Ścigana

Tekst
Przeczytaj fragment
Oznacz jako przeczytane
Ścigana
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa
ŚCIGANA
(SERIA KRYMINAŁÓW O RILEY PAIGE – CZ. 5)
BLAKE PIERCE
Blake Pierce

Blake Pierce jest autorem bestsellerowej serii kryminałów o RILEY PAGE, w której znalazły się pełne tajemnic i napięcia thrillery ZAGINIONA (tom nr 1), PORWANA (tom nr 2), POŻĄDANA (tom nr 3), ZWABIONA (tom nr 5), ŚCIGANA (tom nr 5) i STĘSKNIONA (tom nr 6). Blake Pierce jest również autorem serii kryminałów o MACKENZIE WHITE i serii o AVERY BLACK.

Blake, zapalony czytelnik i wieloletni fan kryminałów i thrillerów, uwielbia dostawać wiadomości od czytelników, dlatego zachęcamy do odwiedzenia strony www.blakepierceauthor.com, aby dowiedzieć się więcej i skontaktować się z autorem.

Prawa autorskie © 2016 Blake Pierce. Wszystkie prawa zastrzeżone. Z wyjątkiem przypadków dozwolonych przez amerykańską ustawę o prawie autorskim z 1976 r., żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, rozpowszechniana ani przesyłana w żadnej formie ani w jakikolwiek sposób, ani przechowywana w bazie danych lub systemie wyszukiwania bez uprzedniej zgody autora. Licencja tego e-booka obejmuje wyłącznie użytek prywatny. Tego e-booka nie wolno odsprzedawać ani przekazywać innym osobom. Jeśli chcesz udostępnić tę książkę innej osobie, kup dodatkową kopię dla każdego odbiorcy. Jeśli czytasz tę książkę, chociaż jej nie kupiłeś lub nie została kupiona wyłącznie do twojego użytku prywatnego, zwróć ją i zakup własną kopię. Dziękujemy za poszanowanie ciężkiej pracy tego autora. Niniejsze dzieło jest fikcją literacką. Imiona, postacie, firmy, organizacje, miejsca, wydarzenia i zdarzenia są albo produktem wyobraźni autora, albo są używane w sposób fikcyjny. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, jest całkowicie przypadkowe. Prawa autorskie do obrazu należą do GongTo, zgodnie z licencją Shutterstock.com.

KSIĄŻKI AUTORSTWA BLAKE PIERCE
SERIA KRYMINAŁÓW O RILEY PAIGE

ZAGINIONA (cz. 1)

PORWANA (cz. 2)

POŻĄDANA (cz. 3)

ZWABIONA (cz. 4)

ŚCIGANA (cz. 5)

SERIA KRYMINAŁÓW HISTORIA RILEY PAIGE

OBSERWUJĄC (Książka #1)

CZEKAJĄC (Książka #2)

SERII THRILLERÓW O AVERY BLACK

DLACZEGO ZABIJA (cz. 1)

DLACZEGO UCIEKA (cz. 2)

Prolog

Pędzący samochód agentki specjalnej Riley Paige zakłócił ciszę pogrążonych w mroku ulic Fredericksburga. Pomimo że zaginęła piętnastoletnia córka Riley, agentka była bardziej wściekła niż przestraszona. Miała pewien pomysł, gdzie mogła przebywać April: była pewnie gdzieś ze swoim nowym chłopakiem Joelem Lambertem – siedemnastolatkiem, który wyleciał ze szkoły. Riley robiła wszystko, co w jej mocy, by przerwać ten związek, ale do tej pory nie odniosła sukcesu.

Dziś wieczorem się to zmieni, pomyślała z determinacją.

Zaparkowała przed miejscem zamieszkania Joela – zaniedbanym domkiem w podejrzanej okolicy. Była tam już raz wcześniej i dała Joelowi ultimatum, by trzymał się z dala od jej córki. Najwyraźniej je zignorował.

W domu nie świeciło się ani jedno światło. Może nawet nikogo nie było w środku. A może Riley znalazłaby tam więcej, niż była w stanie znieść. Nie obchodziło jej to. Walnęła w drzwi.

– Joel Lambert! Otwieraj! – wrzasnęła.

Nastąpiło kilka chwil ciszy. Riley ponownie załomotała do drzwi. Tym razem, z wnętrza dobiegły jej uszu wymamrotane przekleństwa. Na werandzie zapaliło się światło. Zabezpieczone łańcuchem drzwi otworzyły się na kilka cali. W świetle ganku Riley dostrzegła nieznajomą twarz. Był to brodaty mężczyzna wyglądający na naćpanego, w wieku około dziewiętnastu lub dwudziestu lat.

