Na to królowa zaczęła tak strasznie wyrzekać5 i jęczeć, że karzeł zlitował się nad nią.
– Zostawiam ci trzy dni czasu – rzekł do niej. – Jeżeli po upływie tego terminu powiesz mi, jak mam na imię, to zostawię ci dziecko.
I otóż zaczęła królowa namyślać się przez całą noc i przypominała sobie wszystkie imiona, jakie tylko słyszała kiedykolwiek. Rozesłała przy tym ludzi po całym kraju, ażeby się przepytywali, gdzie i jakie imiona jeszcze być mogą.
Gdy na drugi dzień przyszedł karzeł, zaczęła wymawiać: Kacper, Melchior, Baltazar i tak wszystkie znane sobie imiona po kolei. Ale przy każdym mały człowieczek kręcił głową i mówił:
– Nie, to nie moje imię!
Na drugi dzień królowa kazała rozpytywać się w sąsiedztwie, jakie imiona miewają mężczyźni i wyrecytowała karłowi cały szereg dziwnych, cudacznych przezwisk:
– Może się nazywasz Zebronóg? A może Baranimózg? A może Zimnożab?
Ale na wszystko karzeł wzruszał tylko ramionami.
Trzeciego dnia wrócił posłaniec i opowiedział co następuje:
– Nowych imion nie mogłem wyszukać, ale gdy wszedłem na jedną wysoką górę pod lasem, gdzie lis i zając mówią sobie „Dobranoc”, spostrzegłem tam mały domek, a przed tym domkiem palił się ogień, a dokoła ognia skakał okrutnie śmieszny człeczyna, podnosił jedną nogę i zawołał: