapada się delikatnie w podłogę.
KLIK!
Strażnicy umieścili pomiędzy płytkami płytę naciskową.
BUM! Za plecami chłopców opadła krata. Umieszczony w suficie blok dźwiękowy zapiszczał przeraźliwie[1]. Nie mogli się już cofnąć. Cela, w której tkwił jego dziadek, znajdowała się kilka kroków przed nimi. Jeszcze mogli do niej dobiec i wówczas Frigiel odnalazłby Ernalda. Wtem jednak w głębi korytarza rozległy się kroki strażników zmierzających szybko w ich stronę.
[1] Biedny Rengaw! To pierwszy muzyk, który zrozumiał, że blok dźwiękowy można nastroić. Odkrył również, że w zależności od powierzchni, na której się go umieści, słynny blok może wydać dźwięk o niskim tonie (wykorzystywany na statkach jako klakson) lub dźwięk perkusji. Podbudowany własnymi odkryciami Rengaw pragnął stworzyć instrument pozwalający komponować najpiękniejsze symfonie. Nie wyobrażał sobie nawet, że długi, w jakie przez to wpadnie, sprawią, że odwiedzi każde więzienie w królestwie, aby nastroić bloki dźwiękowe na właśnie tę wysoką nutę, która charakteryzuje więzienne alarmy! (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 37).