1 Dedykacja
2 ***
3 Kilka słów o nazwiskach, miejscach i datach
4 Wstęp
5 Preludium. Początki islamu i koniec starożytności
6 CZĘŚĆ I. PODBÓJ, 700–820
7 1. Otwarcie
8 2. Kłopoty w raju
9 3. Sokół Kurajszytów
10 4. Nowy emirat
11 CZĘŚĆ II. TRANSFORMACJA, 820–929
12 5. Emirat na skraju przepaści
13 6. Stworzenie Al-Andalus
14 7. Święci i grzesznicy
15 8. Królestwa wiary
16 CZĘŚĆ III. TRYUMF, 929–1030
17 9. Słońce wschodzące na Zachodzie
18 10. Olśniewające miasto
19 11. Wszyscy ludzie kalifa
20 12. Jasna ozdoba
21 13. Dowódca, kalif, jego żona i jej kochanek
22 14. Szambelan zwycięzca
23 15. Upadek domu Umajjadów
24 CZĘŚĆ IV. CHAOS, 1030–1220
25 16. Wspomnienie o rzeczach minionych
26 17. Powrót króla
27 18. Najemnik w królestwie filozofii
28 19. Straszny, szybki miecz
29 20. Wiara i siła
30 21. Afrykański kalifat
31 22. Złoty wiek
32 CZĘŚĆ V. POWTÓRNA ROMANIZACJA, 1220–1482
33 23. Wielka gra
34 24. Półksiężyc pod naporem Krzyża
35 25. Perła w naszyjniku
36 26. Bogaty z woli Boga
37 27. Opowieści z Alhambry
38 CZĘŚĆ VI. RESZTKI, 1482–1614
39 28. Ostatnie westchnienie
40 29. Najświętsza Maria Panna i chusta
41 30. W drodze z Ricote
42 Epilog. Al-Andalus bez Maurów
43 Ilustracje
44 Podziękowania
45 Umajjadzcy emirowie i kalifowie Kordoby
46 Nasrydzcy emirowie i ważne postaci
47 Przypisy
48 Słownik
49 Prace cytowane
Peterowi Vladimirowi Catlosowi (1923–2013)
i
Dzintrze Lii Catlos, z domu Liepinš (1928–2004)
Ucz się w czas siewu,
w żniwa nauczaj,
raduj się zimą1.
William Blake
1 Cytat z Zaślubin Nieba i Piekła w przekładzie W. Juszczaka, w: W. Blake, Milton; Zaślubiny Nieba i Piekła, Universitas, Kraków 2001. [wróć]
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
Czytelnicy będą musieli stawić czoło wielu dziwnym i obco brzmiącym nazwom, które pojawiają się w tej książce. Arabskie (i hebrajskie) nazwiska składają się z wielu elementów, zwykle imienia i ciągu patronimików (np. co w arabskim znaczy – odpowiednio – „syn” lub „córka”) oraz tytułów zawodowych i honorowych, a także innych, odnoszących się do miejsca pochodzenia lub zamieszkania, rodu, plemienia czy godnego uwagi osiągnięcia. Daną osobę można określać dowolnym z nich. Na przykład kalif Abd ar-Rahman III był Abd ar-Rahmanem Ibn Muhammadem Ibn Abd Allahem an-Nasirem ad-Dinem Allahem. Na ogół nazywa się go „Abd ar-Rahmanem” lub „An-Nasirem” (ale nigdy „Abdem” ani „Rahmanem”). „III” jest współczesnym dodatkiem; w owej epoce władcom nie przydawano z reguły liczebników porządkowych. Patronimik może funkcjonować jako nazwisko, zwłaszcza jeśli odnosi się do przodka, którego uważa się za wybitną postać albo za założyciela rodu. I tak na przykład o Alim Ibn Ahmadzie Ibn Sa’idzie Ibn Hazmie zwykle pisze się jako o „Ibn Hazmie”. Jego szerszą rodzinę można nazwać „Banu Hazm” (synowie, potomkowie lub ród Hazm).
W dezorientację mogą również wprawiać łacińskie imiona chrześcijańskie, choćby dlatego, że niektóre z nich były w pewnych okresach bardzo popularne i namnożyło się tylu Alfonsów, Piotrów i Sanchów, że ich rozróżnienie może przyprawić o zawrót głowy nawet doświadczonego mediewistę.