– Czego? – zapytał skołowany mężczyzna.

– Przyszłam po moją córkę – oznajmiła Riley.

Mężczyzna wyglądał na zdziwionego.

– Źle trafiłaś, paniusiu – odparł.

Próbował zamknąć drzwi, ale Riley kopnęła je tak mocno, że łańcuch zabezpieczający zerwał się i drzwi gwałtownie się otworzyły.

– Hej! – wrzasnął mężczyzna.

Riley wpadła do środka. Dom wyglądał tak samo, jak ostatnim razem, kiedy tu była – panował w nim okropny bałagan i czuć było wiele podejrzanych zapachów. Młody człowiek był wysoki i żylasty. Riley zauważyła rodzinne podobieństwo między nim a Joelem. Był jednak zbyt młody, żeby być ojcem Joela.

– Kim jesteś? – zapytała.

– Jestem Guy Lambert – odpowiedział.

– Brat Joela? – domyśliła się Riley.

– Tak. A ty kim, do cholery, jesteś?

Riley wyciągnęła odznakę.

– Agentka Riley Paige, FBI – przedstawiła się.

Oczy mężczyzny rozszerzyły się z niepokoju.

– FBI? Hej, to musi być jakieś nieporozumienie.

– Czy są tu twoi rodzice? – spytała Riley.

Guy Lambert wzruszył ramionami.

– Rodzice? Jacy rodzice? Joel i ja mieszkamy tu sami.

Riley nie była zdziwiona. Kiedy była tutaj ostatnim razem, podejrzewała, że rodzice Joela tam nie mieszkali. Nie potrafiła odgadnąć, co się z nimi stało.

– Gdzie jest moja córka? – spytała Riley.

– Paniusiu, ja nawet nie znam twojej córki.

Riley zrobiła krok w stronę najbliższych drzwi. Guy Lambert próbował zagrodzić jej drogę.

– Hej, czy nie powinnaś mieć nakazu rewizji? – zapytał.

Riley odepchnęła go na bok.

– Teraz to ja ustalam zasady – warknęła.

Riley przeszła przez drzwi do zaniedbanej sypialni. Nikogo tam nie znalazła. Następnie przeszła przez kolejne drzwi do brudnej łazienki i kolejne, prowadzące do drugiej sypialni. Nadal ani żywego ducha.

Usłyszała głos dochodzący z salonu.

– Stój tam!

Wróciła pospiesznie do salonu.

Teraz zobaczyła, że w drzwiach wejściowych stał jej partner, Bill Jeffreys. Wezwała jego pomoc, zanim wyszła z domu. Guy Lambert osunął się na sofę i wyglądał na przygnębionego.

– Zdawało mi się, że ten facet wychodzi – wyjaśnił Bill. – Właśnie mu wytłumaczyłem, że powinien tu na ciebie czekać.

– Gdzie oni są? – Riley zażądała odpowiedzi od Lamberta. – Gdzie są twój brat i moja córka?

– Nie mam pojęcia.

Riley chwyciła go za koszulkę i podniosła tak, że stanął na nogach.

– Gdzie jest twój brat i moja córka? – powtórzyła.

Kiedy powiedział: „Nie wiem”, uderzyła nim o ścianę. Usłyszała, jak Bill wydał z siebie jęk dezaprobaty. Bez wątpienia martwił się, że Riley może wymknąć się spod kontroli. Jednak jej to nie obchodziło.

Całkowicie spanikowany Guy Lambert wypluł odpowiedź.

– Są przy tej ulicy, przecznicę dalej. Numer trzynaście trzydzieści cztery.

Puściła go. Bez słowa wypadła przez frontowe drzwi, a Bill podążył za nią.

Riley wyłączyła latarkę i sprawdzała numery domów.

– Tędy – rzuciła.

– Musimy wezwać posiłki – powiedział Bill.

– Nie potrzebujemy wsparcia – zawołała Riley, biegnąc chodnikiem.

– Nie to mnie martwi.

Bill szedł za nią.

Po kilku chwilach Riley stanęła na dziedzińcu dwupiętrowego domu. Dom był zniszczony i przeznaczony do rozbiórki, co było widać na pierwszy rzut oka. Po obu jego stronach były niezabudowane działki – typowa melina użytkowników heroiny. Przypominał jej dom, w którym trzymał ją sadystyczny psychopata o nazwisku Peterson. Trzymał ją w klatce i dręczył ją propanowym palnikiem, aż uciekła i wysadziła to miejsce w powietrze jego własnym zapasem propanu.

Przez chwilę zawahała się, wstrząśnięta tym wspomnieniem. Jednak potem przypomniała sobie:

Tam jest April.

