– Proszę o spokój, proszę o spokój – nawoływała bezskutecznie. – Jeżeli będziemy mówili wszyscy jednocześnie, nie skończymy spisywać naszych postulatów do usranej śmierci – czekała chwilę, by ryknąć na cały głos. – Zamknijcie wreszcie gęby!
– Lista z postulatami – krzyknął Wąsaty, a dokończył dopiero po zapadnięciu ciszy. – Na ten moment jest już zamknięta.
– A co zrobimy z tymi, które podrzucają nam z innych zakładów? – nie dawała za wygraną Kobieta.
– Wrócimy do nich w odpowiednim czasie – zaproponował Dżinsowiec.
– Tak zrobimy – zgodził się jednobrzmiący chór.
– To proponuję godzinną przerwę na wypełnienie naszych pustych żołądków, po której przystąpimy do wyboru komitetu strajkowego i jego przewodniczącego – ogłosił Wąsaty.
Wychodzili w milczeniu. Dziewczyna przyglądała się z zainteresowaniem przechodzącym mężczyznom. Fascynował ją wygląd ich twarzy, widoczna na nich duma, świadomość własnej wartości, a przede wszystkim przejęcie historyczną misją. Poza tym emanowała z nich siła walki i charakteru. Ceniła u ludzi te cechy, których brakowało osobnikom z Komórki H1. Może z tego powodu nie akceptowała Jednojajowego, ponieważ swoją mentalnością i postawą bardzo ich przypominał. Tylko Inteligent potrafił czasami okazywać jakieś emocje, ale on należał do wyjątków, dlatego lubiła z nim pracować.
Kiedy sala opustoszała, Inteligent podszedł do Jednojajowego, szepnął mu coś do ucha, po czym zachęcił do opuszczenia sali. Na zewnątrz skierował się do budynku stojącego po przeciwległej stronie. W środku znajdowała się spora grupa ludzi siedzących w milczeniu pod ścianami. Na widok Jednojajowego poderwali się, wznosząc powitalne okrzyki. Ten spojrzał podejrzliwie na Inteligenta, ale rozchmurzył się natychmiast na widok jego roześmianej twarzy.
– To pana ludzie – wyjaśnił Inteligent. – Pomogą panu w przejęciu inicjatywy podczas wyboru składu komitetu strajkowego i objęciu jego przewodnictwa.
– Przecież – wahał się Jednojajowy – mnie tu nikt nie zna, nie obdarzą mnie zaufaniem. Poza tym – wskazał na swoją marynarkę, a także koszulę i krawat – nie pasuję do nich.
– Te obawy niech pan pozostawi nam – ucięła Dziewczyna. – Taka okazja może się drugi raz nie zdarzyć.
– Pani za dużo gada – wybuchem złości usiłował ukryć swoje obawy i niezdecydowanie. – A w ogóle... Polityka nie jest zajęciem dla kobiety.
Spoglądała na niego, a jej spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Wewnątrz odczuwała jednak satysfakcję, a nawet wdzięczność. Wszak do tej pory nikt nie nazywał jej kobietą, nawet się za taką nie uważała. Co prawda z wyglądu przypominała tę płeć, miała typowy dla niej wygląd, ale... To zewnętrzne podobieństwo nie szło w parze z charakterystycznymi dla tej płci walorami psychicznymi. Bezwiednie przeniosła wzrok na Inteligenta, żałując, że słowa o kobiecie nie padły z jego ust.
– Podajcie panu przewodniczącemu – poprosił Inteligent wiwatujących mężczyzn – coś do picia i jedzenia.
– Kawy, jeżeli to możliwe? – zwrócił się do nich Jednojajowy i szepnął usprawiedliwiająco do Inteligenta: – Kawa pomaga mi w zebraniu myśli.
Z kubkiem w ręce usiadł na rozłożonym styropianie, który na noc zamieniał się w materac dla strajkujących robotników. Lecz nie to zaprzątało jego myśli. Musiał przystąpić do działania, do którego nie był przygotowany, gdyż zmieniające się wydarzenia w ostatnich dniach wyprzedzały zdolności percepcyjne jego umysłu. Co prawda zamierzał wpływać na bieg historii, ale nie nadawał się na robotniczego trybuna. Dobrze czuł się na czele kanapowej partii politycznej oraz w roli politycznego awanturnika i intryganta. Do jego ulubionego zajęcia należało wypuszczanie na polityczne salony różnej maści bulterierów dla osrywania i osikiwania politycznych przeciwników. Poza tym brakowało mu politycznej intuicji i zdolności do politycznych kompromisów. Wypita kawa nie rozjaśniła jego umysłu, a bezlitosny upływ czasu pogarszał kiepskie samopoczucie.