Aby czytelnik nie pogubił się w gąszczu jednostek, grup i obcojęzycznych terminów, na końcu książki załączam tabelę kalifów umajjadzkich i emirów nasrydzkich oraz słowniczek z listami głównych dynastii, klanów i grup etnicznych, a także innymi wyrazami.
Arabskie nazwy miejscowości w Al-Andalus podaję w nawiasach, normalnie za pierwszym razem, kiedy pojawiają się w tekście.
Wszystkie daty w tekście podane są według rachuby lat kalendarza tak zwanej ery powszechnej (p.e.p./e.p.)2, adaptacji chrześcijańskiego kalendarza gregoriańskiego (p.Ch./AD), który w 1582 roku zastąpił kalendarz juliański. Opiera się on na mającym 365,25 dni roku słonecznym, który zaczyna się 1 stycznia i jest liczony od daty narodzenia Chrystusa (obecnie uważa się, że było to w 4 roku p.n.e.). W kalendarzu wizygockim lata liczono od 38 roku p.n.e., początku formalnego panowania rzymskiego nad Hispanią. Era ta, zwana „hiszpańską”, trwała według kalendarza juliańskiego w latach od narodzin Chrystusa (AD, czyli Anno Domini – „roku Pańskiego”). W średniowiecznej Katalonii czasami datowano dokumenty według okresów indykcji, czyli lat panowania władców Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Stosując się do kalendarza juliańskiego, nowy rok często liczono od 25 marca, przypuszczalnej daty poczęcia Jezusa, ale w końcu powrócono do ogólnie przyjętej daty 1 stycznia.
W hidżrze, czyli muzułmańskim kalendarzu AH, rok ma dwanaście miesięcy księżycowych liczonych od 16 lipca 622 roku, który jest datą wiązaną z wyjazdem Mahometa do Medyny (hidżrą) i uważaną za początek muzułmańskiej ummy. Ponieważ rok hidżry jest krótszy od słonecznego, dni w jednym kalendarzu nie pokrywają się dokładnie z dniami w drugim. Dlatego jeśli nie podaję określonej pojedynczej daty, jeden rok hidżry traktuję zwykle jako obejmujący dwa lata naszej ery, na przykład 720 AH jako 1320/1321. Zdarzało się, że muzułmanie na ziemiach będących wcześniej pod panowaniem władców chrześcijańskich używali również kalendarza chrześcijańskiego, zwłaszcza w kontekstach związanych z rolnictwem, ponieważ odpowiadał on porom roku.
1 W niniejszym przekładzie stosuję się do zasad polskiej ortografii i uproszczonej transkrypcji wyrazów arabskich oraz przyjętego w języku polskim nazewnictwa geograficznego i historycznego, w związku z czym pomijam wyjaśnienia autora skierowane do czytelnika oryginału angielskiego (przyp. tłum.). [wróć]
2 W języku polskim używa się określeń „nasza era” i „przed naszą erą”, przy czym w datach odnoszących się do wydarzeń, które rozegrały się w naszej erze, najczęściej nie stosuje się dodatku „naszej ery” (n.e.), dlatego dalej trzymam się tej normy (przyp. tłum.). [wróć]
Historię muzułmańskiej Hiszpanii opowiadano wielokrotnie i na różne sposoby – jako „zderzenie cywilizacji”, obcy najazd na kontynent europejski, teatr rekonkwisty, krucjatę i świętą wojnę albo jako okres tolerancji religijnej i pokojowego współistnienia (convivencia). Na ogół opowieść ta zaczyna się od wylądowania na brzegach chrześcijańskiej Hiszpanii wodza Berberów Tarika Ibn Zijada i klęski, jaką zadał władającym nią Wizygotom. Pod panowaniem arabskich Umajjadów Al-Andalus – muzułmańska Hiszpania – rozkwita. Muzułmanie, chrześcijanie i żydzi żyją tutaj w zgodzie, przekształcając Al-Andalus w kosmopolityczne arabskie społeczeństwo i czyniąc Kordobę „ozdobą świata”, magnesem przyciągającym uczonych i wzorem kosmopolitycznego oświecenia. Tuż po roku 1000 imperium to upada i o Al-Andalus toczą wojny chrześcijanie, którzy chcą „odbić” Hiszpanię, i purytańscy Berberowie, którzy prześladują chrześcijan i żydów. Gdy chrześcijanie zdobywają przewagę, muzułmanie zostają otoczeni w emiracie Grenady, ostatniej enklawie islamu w Hiszpanii. Oblężenie trwa do roku 1492, kiedy Królowie Katoliccy Ferdynand i Izabela zdobywają ją, wysyłają jej pokonanego władcę Boabdila na wygnanie, kładą kres historii Al-Andalus i rozpoczynają epokę prześladowań innowierców.
Niemal wszystkie te historie łączy przeświadczenie, że sedno tych wydarzeń tkwi w religii, że muzułmańskie i chrześcijańskie państwa zaangażowały się w konflikt, który określała ich religijna tożsamość i ideologia. Chrześcijaństwo, judaizm i islam postrzegane są jako aktorzy odgrywający operową historię na scenie wieków. Podkreślając ich rzekome przewagi cywilizacyjne, chrześcijan i żydów przedstawia się jako Europejczyków, a muzułmanów jako obcych kulturowo „Maurów”. Taki punkt widzenia nastawia odbiorców nostalgicznie i moralizatorsko i jest pociągający właśnie dzięki melodramatycznym i nadmiernym uproszczeniom.
Jednak jako rzetelny opis historii nastawienie to ma poważne ograniczenia. Przede wszystkim korzeni muzułmańskiej Hiszpanii trzeba szukać nie w roku 711 ani nawet w 622, kiedy Mahomet wyruszył z Mekki, ale w szerszym kontekście krajów basenu Morza Śródziemnego w późnej starożytności, w świecie upadających imperiów i wdzierających się na ich tereny „barbarzyńców”. Była to epoka, w której chrześcijaństwo, judaizm i islam, wszystkie wewnętrznie podzielone na różne odłamy, dopiero zaczynały stopniowy proces samookreślenia, wciąż pozostając bardzo mocno ze sobą powiązane. Końca muzułmańskiej Hiszpanii wcale nie wyznacza 1 stycznia 1492 roku, kiedy to Boabdil przekazał Ferdynandowi i Izabeli klucze do Alhambry. Setki tysięcy dyskryminowanych i przymusowo nawracanych na chrześcijaństwo muzułmanów pozostawały w Hiszpanii aż do roku 1614, kiedy zostali ostatecznie wypędzeni. Muzułmański podbój Al-Andalus nie był skutkiem celowego dążenia do zdobycia dominacji nad światem ani częścią świętej wojny. Miał złożone przyczyny i wynikał w równym stopniu z wykorzystywania nadarzających się okazji, jak z ideologii. I podobnie idee rekonkwisty i krucjaty były późniejszymi wynalazkami, na które powoływano się tylko od czasu do czasu, gdy odpowiadało to interesom chrześcijańskich mocarstw. Okres od 711 do 1492 roku nie był epoką nigdy niegasnącego konfliktu religijnego; muzułmanie i chrześcijanie na Półwyspie Iberyjskim więcej czasu żyli w pokoju, niż spędzali na wojnach, a i te toczyli nie tylko ze sobą, ale też między sobą. Chrześcijańscy władcy na ogół nie wypędzali muzułmanów z podbitych ziem, lecz starali się skłonić ich do pozostania. I w większości wypadków ci drudzy zostawali, wybierając życie na ziemi przodków jako poddani niewiernych królów.