– Przygotuj się – powiedziała do Billa.

Bill wyjął własną latarkę oraz pistolet i razem ruszyli w kierunku domu.

Kiedy Riley przybyła na ganek, zobaczyła, że okna były zabite deskami. Tym razem nie miała zamiaru pukać. Nie chciała ostrzec Joela ani nikogo innego, kto tam przebywał.

Spróbowała użyć klamki. Klamka przekręciła się. Drzwi jednak były zamknięte na zasuwę. Wyciągnęła broń i odstrzeliła ją. Ponownie przekręciła klamkę i drzwi stanęły otworem.

Nawet pomimo ciemności, która panowała na zewnątrz, kiedy weszli do salonu, ich oczy musiały się przyzwyczaić. Jedyne światło pochodziło z rozproszonych świec. Oświetlało upiorną stertę śmieci i gruzu, w tym pustych torebek po heroinie, strzykawek i innych narkotykowych akcesoriów. Riley spostrzegła około siedmiu osób – dwie lub trzy z nich powoli wstały po tym, jak narobiła harmidru. Reszta wciąż leżała na podłodze lub zwinięta na krzesłach w odrętwieniu wywołanym przez narkotyki. Wszyscy wyglądali na wyniszczonych i chorych, a ich ubrania były brudne i podarte.

Riley schowała broń. Najwyraźniej nie będzie jej potrzebować – na razie.

– Gdzie jest April? – wrzasnęła. – Gdzie jest Joel Lambert?

Mężczyzna, który właśnie wstał, powiedział przytłumionym głosem: „Na górze”.

Riley weszła po ciemnych schodach, świecąc przed sobą latarką, a Bill podążył za nią. Czuła, jak gnijące stopnie ustępowały pod jej ciężarem. Wyszli na korytarz u szczytu schodów. Trzy wejścia, z których jedno prowadziło do obrzydliwie śmierdzącej łazienki, zostały pozbawione drzwi, prowadziły do ewidentnie pustych pomieszczeń. Czwarte drzwi były zamknięte.

Riley podeszła do drzwi. Bill wyciągnął rękę, żeby ją powstrzymać.

– Pozwól mi wejść pierwszemu – powiedział.

Ignorując go, Riley przecisnęła się obok niego, otworzyła drzwi i weszła do środka.

Nogi Riley prawie ugięły się pod nią na widok tego, co zobaczyła. April leżała na gołym materacu i mamrotała w kółko „Nie, nie, nie”. Kiedy Joel Lambert próbował zdjąć jej ubranie, wiła się bezsilnie. W pobliżu stał otyły, swojsko wyglądający facet, czekając, aż Joel zakończy swoje zadanie. Igła i łyżka leżały na oświetlonej świeczką podstawce.

 

Riley zrozumiała w jednej chwili. Joel odurzył April prawie do nieprzytomności i zaoferował ją w charakterze usługi seksualnej temu odrażającemu mężczyźnie. Czy to za pieniądze, czy w jakimś innym celu – tego Riley nie wiedziała.

Znów wyciągnęła broń i wycelowała w Joela. Było to jedyne, co mogła zrobić, aby powstrzymać się od natychmiastowego zastrzelenia go.

– Odsuń się od niej – rozkazała.

Joel doskonale rozumiał jej stan umysłu. Uniósł ręce i odszedł od łóżka.

Wskazując na drugiego mężczyznę, Riley powiedziała do Billa:

– Skuj tego drania. Zabierz go do samochodu. Teraz możesz wezwać pomoc.

– Riley, posłuchaj mnie…

Głos Billa ucichł.

Riley wiedziała, co Bill chciał powiedzieć i co pozostało niewypowiedziane. Jej partner doskonale rozumiał, że Riley chciała tylko kilku minut sam na sam z Joelem. Ze zrozumiałych względów nie chciał na to pozwolić.

Wciąż trzymając pistolet wycelowany w Joela, Riley spojrzała na Billa z błagalnym wyrazem twarzy. Bill powoli skinął głową, po czym podszedł do mężczyzny, odczytał mu jego prawa, skuł go i wyprowadził na zewnątrz.

Riley zamknęła za nimi drzwi. Potem stała w milczeniu twarzą do Joela Lamberta z nadal podniesioną bronią. To był chłopiec, w którym zakochała się April, ale to nie był zwykły nastolatek. Był głęboko zaangażowany w handel narkotykami. Zaaplikował te prochy jej własnej córce i najwyraźniej zamierzał teraz sprzedać ciało April. On nie był osobą zdolną do kochania kogokolwiek.