– Nie jestem w stanie... – zaczął odważnie, lecz natychmiast urwał, kaszląc udanie. – Nie jestem przygotowany do... – wskazał w stronę sali BHP.
– Jest pan pospolitym tchórzem – syknęła bez emocji Dziewczyna, po czym zwróciła się do Inteligenta: – Zwijamy manatki, niech sobie radzi sam.
– Czy ja muszę – purpurowa twarz Jednojajowego wyrażała oburzenie – słuchać tych impertynencji? Już mówiłem, że pani powinna znać swoje miejsce w szeregu.
Szuranie butami na korytarzu odwróciło uwagę Jednojajowego od Dziewczyny. Nabrał powietrza w płuca i spojrzał błagalnie na Inteligenta. Ten uniósł rękę z zegarkiem i polecił zdecydowanym tonem:
– Idziemy.
– Ale... – Jednojajowy wypuścił głośno powietrze.
Inteligent spojrzał na Dziewczynę, która skinęła głową. Porozumiewanie się bez słów było jedną z przyczyn, dla których lubiła z nim pracować. Poruszyła bezdźwięcznie ustami, na co Inteligent ruszył do drzwi.
Wybór członków do zakładowego komitetu strajkowego przebiegał bez większych zakłóceń. Właściwie jego skład ukształtował się już w czasie prowadzenia akcji strajkowej. Pewne wątpliwości wzbudziła jedynie kandydatura Jednojajowego. Kobieta rozmawiała chwilę z Wąsatym, po czym wdrapała się na krzesło i wskazała na Jednojajowego.
– Ktoś ty i skąd się tu wziąłeś?
– Jeżeli zadajesz takie pytanie, to znaczy, że nie znasz wszystkich strajkujących – zaatakował ją jeden z ludzi Inteligenta. – Jest z nami od początku strajku i dał się poznać jako dobry organizator i nie byle jaki pyskacz. Żaden kierownik mu nie podskoczył, a partyjniaków przeganiał, gdzie pieprz rośnie.
– Wielu jest tu takich – Kobieta spoglądała wyzywająco na grupę ludzi Inteligenta – co węszą jak psy, a sikać biegają do Esbecji albo komitetu.
– Prawda – padło wiele głosów. – Tajniaków nam nie brakuje.
– Znacie go? – pytanie Kobiety padło w stronę grupy mężczyzn otaczającej Jednojajowego. – Gwarantujecie, że to jeden z nas?
– Kieruje strajkiem jak ten – zapewnił chór mężczyzn, a ich ręce wskazywały na Wąsatego –ale nie pcha się przed innymi do kamery ani nie rozmawia chętnie z pismakami.
– Ludziom trzeba wierzyć – łagodził napiętą sytuację Wąsaty. – Na pewno przyda się w komitecie. Kto za tym?
– Twoje nazwisko? – uprzedziła podnoszenie rąk Kobieta.
– Jarosław Jednojajowy.
– Głośniej. Nie słyszeliśmy w tym tumulcie – poprosiła donośnym głosem Kobieta.
– Jarosław Jednojajowy – krzyknął donośnie.
– Kto za jego wejściem do międzyzakładowego komitetu? – powtórzył Wąsaty.
Mężczyźni z otoczenia Inteligenta podnosili ochoczo ręce, wykrzykując entuzjastycznie nazwisko swego kandydata. Dziewczyna i Inteligent przeszli do grupy niezdecydowanych, wychwalając walory Jednojajowego i zachęcając ich do głosowania za jego kandydaturą. Po chwili nad ich głowami pokazał się las rąk.
– Wpisujemy go na listę – zdecydował Wąsaty.
Lista z członkami komitetu strajkowego powędrowała do rąk Kobiety, która dopisała do niej Jednojajowego, po czym wdrapała się na krzesło i przemawiała uroczystym tonem:
– Przeżywamy dzisiaj wzniosły moment, ważą się nasze losy i nasza przyszłość. Nasza i naszej ojczyzny. Zwyciężymy w walce o naszą robotniczą godność i socjalizm z ludzką twarzą. Nie dopuścimy do powtórzenia kolejnego okresu błędów i wypaczeń. Przed nami ostatni punkt programu, czyli wybór przewodniczącego. Proponuję na to stanowisko... – spojrzała wyniośle ponad głowy mężczyzn. – Proponuję na przewodniczącego Wąsatego. Jest jakiś sprzeciw? Nie widzę, nie słyszę. To znaczy, że przyjmujemy tę kandydaturę przez aklamację.
W jednej części sali ludzie podnosili ręce, a w drugiej narastał tumult. Gwizdy, okrzyki, tupanie i pomruki niezadowolenia. Źrenice w oczach Kobiety rozszerzały się jak pod wpływem silnego światła. Spojrzała zdziwiona na Wąsatego, a kiedy ten wzruszył ramionami fuknęła prowokująco:
– Co się tam dzieje?