Jeśli chodzi o Maurów, termin ten odnosi się do mieszkańców Mauretanii, co jest starą rzymską nazwą obszaru, który Arabowie zwali Al-Maghrib („zachodem”) i który obejmuje większość obecnego Maroka i Algierii. Łacińscy kronikarze określali ludzi z tamtego regionu mianem Mauri i słowo to pojawiło się w języku hiszpańskim jako moro. Ostatecznie moro zaczęło oznaczać w kastylijskim hiszpańskim muzułmanina, chociaż w języku angielskim nabrało pod wpływem rasistowsko zabarwionego określenia „Blackamoor” z epoki elżbietańskiej, oznaczającego ciemnoskórego afrykańskiego łotra, dodatkowego pejoratywnego znaczenia. Kłopot z używaniem nazwy Maur na określenie muzułmanów w średniowiecznej Hiszpanii leży w tym, że implikuje to, iż byli oni obcokrajowcami etnicznie różniącymi się od autochtonów. Tymczasem w istocie na Półwysep Iberyjski przybyło stosunkowo niewielu muzułmanów z innych krajów. Al-Andalus stała się krainą islamską wskutek przejścia na tę wiarę jej rodowitych mieszkańców, a zatem przeważająca część ludności miała rdzenne pochodzenie i nie była ani bardziej obca, ani mniej europejska niż hiszpańscy chrześcijanie.
Oczywiście sama „Hiszpania” jest niewłaściwą nazwą, jeśli stosuje się ją w odniesieniu do tych ziem w okresie średniowiecza. Naród i kultura dzisiejszej Hiszpanii to współczesne, nie średniowieczne zjawiska. Jedność, jaką zakłada narodowa kultura hiszpańska, jest złudna jeszcze dzisiaj, a w wiekach średnich po prostu nie istniała. Mówiąc o księstwach, którymi rządzili w tym okresie chrześcijańcy władcy, lepiej jest używać tej nazwy w liczbie mnogiej – „Hiszpanie”. Ilekroć w niniejszej książce występuje słowo „Hiszpania”, odnosi się ono po prostu do Półwyspu Iberyjskiego – kraju, który Wizygoci i ich rzymscy poprzednicy nazywali Hispanią, a Arabowie Al-Andalus (co było prawdopodobnie zniekształconą wersją wizygockiego landahlauts, czyli „posiadłości odziedziczonej”). Innymi słowy, samo użycie terminu „Hiszpania mauretańska” – anachronicznego wymysłu angloamerykańskiego – przywołuje rasistowsko zabarwiony, podszyty romantycznym orientalizmem i nieprawidłowy obraz historii Al-Andalus i islamu na półwyspie, obraz, który legł u podłoża nieporozumień i błędnych przedstawień tego rozdziału europejskiej historii. Równie drażliwa jest sprawa „Europy”. To także współczesne pojęcie. Podobnie jak muzułmanie, którzy określali swoją strefę jako dar al-islam („przybytek islamu”), europejscy chrześcijanie myśleli, że żyją w „chrześcijaństwie”, nie w „Europie”, i na pewno nie uważali się za Europejczyków.
Oddzielenie faktów od mitów ma istotne znaczenie, ponieważ muzułmańska Hiszpania jest nie tylko ważnym elementem historii krajów śródziemnomorskich, Europy, islamu i Zachodu, ale również dzisiaj pozostaje sprawą dużej wagi. Wielu polityków i postaci publicznych, w tym niemało naukowców, nadal postrzega historię Zachodu jako dzieje konfliktu między dwiema zasadniczo sprzecznymi cywilizacjami: chrześcijańską (lub, od niedawna, judeochrześcijańską) i islamską. Ten pogląd jest niezmiernie pociągający zarówno ze względu na swoją prostotę, jak i dowartościowujący charakter, więc eksperci i demagodzy wszelkiej maści często przywołują go na usprawiedliwienie agresji i ucisku. Dla innych Al-Andalus jest wyidealizowaną wizją przednowoczesnego oświecenia, którą powinniśmy naśladować w dzisiejszym, rzekomo mniej tolerancyjnym świecie. Ale to też jest złudzeniem. W samej Hiszpanii prawicowi politycy wciąż czerpią z etosu La Reconquista, silnego narodowego mitu, który jest dogodnym usprawiedliwieniem dominacji Kastylii nad innymi regionami półwyspu, mimo że branża turystyczna propaguje ugrzeczniony obraz Hiszpanii jako „kraju trzech religii” i żyjących w harmonii chrześcijan, muzułmanów i żydów.