– Co zamierzasz zrobić, pani policjantko? – zapytał. – Wiesz, mam swoje prawa.

Posłał jej ten sam fałszywy uśmieszek, jaki miał na twarzy, kiedy widziała go ostatnim razem.

Pistolet lekko drżał w dłoni Riley. Nie mogła się doczekać, żeby pociągnąć za spust i zdmuchnąć tę szumowinę. Jednak nie mogła sobie na to pozwolić.

Zauważyła, że Joel zbliżał się do końca stołu. Był solidnie zbudowany i nieco wyższy od Riley. Szedł w kierunku kija baseballowego, który opierał się o stół, najwyraźniej trzymanego tu w celu samoobrony. Riley stłumiła ponury uśmiech. Wyglądało na to, że zamierza zrobić dokładnie to, czego od niego chciała.

– Jesteś aresztowany – oznajmiła.

Schowała broń do kabury i sięgnęła po kajdanki z tyłu paska. Dokładnie tak, jak się spodziewała, Joel rzucił się w stronę kija bejsbolowego, podniósł go i gwałtownie zamachnął na Riley. Zręcznie uniknęła ciosu i przygotowała się do następnego zamachu.

Tym razem Joel podniósł wysoko kij, zamierzając rozbić nim jej głowę. Gdy jednak opuścił rękę, Riley uchyliła się i sięgnęła po wąski koniec kija. Chwyciła go i wyszarpnęła od niego. Ucieszyło ją zaskoczenie na jego twarzy, gdy stracił równowagę.

Joel sięgnął w stronę stolika, żeby nie upaść. Kiedy jego ręka oparła się na stole, Riley uderzyła w nią kijem. Usłyszała łamanie się kości.

Joel wydał żałosny krzyk i upadł na podłogę.

– Ty szalona suko! – krzyknął. – Złamałaś mi rękę.

Dysząc, by złapać oddech, Riley przykuła go do słupka łóżka.

– Niechcący – powiedziała. – Opierałeś się i przypadkowo przytrzasnęłam twoją ręką drzwiami. Przepraszam.

Riley przykuła jego zdrową rękę do podstawy nogi łóżka. Potem nadepnęła na jego złamaną rękę i przeniosła na nią swój ciężar.

Joel krzyczał i wił się. Jego stopy miotały się bezradnie.

– Nie, nie, nie! – krzyknął.

Wciąż trzymając stopę w tym miejscu, Riley przykucnęła blisko jego twarzy.

Z kpiną w głosie powiedziała:

– „Nie, nie, nie!”. Gdzie wcześniej słyszałem te słowa? Tylko w ciągu ostatnich kilku minut?

Joel bełkotał z bólu i przerażenia.

Riley przycisnęła stopę.

– Kto to powiedział? – dopytywała.

– Twoja córka… ona to powiedziała.

– Co powiedziała?

– Nie, nie, nie…

Riley trochę złagodniała.

– A dlaczego moja córka to powiedziała? – zapytała.

Joel szlochał tak gwałtownie, że ledwie był w stanie mówić.

– Ponieważ… była bezradna… i cierpiała. Dotarło. Rozumiem.

Riley zdjęła stopę. Pomyślała, że dostał wiadomość – przynajmniej na razie, chociaż prawdopodobnie nie na dobre. Ale to było najlepsze – lub najgorsze – co mogła teraz zrobić. Zasługiwał na śmierć albo coś o wiele gorszego. Jednak nie była w stanie się zmusić, żeby mu to dać. Przynajmniej nigdy więcej nie odzyska pełnej sprawności w tej ręce.

Riley zostawiła skutego i skulonego Joela i rzuciła się w kierunku córki. Oczy April były rozszerzone i Riley wiedziała, że córka miała problemy z widzeniem.

– Mama? – cicho jęknęła April.

Dźwięk tego słowa wyzwolił w Riley ogromny ból. Zaczęła pomagać April w ubieraniu się i wybuchła płaczem.

– Zabieram cię stąd – wyjaśniła, szlochając. – Wszystko będzie dobrze.

Jednak gdy wypowiadała te słowa, modliła się, aby to była prawda.

Rozdział 1

Riley czołgała się po ziemi w wilgotnej przestrzeni pod podłogą domu. Otaczała ją całkowita ciemność. Zastanawiała się, dlaczego nie wzięła ze sobą latarki. W końcu była już wcześniej w tym okropnym miejscu.

Ponownie usłyszała głos April w ciemności.

– Gdzie jesteś, mamo?

Rozpacz ścisnęła serce Riley. Wiedziała, że April była uwięziona gdzieś w tej złowrogiej ciemności. Torturował ją ten bezduszny potwór.