– Skandal – padła chóralna odpowiedź.
– Pan przewodniczący się wam nie podoba? – nie dowierzała Kobieta.
Dwóch mężczyzn pomogło wejść Inteligentowi na stół. Uniósł ręce, wymuszając uciszenie się ludzi. Uśmiechał się pobłażliwie do Kobiety, a kiedy rozległy się pomruki zniecierpliwienia, przystąpił do wygłoszenia dłuższej tyrady:
– Wolność. Honor i Godność. Socjalizm z ludzką twarzą. Odzyskanie podmiotowości przez ludzi pracy. Paplanina podobna do wyuczonego w dzieciństwie paciorka. Bez chwili zadumy, bez zastanowienia się nad tym, co te słowa znaczą. I jeszcze upominanie się o demokrację. A po co wam ona, skoro zachowujecie się jak czerwoni na zebraniu partyjnym? Nie ma dyskusji, przecież partia wie najlepiej. Uchwały zapadają przez aklamację, wybory przez aklamację. Taki stadny instynkt. Niby walczycie o nową jakość życia społecznego, ale nie macie odwagi wyskoczyć z reżimowego garnituru, bo wygodny, bo zwalnia od myślenia. Strajkujecie, podnosicie dłonie zaciśnięte w pięść, a kiedy komuniści poluzują nieco łańcuch, wchodzicie w stare kapcie i grzejecie się w cieple starej sprawiedliwości.
– Co on pieprzy?
– Dosyć mamy morałów.
– Zwalić go z tego stołu.
– Precz z kapusiem.
Pojedyncze głosy przybierały na sile, aż zamieniły się w złowieszczy pomruk. Dziewczyna spojrzała porozumiewawczo w stronę mężczyzn otaczających Jednojajowego, którzy odgrodzili ciasnym szpalerem stół z Inteligentem od reszty sali.
– Czy ty – Inteligent zwrócił się do Kobiety – zgłaszając jednego kandydata, nie czułaś się jak partyjny sekretarz? A czy wy... – czekał, aż zapadła cisza, po czym powtórzył: – A czy wy, godząc się na jednego kandydata, nie zachowaliście się jak partyjne barany?
Podniesiona ręka Wąsatego powstrzymała wybuch gniewu widoczny na twarzach wielu ludzi. Swoje niezadowolenie wyrażali tupaniem lub szuraniem butów po podłodze.
– Czego ty chcesz? – Wąsaty kierował te słowa do Inteligenta.
– Do czego zmierzasz? – wtórowała mu Kobieta.
– Dawać taczkę. Wywieziemy skurwiela za bramę – krzyknął ktoś z głębi sali.
– Kapuś – jeden z mężczyzn wyszedł na środek sali – Jak Boga kocham, prawdziwy kapuś. Do wora go i na głęboką wodę.
– Ludzie! Co wy... – Wąsaty wdrapał się na stół, skąd widać go było z wszystkich stron. – Przecież ten człowiek ma rację. Zachowujemy się jak reżimowi komuniści. Jeżeli ktoś ma inne zdanie niż my lub myśli inaczej od nas, to do wody z nim i spokój. Przecież tak było w okresie kultu jednostki. Zapomnieliście?
– Co proponujesz? – Kobieta spojrzała pytająco na Wąsatego.
– Jeśli walczymy o demokrację to – Wąsaty szukał stosownych słów – musimy przeprowadzić prawdziwe wybory.
– Zgłaszam na przewodniczącego – Kobieta także wdrapała się na stół – Wąsatego.
– Ja też. Ja też. Ja też – padały z sali pojedyncze głosy.
– A ty – Kobieta zwróciła się do Inteligenta – masz jakiegoś kandydata?
– Mam.
– Kogo?
– Jarosława Jednojajowego.
– No to mamy demokrację – sapnęła usatysfakcjonowana Kobieta. – A może są jeszcze inni kandydaci?
– Nie ma – zapewniła grupa mężczyzn.
Kolejny raz salę wypełniła piekielna wrzawa. Gwizdy oraz wrogie okrzyki mieszały się z brawami i pochwałami. Nie pomagały podniesione ręce Wąsatego ani nawoływania Kobiety do zachowania spokoju. Inteligent złożył dłonie w trąbkę i krzyknął na całe gardło:
– Pół godziny przerwy.