Istnieją zasadne powody do podkreślania wagi tożsamości religijnej w tej historii, poczynając od dość oczywistego faktu, że mówimy o islamskiej Hiszpanii jako o „islamskiej Hiszpanii”. Tożsamość religijna była w wielu sytuacjach najważniejszym aspektem, w jaki ludzie siebie postrzegali. Dyktowała ona, jakiemu ustrojowi prawnemu podlegają i – w teorii – z kim mogą wziąć ślub lub uprawiać seks, jakich zawodów się imać, jaki jest ich status społeczny i ekonomiczny, jakie mają płacić podatki, jakie ubrania mogą nosić, co wolno im jeść, i wszystkie inne szczegóły życia codziennego. Jest wiele źródeł historycznych, zarówno chrześcijańskich, jak i muzułmańskich, poczynając od najwcześniejszych łacińskich i arabskich opisów podboju, poprzez powstanie tradycji Świętego Jakuba, „pogromcy muzułmanów” (Santiago Matamoros) i legendę o Cydzie, a na wezwaniach różnych władców muzułmańskich do dżihadu kończąc, które przedstawiają tę historię jako konflikt o podłożu religijnym. Wiele wojen toczonych na półwyspie zostało uświęconych przez papieży, którzy zwali je krucjatami, powstało tu też kilka organizacji, które w założeniu miały walczyć z niewiernymi. Zwykli muzułmanie mogli służyć jako mudżahidowie stacjonujący w ufortyfikowanych klasztorach rozsianych w strefie przygranicznej, natomiast w chrześcijańskiej Hiszpanii najazdy stały się w tak dużym stopniu sposobem życia, że historycy scharakteryzowali ją jako „społeczeństwo zorganizowane dla potrzeb wojny”.
Powiedziawszy to, trzeba zauważyć, że ludzie są istotami zbyt skomplikowanymi, by można ich zredukować do roli żywych karykatur wyznawanych przez nich ideologii religijnych. Tożsamość religijna była tylko jednym ze sposobów, w jaki wyobrażali sobie swoje miejsce w świecie. Postrzegali siebie również jako członków grup etnicznych, poddanych królów, mieszkańców miast i osiedli, przedstawicieli zawodów i członków kolektywów, poszukiwaczy wiedzy, sprzedawców i klientów, mężczyzn i kobiety, kochanków i przyjaciół. I bardzo często więzi te okazywały się silniejsze od związków łączących ludzi ze względu na wspólne wyznanie. Co więcej, w społeczeństwie podzielonym formalnie przez religię rywalami i konkurentami jednostki, czy to w sprawach osobistych, czy też politycznych lub finansowych, byli na ogół członkowie tej samej wspólnoty wyznaniowej; w rezultacie jej naturalnymi sprzymierzeńcami stawali się często członkowie innych grup. Konflikty dużo częściej wybuchały wewnątrz tych wspólnot niż między nimi. A zatem jest to także historia pełna epizodów solidarności między wyznawcami różnych religii i członkami różnych grup etnicznych, sojuszy i przyjaźni, zarówno między władcami, jak i pospólstwem, zawieranych wbrew przynależności religijnej, oraz współpracy poetów, muzyków, artystów, uczonych i teologów odmiennych wyznań.
Jednak te międzyreligijne związki rzadko trafiają do narracji historycznej. Problem ten wynika po części z natury naszych źródeł. Większość materiałów piśmiennych została stworzona przez władców, urzędników i kler – uprzywilejowanych mężczyzn, którzy sami przyczyniali się do upowszechniania przekonania, że tożsamość religijna jest podstawą społeczeństwa, i którzy mieli polityczny i osobisty interes w portretowaniu dziejów jako moralnej walki wyznawców prawdziwej (to znaczy swojej) religii z wszystkimi innymi. Z formalnego punktu widzenia autorytet władców zależał od ich zdolności do przedstawiania siebie jako prawowitych strażników boskiego porządku, tak więc dążyli do wyrażania swojego programu w języku wiary. W epoce, w której generalnie przypisywano działanie świata woli Boga, wydarzenia historyczne często wyjaśniano w kategoriach religijnych, jako boską karę lub nagrodę.