– Jestem tutaj – zawołał Riley w odpowiedzi. – Idę po ciebie! Mów dalej, żebym mogła cię znaleźć.

– Jestem tutaj – zawołała April.

Riley podkradła się w tamtą stronę, ale po chwili usłyszała głos córki dobiegający z innego kierunku.

– Jestem tutaj.

Potem głos odbił się echem w ciemności.

– Jestem tutaj …

– Jestem tutaj…

– Jestem tutaj …

To nie był tylko jeden głos i nie była to tylko jedna dziewczyna. Wiele dziewcząt wołało ją na pomoc. Nie miała pojęcia, jak dotrzeć do którejkolwiek z nich.

Uścisk dłoni obudził Riley z jej koszmaru. Zasnęła, trzymając April za rękę, a teraz zaczęła się budzić. Riley wyprostowała się i spojrzała na córkę leżącą w łóżku.

Twarz April była nadal nieco ziemista i blada, ale jej dłoń była silniejsza i już nie taka zimna. Wyglądała znacznie lepiej niż poprzedniego dnia. Bardzo dobrze zrobiła jej noc w klinice.

April zdołała skupić wzrok na Riley. Wtedy nadeszły łzy, tak jak Riley się spodziewała.

– Mamo, co by było, gdybyś nie przyszła? – powiedziała April zdławionym głosem.

Riley poczuła, jak zapiekły ją oczy. April zadawała to samo pytanie niezliczoną ilość razy. Riley nie mogła nawet wyobrazić sobie odpowiedzi, a tym bardziej powiedzieć jej na głos.

Nagle zadzwonił telefon komórkowy Riley. Był to Mike Nevins, psychiatra sądowy, który był również jej dobrym przyjacielem. Przeprowadził Riley przez wiele osobistych kryzysów i cieszył się, że mógł jej w tym pomóc.

– Tylko się melduję – powiedział Mike. – Mam nadzieję, że nie złapałem cię w złym momencie.

Riley ucieszyła się na dźwięk przyjaznego głosu Mike’a.

– Ani trochę, Mike. Dzięki za telefon.

– Jak ona się miewa?

– Myślę, że lepiej.

Riley nie wiedziała, co by zrobiła bez pomocy Mike’a. Poprzedni dzień, po tym, jak Riley odebrała April od Joela, był już tylko chaosem składającym się z wizyty na pogotowiu, zabiegów i raportów policyjnych. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Mike zorganizował przyjęcie April do Centrum Zdrowia Psychicznego i Leczenia Uzależnień Corcoran Hill.

Było tam dużo przyjemniej niż w szpitalu. Mimo tego, że posiadał tylko niezbędne wyposażenie, pokój był przyjemny i wygodny. Riley widziała przez okno drzewa porastające zadbany teren.

Właśnie wtedy do pokoju wszedł lekarz April. Gdy wszedł doktor Ellis Spears, życzliwie wyglądający mężczyzna o młodzieńczej twarzy, ale z kilkoma charakterystycznymi siwymi włosami, zakończyli rozmowę.

Dotknął dłoni April i zapytał:

– Jak się czujesz?

– Niezbyt dobrze – powiedziała.

– Cóż, daj sobie trochę czasu – pocieszał ją. – Będzie dobrze. Pani Paige, czy mogę zamienić z panią słowo?

Riley skinęła głową i wyszła za nim na korytarz. Doktor Spears przejrzał kilka informacji w swoim notatniku.

– Heroina jest teraz prawie usunięta z jej organizmu – oznajmił. – Chłopak dał jej niebezpieczną dawkę. Na szczęście heroina szybko opuszcza krwiobieg. Prawdopodobnie nie będzie miała więcej fizycznych objawów odstawienia. Cierpienie, przez które teraz przechodzi, jest bardziej emocjonalne niż fizyczne.

– Czy ona…?

Riley nie zdołała się zmusić, aby dokończyć pytanie.

Na szczęście lekarz zrozumiał, co chciała wiedzieć.

– Czy popadnie w nałóg lub będzie na głodzie? Ciężko powiedzieć. Pierwsze użycie heroiny może być cudowne – jak nic innego na świecie. W tym momencie nie jest uzależniona, ale prawdopodobnie nie zapomni tego uczucia. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie przyciągnięta z powrotem do blasku, jaki jej dała.

Riley pojęła, do czego zmierzał lekarz. Odtąd niezmiernie ważne będzie trzymanie April z dala od jakiejkolwiek możliwości zażywania narkotyków. To była przerażająca perspektywa. April przyznała się teraz do palenia trawki i przyjmowania tabletek – niektóre były najwyraźniej lekami przeciwbólowymi na receptę, bardzo niebezpiecznymi opioidami.