Przez otwarte okna wciskał się do sali dym wypalanych na zewnątrz papierosów. Kobieta zaciskała nos, spoglądała niecierpliwie na zegarek oraz kiwała głową na widok powracających ludzi. Przed upływem trzydziestu minut sala została wypełniona do ostatniego miejsca, co wywołało zdziwienie Wąsatego. Pochylił się do ucha Kobiety, a z gestów jego rąk wynikało, że dzieli się z nią swoim spostrzeżeniem. Ta wdrapała się ponownie na stół, objęła salę wzrokiem i pokiwała niedowierzająco głową.
– Coś nas przybyło niespodziewanie? – mruknęła na tyle donośnie, że była słyszana w całej sali. – Ktoś chciałby to wyjaśnić?
– Delegacjom z innych zakładów udało się zmylić kordony milicji i dotrzeć tutaj na głosowanie – padł głos z sali.
– O jakie chodzi zakłady? – wydawało się, że nieufność Kobiety przybierała na sile.
Nad głowami zakołysało kilka rąk oraz padały nazwy zakładów. Kobieta sprawdzała listę i za każdym razem kiwała potwierdzająco głową. Po przyjęciu ostatniego zgłoszenia, odłożyła listę oraz przypomniała:
– Do głosowania uprawnieni są tylko posiadacze kart delegatów. Wpisujemy na niej nazwisko jednego kandydata i wrzucamy do urny.
Liczenie głosów wywoływało konsternację u członków komisji skrutacyjnej. Po odłożeniu ostatniej karty spoglądali na siebie, wzruszali ramionami lub kiwali głowami. Wynik głosowania był równie nieoczekiwany, co i nieprawdopodobny. Nie zmieniło go drugie i trzecie liczenie.
– Chciałeś demokracji, to ją masz – syknęła Kobieta do Wąsatego po ogłoszeniu wyników przez przewodniczącego komisji.
– Jak wyście to zrobili? – nie mógł wyjść z podziwu Jednojajowy.
– To nie my – Dziewczyna wskazała na Inteligenta i siebie – lecz kaprys Wyroczni.
4
Miejsce na końcu długiego stołu i stojący za nim fotel z wysokim wezgłowiem wyraźnie rajcowały Jednojajowego. Jego zadowolenia nie podzielali jednak Dżinsowiec, Jąkała i Wąsaty, siedzący przy stole od strony okna. Ich stan głębokiej frustracji wynikał z pomysłu Jednojajowego na opracowanie nowych celów działalności Ruchu Społecznego, które umożliwią prowadzenie rewolucyjnej walki z komunizmem, a w dalszej perspektywie obalenie czerwonej dyktatury i przejęcie władzy.
– Długo jeszcze? – Wąsaty wskazał na leżący przed nim zegarek.
– Czekamy na mojego brata – Jednojajowy uniósł wysoko brodę. – Chciałbym, aby był obecny przy formułowaniu nowych zadań naszego Ruchu. To znakomity strateg.
– Jako kto? – po tych słowach Dżinsowiec wypuścił przed siebie kłęby sinego dymu.
– Jako mój najbliższy współpracownik.
– Aaale statatut nanaszego Rrrruchu Spospołeczcznego – Jąkała uniósł plik papierów – nnie przeprzewiduje tatatakiej funkcji.
– To zmienimy statut – wybuch tajonej złości zaskoczył nie tylko trójkę mężczyzn, ale także samego Jednojajowego. – Szanuję tylko to prawo, które służy naszym celom. Inne jest naszym wrogiem.
– Prawo to nie jest papier, którym można wycierać dupę – nie krył uszczypliwości Dżinsowiec. – Chyba że cel uświęca środki? To nie ma jednak nic z wspólnego z demokracją, o którą chcemy walczyć
– Ttto memetoda Bolszeszewików – uzupełnił Jąkała.
– Przerabiamy ją w naszym kraju od zakończenia wojny – Wąsaty spojrzał kątem oka na Jednojajowego – Pan ma zamiar ją kontynuować? Myślałem, że pan opowiada się za demokracją?
– Zdarzają się demokraci, którzy co innego myślą, co innego mówią, a jeszcze zupełnie co innego robią – przekomarzał się Dżinsowiec.
– Myślisz – Wąsaty ściszył głos do szeptu, wskazując jednocześnie na Jednojajowego – o nim?
– Zobaczymy.
Dalszą szermierkę na słowa przerwało wejście Dziewczyny i Inteligenta w towarzystwie Bliźniaka. Wziął brata w ramiona i głośno wyrażał swoje zadowolenie:
– Wiem wszystko. Gratuluję. Szturmem zdobyłeś kolebkę antykomunistycznego ruchu oporu. Zrobiliśmy poważny krok do zwycięstwa nad Okularnikiem i jego czerwoną bandą. Jeszcze raz gratuluję.
Po wyrwaniu się z objęć brata, Jednojajowy wskazał głową na siedzącą za stołem trójkę mężczyzn.