Kroniki i historie wykorzystywane przez historyków jako materiały źródłowe i stanowiące znaczną część zachowanych do naszych czasów dowodów były spisywane lub kompilowane wiele lat, a nawet wieków po wydarzeniach, które przedstawiają. W rezultacie są one zniekształcone z powodu upływu czasu oraz uprzedzeń, ideałów, interesów, wspomnień, aspiracji i przekonań ich autorów. Poza tym historii nie pisano dla potrzeb edukacji czy rozrywki; były one dokumentami politycznymi, które miały wspierać roszczenia władców, rodów lub jednostek poprzez gloryfikowanie ich przodków i ustanawianie historycznych precedensów prowadzonej przez nich polityki. Średniowieczni kronikarze, którzy zabierali się do opisywania przeszłości w celu usprawiedliwienia współczesnej im polityki, uciekali się zarówno świadomie, jak i nieświadomie do przesady, zniekształcania faktów i wymysłów.
A zatem jednym z zadań historyka jest ocena stronniczości i nieścisłości, które są nieodłącznymi składnikami tych źródeł, i dążenie do odkrycia rzeczywistości ukrytej za proklamacjami, mitami, legendami, błędnymi przedstawieniami faktów, sprzecznościami i tworzącymi ten opis starannie spreparowanymi fikcjami historycznymi. Celem jest określenie, co rzeczywiście kierowało ludźmi i jakie siły naprawdę wpływały na kształt wydarzeń, nawet jeśli nigdy nie uda się definitywnie ustalić szczegółów. Historyk nie powinien nikomu przypisywać win, oceniać wad czy zalet ani moralizować; jego celem jest po prostu zrozumieć. Tak więc żadna książka nie może być w dobrej wierze „definitywną”, „prawdziwą” czy „rzeczywistą” historią muzułmańskiej Hiszpanii, bo po prostu trzeba brać pod uwagę zbyt wiele czynników i rozwikłać zbyt wiele niejasności. Dzisiejsi historycy, choćby starali się być jak najbardziej oświeceni i samokrytyczni, nie są bynajmniej dużo mniej skłonni do tendencyjności i uprzedzeń niż ich średniowieczni poprzednicy. Bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie, mamy pociąg do pisania historii, które odzwierciedlają i uwypuklają nasze ideały, albo do gry pod naszą publiczkę.
Co do niniejszej książki, to przedstawia ona „nową historię” muzułmańskiej Hiszpanii w dwóch znaczeniach tego określenia. Po pierwsze, zamiast podążać utartym szlakiem opowieści o powstaniu i upadku Al-Andalus, postanowiłem stworzyć od podstaw świeżą fabułę i starałem się na tyle, na ile pozwalała mi na to ekonomika publikacji, zajrzeć za kulisy i zbadać dynamikę wydarzeń, które są często przesłonięte przez inne, ale odgrywają ważną rolę w tworzeniu historii: dziejów kobiet, niewolników, renegatów i funkcjonariuszy. W tym studium oparłem się w dużej mierze na ogromnej liczbie nowatorskich badań tekstów oraz dzieł sztuki prowadzonych w ostatnich latach zwłaszcza przez naukowców z Hiszpanii, innych krajów europejskich i Afryki Północnej, a także na odkryciach archeologicznych. Badania te zmieniły nasze rozumienie Al-Andalus, ale wiele z nich nie dotarło jeszcze do czytelników niehiszpańskojęzycznych.
I na koniec pozostaje sprawa wiary. Zarówno muzułmańskie, jak i chrześcijańskie państwa średniowiecznej Hiszpanii zostały świadomie określone przez ich orientację religijną i wspólnota religijna była dla ich mieszkańców głównym filarem społecznej tożsamości. Ale nie jedynym. A poza tym przez dużą część dziejów tych państw większość ich władców – i większość poddanych – zachowywała się często w sposób sprzeczny z deklarowaną ideologią religijną. A zatem w jakim stopniu dochowywali jej wierności? Oczywiście odpowiedź brzmi, że w nie większym ani mniejszym niż my. Nie byli też ani większymi, ani mniejszymi od nas idealistami. Byli ludźmi z wszystkimi naszymi niedoskonałościami, pełnymi sprzeczności, zdolnymi zarówno do aktów strasznego okrucieństwa, jak i wielkiej wspaniałomyślności, samolubnymi i skłonnymi do poświęceń, ale i wyrachowanej racjonalizacji swych zachowań, a do tego więźniami swych ciał, niewolnikami ambicji, próżności i żądz. Krótko mówiąc, byli tacy jak my, i właśnie to sprawia, że warto dzisiaj czytać ich historię.