– Doktorze Spears, ja…

Przez chwilę Riley miała problem ze sformułowaniem pytania, które przyszło jej do głowy.

– Nie rozumiem, co się stało – powiedziała. – Dlaczego miałaby zrobić coś takiego?

Lekarz uśmiechnął się do niej ze współczuciem. Riley domyśliła się, że często słyszał to pytanie.

– Ucieczka – wyjaśnił. – Ale nie mówię o całkowitej ucieczce od życia. Ona nie jest tego rodzaju użytkownikiem. Właściwie nie sądzę, żeby w ogóle była użytkownikiem narkotyków z natury. Brakuje jej samokontroli jak wszystkim nastolatkom. To po prostu kwestia niedojrzałego mózgu. Tak naprawdę tylko lubiła ten krótkotrwały haj, jaki dawały jej te leki. Na szczęście nie wzięła ich wystarczająco dużo, aby wyrządzić sobie trwałą krzywdę.

Doktor Spears zamyślił się przez chwilę.

– Jej doświadczenie było niezwykle traumatyczne – powiedział. – Mówię o tym, jak ten chłopak próbował ją wykorzystać seksualnie. Samo to wspomnienie może wystarczyć, by już na zawsze trzymała się z daleka od narkotyków. Ale jest też możliwe, że niepokój emocjonalny może być niebezpiecznym wyzwalaczem.

Serce Riley zamarło. Cierpienie emocjonalne wydawało się w dzisiejszych czasach nieuniknionym faktem w życiu rodzinnym.

– Musimy ją obserwować przez kilka dni – poinformował doktor Spears. – Potem będzie potrzebowała dużo opieki, odpoczynku i pomocy w autoanalizie.

Lekarz przeprosił i kontynuował obchód. Riley stała w holu, samotna i zmartwiona.

Czy to właśnie stało się z Jilly?, zastanawiała się. Czy April mogła skończyć tak samo jak tamto zdesperowane dziecko?

Dwa miesiące wcześniej w Phoenix w Arizonie Riley uratowała przed prostytucją dziewczynę jeszcze młodszą od April. Powstała między nimi dziwna więź emocjonalna, a Riley próbowała pozostać z nią w kontakcie po umieszczeniu jej w schronisku dla nastolatków. Jednak kilka dni temu Riley została powiadomiona, że Jilly uciekła. Nie mając możliwości, by wrócić do Phoenix, Riley poprosiła tamtejszego agenta FBI o pomoc. Wiedziała, że mężczyzna czuł się jej wdzięczny i spodziewała się, że dziś się odezwie.

A teraz przynajmniej Riley była z April, aby ją wspierać.

Ruszyła z powrotem w stronę pokoju córki, kiedy usłyszała głos wołający jej imię z korytarza. Odwróciła się i zobaczyła zmartwioną twarz jej byłego męża, Ryana, zbliżającą się do niej. Kiedy zadzwoniła do niego poprzedniego dnia, żeby mu powiedzieć o tym, co się stało, był w Minneapolis, gdzie pracował nad sprawą sądową.

Riley była zaskoczona jego widokiem. Córka Ryana zwykle znajdowała się nisko na jego liście priorytetów – niżej niż jego praca jako prawnik i znacznie niżej niż wolność, którą cieszył się teraz jako singiel. Wątpiła, czy w ogóle się pojawi.

Jednak teraz rzucił się w stronę Riley i przytulił ją, a jego twarz była pełna troski.

– Jak ona się ma? Jak ona się ma?

Ryan w kółko powtarzał to pytanie, co utrudniało Riley odpowiedź.

– Wyzdrowieje – w końcu udało się powiedzieć Riley.

Ryan wyrwał się z uścisku i spojrzał na Riley z udręczoną miną.

– Przepraszam – powiedział. -Tak mi przykro. Mówiłaś mi, że April ma problemy, ale ja nie słuchałem. Powinienem był tu być tu przy was.

Riley nie wiedziała, co powiedzieć. Przeprosiny nie były w stylu Ryana. Właściwie spodziewała się, że zrzuci na nią wszelką winę za to, co się stało. To zawsze był jego normalny sposób radzenia sobie z kryzysami rodzinnymi. Najwyraźniej to, co właśnie stało się April, było na tyle straszne, że wpłynęło na niego. Z pewnością rozmawiał już z lekarzem i poznał całą okropną historię.

 

Skinął głową w stronę drzwi.

– Mogę się z nią zobaczyć? – zapytał.

– Oczywiście, że tak – odrzekła Riley.