– Tych panów znasz, a to – zwrócił się do siedzących, wskazując na Bliźniaka – brat, o którym mówiłem. Nasz nowy współpracownik.
– Nasz??? – Dżinsowiec nie potrafił ukryć zdenerwowania. – Jeszcze nie wiemy, czy nam razem po drodze.
– Gagaaada, kkkurrrwa, jjjak czeczerwony Miminister Bezpiepieki – oburzył się Jąkała, kierując te słowa do Jednojajowego.
– Nie pasałem z panem krów – odgryzł się Jednojajowy.
– Popopatrzcie – pieklił się Jąkała. – Jjjego chchyba pppojebało?
– Pan sobie za dużo pozwala – stanął w obronie brata Bliźniak.
– Dopóki nie zmienimy statutu Ruchu Społecznego – Dżinsowiec zwrócił się do Bliźniaka – nie ma tu miejsca dla pana.
– Albo rozmowa odbędzie się z udziałem mego brata – zagroził Jednojajowy – albo się w ogóle nie odbędzie.
– Ttty nas, kukurrrwa, stawwwiasz pppod mur? Kkkto ttty jesssteś, ssskąd iii z czym ttty do nas ppprzychoddzisz?
– Przychodzimy ratować to – Jednojajowy ponownie uniósł brodę, a ponadto włożył prawą rękę za klapę marynarki – czego jeszcze nie zdążyliście spaprać.
– Ttty wwidzisz ttto co ja? – Jąkała zwracał się do Dżinsowca, po czym wskazał głową na Jednojajowego. – Nnni pies, nnni wydddra? Mmmusssonapppoleon!
Głośny stukot zmusił mężczyzn do odwrócenia głowy w stronę Dziewczyny, która podnosiła z podłogi trzy papierowe teczki. Położyła je przed Dżinsowcem, Jąkałą i Wąsatym i wróciła na krzesło stojące obok Inteligenta.
– Co to jest? – Wąsaty uniósł jedną z teczek.
– Nasz program działania – chełpił się Bliźniak. – Pracowaliśmy nad nim parę lat.
– Ppparę lllat? Iiich chchyba pppojebało?
– Kiedy wy papraliście robotę, zdradzając idee Sierpnia i Ruchu Społecznego – perorował Jednojajowy – my opracowywaliśmy strategię walki z czerwonym reżimem. Prostą jak dwa dodać dwa i skuteczną jak walnięcie młotem.
Trójka mężczyzn siedzących przy stole spoglądała na siebie i kręciła głowami. Jąkała pokręcił palcem po czole oraz wskazał wymownie na Jednojajowego i jego brata. Dżinsowiec i Wąsaty skinęli głowami, przyznając mu w ten sposób rację.
– Wasza polityczna filozofia faktów dokonanych przyniosła więcej strat niż pożytku – przejął inicjatywę Bliźniak. – Czerwoni zdążyli przeobrazić się w poczwarki, które wydały na świat różowe potworki. Roztrwoniliście sierpniową rewolucję, chodząc na pasku niedawnych katów.
– Poza tym daliście się wmanipulować w różne układy – kontynuował Jednojajowy – odgrywając w nich role figurantów, bo za sznurki pociągali ci, których należało spuścić w polityczny niebyt. Polityczne gry toczą w dalszym ciągu czerwone robaki, nadgryzając zdrową tkankę społeczną i deprawując nasze morale. Spiskowali wszyscy przeciwko wszystkim, a prawo i sprawiedliwość zostały zastąpione przez kolesiostwo i korupcję.
– Ktoś tu jest z innej bajki? – wybuchnął Wąsaty, po czym zwrócił się do Dziewczyny i Inteligenta. – Skąd wytrzasnęliście tych nawiedzonych? O przyszłości mówią jak o przeszłości, a demokrację mylą z układami i spiskami. Chyba im się coś w głowach porąbało?
– Poprawimy to – zaatakował go Bliźniak – co tak pięknie spieprzyliście.
– Naszemu narodowi potrzebna jest rewolucja – Jednojajowy przyjął pozę mentora. – A ta wymaga od nas radykalizacji poglądów i przekonań. Społeczeństwo pragnie szybkich przemian, oczekuje od nas obalenia komunizmu i przywrócenia mu wolności i demokracji.
– Ttty – Jąkała podszedł do Jednojajowego i przyłożył mu palec wskazujący do piersi – rrrewwolulucja, ttty – nnnarrród, ttty – ssspołłłeczeńńństwo, ttty – wwwolllnośść, ttty – sssprawwwiedddliwośść, ttty – hhhonor i pppatttriotttyzm. Jjjak sssłyszę tttakie sssłowa, ttto mi się rrrękkka zzzacissska www pppięśść. Chchcecie – wskazał na Bliźniaka – wwwojjjny dddommmowej, chchcecie kkkrwi nnniewinnnych llludzi!