Riley stała w drzwiach i patrzyła, jak Ryan rzuca się w stronę łóżka April i bierze ją w ramiona. Przez kilka chwil trzymał córkę w mocnym uścisku. Riley wydawało się, że jego plecy zafalowały szlochem. Potem usiadł obok April i chwycił ją za rękę.

April znowu płakała.

– Och, tato, tak bardzo schrzaniłam sprawę – powiedziała. – Widzisz, myślałam nad tą sprawą z tym facetem…

Ryan położył jej palec na ustach, żeby ją uciszyć.

– Cii… Nie musisz mi mówić. Już dobrze.

Riley poczuła ucisk w gardle. Nagle, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, poczuła się tak, jakby cała ich trójka nadal była rodziną. Czy to była dobra rzecz, czy zła? Czy był to znak nadchodzących lepszych czasów, czy też znowu skończy się to rozczarowaniem i złamanym sercem? Nie miała pojęcia.

Patrzyła przez drzwi, jak Ryan delikatnie gładził włosy swojej córki, która zamknęła oczy i odprężyła się. To był wzruszający widok.

W którym momencie wszystko poszło nie tak?, zastanawiała się.

Pragnęła cofnąć czas do jakiegoś kluczowego momentu, kiedy popełniła jakiś straszny błąd i zrobić wszystko inaczej, żeby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Była całkiem pewna, że Ryan myślał o tym samym.

To była ironiczna myśl i zdawała sobie z tego sprawę. Zabójca, którego załatwiła przedwczoraj, miał obsesję na punkcie zegarów – upozowywał swoje ofiary i układał ich ramiona jak wskazówki na tarczy zegara. A teraz była tutaj z własnymi tęsknotami za przeszłością.

Gdybym tylko zdołała utrzymać Petersona z dala od niej, pomyślała z drżeniem.

Podobnie jak Riley, April była uwięziona i dręczona przez tego sadystycznego potwora i jego propanowy palnik. Biedna dziewczyna od tamtej pory walczyła z zespołem stresu pourazowego.

Tak naprawdę jednak Riley wiedziała, że problem sięgał głębiej.

Może gdybyśmy nigdy się z Ryanem nie rozwiedli, rozmyślała.

Ale jak można było tego uniknąć? Ryan był zdystansowany i niezaangażowany zarówno jako mąż, jak i ojciec, a poza tym, był kobieciarzem. Nie, żeby uważała za winnego tylko jego. Ona także popełniła wiele błędów. Nigdy nie znalazła właściwej równowagi między pracą w FBI a byciem matką. I nie widziała wielu znaków ostrzegawczych świadczących o tym, że April zmierzała w stronę kłopotów.

Jej smutek pogłębił się. Nie, nie potrafiła przywołać ani jednego momentu, w którym mogłaby wszystko zmienić. Jej życie było zbyt pełne błędów i straconych szans. Poza tym doskonale wiedziała, że nie była w stanie cofnąć czasu. Tęsknota za niemożliwym nie miała sensu.

Gdy ponownie wyszła na korytarz, odezwał się jej telefon. Zobaczyła, że dzwonił Garrett Holbrook, agent FBI, który podjął się poszukiwań Jilly i jej serce zabiło szybciej.

– Garrett! – zawołała, odbierając połączenie. – Co się dzieje?

Garrett odpowiedział swoim charakterystycznym monotonnym głosem.

– Mam dobre wieści.

Riley natychmiast zaczęła łatwiej oddychać.

– Gliniarze ją znaleźli – oznajmił Garrett. – Przez całą noc była na ulicy bez pieniędzy i nie miała dokąd pójść. Została złapana na kradzieży w sklepie spożywczym. Jestem z nią teraz na komisariacie. Wpłacę kaucję, ale…

Garrett zatrzymał się. Riley nie podobało się brzmienie tego słowa, „ale”.

– Może powinienem pozwolić jej porozmawiać z tobą – zasugerował.

Kilka sekund później Riley usłyszała znajomy dźwięk głosu Jilly.

– Hej, Riley.

Teraz gdy panika Riley ustępowała, zaczynała się wściekać.

– Nie mów do mnie „hej”. Co ty sobie myślałaś, że uciekłaś w ten sposób?

– Nie wrócę tam – odparła Jilly.

– Tak, wrócisz.

– Proszę, nie każ mi tam wracać.

Riley przez chwilę nie odpowiadała. Nie wiedziała, co powiedzieć. Była świadoma, że schronisko, w którym przebywała Jilly, to dobre miejsce, gdzie miała dobrą opiekę. Riley poznała kilku jego pracowników, którzy byli bardzo pomocni.