– Nie ze mną – sapnął ze złością Dżinsowiec.
– I ze mną – przyłączył się Wąsaty.
– Baba z wozu, koniom lżej – replikował dosadnie Jednojajowy.
– Pppojebbało wwwas – zezłościł się Jąkała. – Pppoppprostttu wwwas pppojebbbało. Rrrewwwolucccja tttak, ale bbbez rozzzlewwwu kkkrwi.
– Każda rewolucja wymaga ofiar – upierał się przy swoim Jednojajowy – Komunistów trzeba wyciąć w pień.
– Najlepiej do siódmego pokolenia – wtrącił Bliźniak.
– Ccco on pppierrrdoli? – Jąkała spojrzał na Dżinsowca i Wąsatego, po czym wskazał na Bliźniaka. – Gggdzie on zzznajjjdzie takich kkkommmunissstów?
– Bredzą! – spokojny ton głosu Dżinsowca kłócił się z jego wzburzoną twarzą. – Jaka radykalizacja poglądów i przekonań? Przełamaliśmy hegemonię komunistów, a teraz spróbujemy ograniczyć ich władzę. Rozumiesz? Krok po kroku. Konsekwentnie, aż do momentu, kiedy posypią głowy popiołem.
– Ta droga prowadzi na manowce – zagrzmiał Jednojajowy. – Żadnej władzy nie oddaje się dobrowolnie. Zdobywa się ją w demokratycznych wyborach, a ponieważ takie u nas nie istnieją, pozostaje rewolucja. Z nami jest całe społeczeństwo. Stoi za nami murem natchnione miłością do ojczyzny i spragnione wolności.
– Mmmy zzznammmy tttakie ppporrrywy mmmiłośśści i tttakie ppragggnienie wwwollnośśści – Jąkała chodził od Jednojajowego do Bliźniaka. – Oostatttni tttaki ppporyw kkkosztowwwał ppponad dddwieśście tttysięcccy offfiar. Wwwasza rrrewolllucja mmmoże zzznaczczcznie pprzebbbić tttę llliczbbbę. Czy o ttto wwwam chodzdzi?
– Gdy chodzi o ideały – Jednojajowy spojrzał buńczucznie na Jąkałę – ofiary się nie liczą.
– Uderzymy, kiedy będziemy gotowi do walki – Bliźniak stanął obok brata. – Na pohybel komunistom.
– Beze mnie – Dżinsowiec skierował się do drzwi.
– Jjja ttteż nnnie przyłłłożę dddo tttego rrrękkki.
– My pójdziemy naszą drogą – zapewnił w drzwiach Wąsaty. – Krok po kroku, a władzę zaczniemy odbierać komunistom przy Okrągłym Stole.
– Miejsce zdrajców jest w pierdlu – syknął za wychodzącymi Jednojajowy.
5
Nerwowy spacer Dziewczyny po pokoju nie przeszkadzał Szefowi w obserwowaniu pojawiających się na monitorze obrazów. Jedynie na moment odrywał od niego wzrok, by przypatrzeć się jej zgrabnym nogom. Kiedy kolejny raz przechodziła obok Inteligenta, zachęcił ją ruchem ręki do zajęcia miejsca w fotelu. Ponieważ odmówiła zdecydowanym ruchem głowy, złapał ją za przegub dłoni i posadził obok siebie. Rzuciła mu wyzywające spojrzenie, ale widząc drgające w uśmiechu usta, zmrużyła oczy i wskazała na zegar.
– Zawsze każe czekać na siebie – szepnęła przepraszająco.
– Ona żyje wiekami, a nie chwilą – łagodził jej zniecierpliwienie Szef.
– Poza tym nie mieliśmy żadnego konkretnego terminu – głos Inteligenta brzmiał ciepło i łagodnie. – Zapomniałaś?
Nie zapomniała. Przyczyną jej zachowania nie był bowiem upływ czasu, a emocje wywołane nieopatrznie przez Jednojajowego. Czekała na niego w gabinecie. Stała w oknie, obserwując stojące w zenicie słońce. Kiedy usłyszała za sobą jego kroki, odwróciła głowę oraz obciągnęła krótką spódniczkę. Jednojajowy zatrzymał się i ku jej zaskoczeniu szepnął: „Jest pani piękną kobietą”. Chyba się zarumieniła? I to była kolejna niespodzianka. Odwróciła się więc ponownie do okna, powtarzając kilkakrotnie:„Kobieta!”, „Kobieta!”, „Kobieta!”. Do tej pory uważała się za żywe ogniwo w systemie działalności Komórki H1, a jej płeć nie odgrywała żadnej roli. Słowa Jednojajowego sprawiły, że zaczęła zupełnie inaczej myśleć o sobie, a ponadto uświadomiły jej, jakie wrażenie robi jej osoba na mężczyznach. Od tego zdarzenia miała trudności z panowaniem nad swymi emocjami. Często ogarniało ją zniecierpliwienie lub zniechęcenie z powodu najdrobniejszych niepowodzeń. Co prawda usiłowała zwalczać te zachodzące w niej zmiany, jednak bezskutecznie. Nie pomagało jej zwłaszcza zachowanie Inteligenta, który na jej widok popadał w niczym nieuzasadnione zakłopotanie. Zaczęła zatem podejrzewać, że także on widzi w niej kobietę. To odkrycie sprawiło jej przyjemność, ale budziło także nieznane lęki. Zaczęła tęsknić za czymś, czego nie rozumiała i nie potrafiła dokładniej określić. Ta nieznana jej do tej pory wrażliwość skłoniła ją do podjęcia próby wyjaśnienia zachodzących w niej zmian. Zaczęła od przeglądania mikrofilmów zawierających bogate informacje o odmienności płci, a szczególnie o konstrukcji psychicznej kobiet i ich seksualnej wrażliwości. Wzbogacanie wiedzy niczego jednak nie wyjaśniało, przeciwnie, pogłębiało jedynie uczucie lęku. Rozbudzona wyobraźnia podsuwała jej bowiem widok nagiego ciała Inteligenta, pod wpływem którego doznawała rozczarowania, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, że jej pragnienia nie zostaną nigdy spełnione.
Twarz Dziewczyny, rozchylone usta i krótki oddech przyciągały od dłuższego czasu wzrok Inteligenta. Zastanawiały go zmiany zachodzące w jej zachowaniu, a szczególnie w nagłych wahaniach nastrojów. Peszyły go jej przenikliwe spojrzenia i nieumiejętnie skrywane westchnienia, chociaż jednocześnie sprawiały mu one przyjemność i zadowolenie. Wielokrotnie miał ochotę odwzajemnić się jakimś ciepłym gestem lub słowem, jednak każdorazowo odrzucał taką ewentualność jako irracjonalną i bezsensowną. Takie uczuciowe odruchy uważał bowiem za domenę ludzi, których nie darzył zbytnią sympatią. Za ich dewiacje psychiczne i nadmiar emocji, za skłonności do zadawania bólu, ale przede wszystkim za wprzęgnięcie swej inteligencji do doskonalenia sztuki masowego zabijania, prowadzącej nieuchronnie do samozagłady.
Przez zamknięte drzwi wdzierały się podmuchy wiatru, zapowiadające zwykle nadejście Wyroczni. Szef poniósł się z fotela, poprawił marynarkę i krawat, a następnie stanął przy drzwiach. Inteligent nie odrywał oczu od twarzy Dziewczyny, która pod wpływem tego spojrzenia opuściła głowę. „Płacze?” – skonstatował z niesmakiem, ponieważ ten rodzaj słabości przypisywał zwykłym kobietom.
Pojawienie się Wyroczni poprzedził piekielny hałas, a następnie drżenie ścian i stukot biurka Szefa i foteli. Drzwi rozwarły się z trzaskiem i na progu pojawiła się mgła, z której wyłoniła się Wyrocznia, a po chwili także Jednojajowy i Bliźniak.
– Ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę – słodki głos Wyroczni przyprawiał o mdłości, a wskazując na braci, dokończyła: – Oni się skarżą na brak dostatecznej pomocy ze strony Komórki H1. I ja im wierzę, bo mają takie miłe buzie i uczciwe spojrzenia.
– Mylisz się, Czcigodna – głos Dziewczyny zabrzmiał jak głuchy dzwon. – Te dwa dupki uważają, że pozjadali wszystkie rozumy.
– Dziecko – oczy Wyroczni zapłonęły złością. – Co ty mówisz? I jakim tonem?
– Niestety – Inteligent wziął Dziewczynę w obronę. – Opinia mojej partnerki jest słuszna. Oni – wskazał na Jednojajowych – pogardzają wszystkim, co nie powstało w ich głowach, i każdym, kto wykazuje się chociaż odrobiną inteligencji lub własnym zdaniem. A ich pomysły na zmianę historii mają jedną wspólną cechę – ociekają krwią.
– To bardzo delikatna opinia – wtrąciła Dziewczyna. – Za nawoływaniem do krwawej walki z komunizmem kryją się ich partykularne interesy.
– Dziecko – głos Wyroczni zabrzmiał z udanym tragizmem. – Zapomniałaś, że partykularyzm jest główną osią, wokół której toczy się walka o władzę. Zwyciężają ci, którzy nie stronią od intryg ani od babrania się we krwi. Te cechy nasi bracia wyssali z mlekiem matki. Optymizmu – poruszała komicznie brwiami. – Optymizmu i wiary w powodzenie mojej misji. Wy – stuknęła palcem w czoło Dziewczyny i Inteligenta – macie im zapewniać środki technicznie i ludzkie, a nie wyręczać w myśleniu. Chyba zapomnieliście o swoich rolach?
– Nie zapomniałam – odburknęła Dziewczyna. – Ale...
– Żadnego ale! I pamiętajcie. Jeszcze jedna skarga na was i... – odwróciła kciuk w stronę podłogi, uśmiechając się wymownie. – Wrócicie tam, skąd was wyciągnęłam.
Zapadło milczenie. Jednojajowi spoglądali wrogo na Dziewczynę, nie mogąc jej darować nieprzychylnej krytyki. Mieli ochotę wykluczyć ją z grona doradców, ale wiedzieli, że Wyrocznia odrzuci ich żądania. Tymczasem ta usiadła swobodnie na biurku Szefa, kiwając zwisającymi nogami.
– Zebraliśmy się tutaj... – Szef zawiesił głos, wpatrując się w wąskie ramiona Wyroczni.
– Już sobie wszystko wyjaśniliśmy – ucięła Wyrocznia, po czym zwróciła się do Jednojajowych. – Czy mam rację?
– Myślimy, że tak – zapewnił Bliźniak.
– Ja... – Inteligent uniósł dwa palce, czekając na zezwolenie Wyroczni, która skinęła przychylnie głową. – Chciałbym poruszyć kwestię obrad Okrągłego Stołu. Uważam, że to jest ostatnia okazja do...
– Nie będzie żadnych obrad – Jednojajowy nie pozwolił Inteligentowi na dokończenie myśli.
– Ale... – chciała wyrazić swoją wątpliwość Dziewczyna.
– Słyszałaś moje dziecko? – syknęła Wyrocznia.
– Przepraszam – szepnęła Dziewczyna, wytrzymując wyzywające spojrzenie Wyroczni.
W pokoju dawał się wyczuwać zapach palonych papierosów. Dziewczyna pociągała dyskretnie nosem, ponieważ smród ten wywoływał u niej ataki kaszlu. Po pierwszym kichnięciu zatkała nos palcami, zaś Inteligent podał jej chusteczkę.
– Na korytarz – rzucił kategorycznym tonem Jednojajowy, wskazując na drzwi. – Nie znoszę kichania. To siedlisko wszelkiej zarazy.
Dziewczyna wahała się przez dłuższy moment, jednak podniosła się z fotela i skierowała do drzwi. Kiedy tylko je zamknęła, odezwał się Bliźniak:
– Nie znoszę tej dziadówy – jego słowa potwierdzała kwaśna mina. – Myślała, że skorzystamy z jej prymitywnej inteligencji?
– Zaczniemy pod jej nieobecność – zaproponował Jednojajowy. – Nie będziemy musieli odpowiadać na jej nieustanne pytania.
– Ale... – zaczął Inteligent.
– Chce pan iść jej śladem? – pytanie Jednojajowego zabrzmiało jak groźba.
– Szkoda czasu – ponaglał Bliźniak. – Lepiej spożytkować go na twórczą pracę.
– Znajdziecie mi kwity – Jednojajowy badał twarz Inteligenta, a ponieważ ta nie wyrażała żadnych emocji, powtórzył: – Znajdziecie mi kwity na Jąkałę, Dżinsowca i Wąsatego. Jak wyeliminujemy tę trójkę, reszta padnie przed nami na pysk.
– Co mam rozumieć przez kwity – głos Inteligenta zalatywał ironią. – To bardzo szerokie pojęcie i mało precyzyjne.
– Co pan chce – w Jednojajowym narastała złość i rozczarowanie. – To mają być kwity, które skompromitują tę trójkę i wyłączą ją z dalszej gry o przyszłość naszej ojczyzny.
– A jak takich nie znajdziemy?
– To je sfabrykujecie – Jednojajowy zwrócił się do brata. – Jednak nie uniknęliśmy głupich pytań i wątpliwości.
– Podejrzany układ, pranie brudnych pieniędzy, lokowanie ich na zagranicznych kontach – wyliczał Bliźniak. – Współpraca z SB, agentura KGB lub coś podobnego. O silnym ładunku wybuchowym, żeby sparaliżować umysły myślących inaczej niż my. Coś, co będzie wystarczająco strawne.
– Na kiedy mają być te kwity?
– Na wczoraj – Jednojajowy zmrużył porozumiewawczo oczy.
– Do planowanych obrad Okrągłego Stołu pozostało już niewiele czasu – ostrzegał Bliźniak.