Jednak rozumiała także, co czuła Jilly. Kiedy ostatnio ze sobą rozmawiały, Jilly narzekała, że nikt jej nie chce, że rodzice zastępczy ją pomijają.

– Nie podoba im się moja przeszłość – wyznała wtedy Jilly.

Ta rozmowa zakończyła się źle. Jilly we łzach błagała Riley, żeby ją adoptowała. Riley nie potrafiła wyjaśnić jej tysięcy powodów, dla których było to niemożliwe. Miała nadzieję, że ta rozmowa nie zakończy się w ten sam sposób.

Zanim Riley zdążyła się zastanowić, co powiedzieć, Jilly oznajmiła:

– Twój przyjaciel chce z tobą porozmawiać.

Riley ponownie usłyszała głos Garretta Holbrooka.

– Cały czas to powtarza… nie chce wracać do schroniska. Ale mam pomysł. Jedna z moich sióstr, Bonnie, myśli o adopcji. Jestem pewien, że ona i jej mąż chcieliby adoptować Jilly. To znaczy, jeśli Jilly…

Przerwał mu okrzyk zachwytu Jilly, która wciąż krzyczała: „Tak, tak, tak!” I tak w kółko.

Riley uśmiechnęła się. To był właśnie taki moment, jakiego teraz potrzebowała.

– To brzmi jak dobry plan, Garrett – ucieszyła się. – Daj mi znać, co z tego wyjdzie. Wielkie dzięki za pomoc.

– Nie ma sprawy – odrzekł Garrett.

Zakończyli rozmowę. Riley wróciła do drzwi i zobaczyła, że Ryan i April prowadzili teraz coś, co wydawało się beztroską rozmową. Nagle wszystko wydało się o wiele lepsze. Mimo wszystkich jej błędów, a także Ryana, dali April znacznie lepsze życie niż miało wiele innych dzieci.

W tym momencie poczuła rękę na ramieniu i usłyszała głos.

– Riley.

Odwróciła się i zobaczyła przyjazną twarz Billa. Odchodząc od drzwi, by z nim porozmawiać, Riley nie mogła się powstrzymać od spoglądania to na swojego długoletniego partnera, to na byłego męża. Nawet w obecnym stanie niepokoju Ryan wyglądał jak odnoszący sukcesy prawnik, którym był. Jego blond uroda i gładkie maniery otwierały przed nim drzwi wszędzie. Bill, z czego często zdawała sobie sprawę, był bardziej podobny do niej. Na jego ciemnych włosach widać było siwiznę, był bardziej postawny i znacznie bardziej wymięty niż Ryan. Bill był jednak kompetentny w swoich dziedzinach wiedzy i o wiele bardziej mogła na nim polegać w życiu.

– Jak ona się czuje? – zapytał Bill.

– Lepiej. Co się dzieje z Joelem Lambertem?

Bill potrząsnął głową.

– Ten mały zbir to naprawdę kawał drania – powiedział. – W każdym razie, gada. Mówił, że zna facetów, którzy zarobili dużo pieniędzy na młodych dziewczynach i pomyślał, że sam spróbuje. Żadnych oznak wyrzutów sumienia, jest socjopatą do szpiku kości. W każdym razie na pewno zostanie skazany i trafi do więzienia. Prawdopodobnie jednak załatwi ugodę z prokuraturą.

Riley zmarszczyła brwi. Nienawidziła ugód. A ten przypadek był szczególnie denerwujący.

– Wiem, co o tym myślisz – powiedział Bill. – Ale przypuszczam, że dzięki jego gadaninie będziemy w stanie złapać wielu drani. A to akurat dobrze.

Riley skinęła głową. Pomagała jej myśl, że z tej straszliwej próby wyniknie coś dobrego. Jednak było coś, o czym musiała porozmawiać z Billem i nie była pewna, jak mu to powiedzieć.

– Bill, co do mojego powrotu do pracy…

Bill poklepał ją po ramieniu.

– Nie musisz mi mówić – powiedział. – Przez chwilę nie możesz zajmować się sprawami. Musisz wziąć trochę wolnego. Nie martw się, rozumiem. Wszyscy w Quantico też zrozumieją. Odpocznij tak długo, jak potrzebujesz.

Spojrzał na zegarek.

– Przepraszam, że muszę już iść, ale…

– Idź – powiedziała Riley. – I dzięki za wszystko.

Uściskała Billa i ten wyszedł. Riley stała w korytarzu i rozmyślała nad najbliższą przyszłością.

Odpocznij tak długo, jak potrzebujesz, powiedział jej Bill.

To może nie być łatwe. To, co właśnie stało się April, przypomniało jej tylko o tym, że to całe zło nadal tam było. Jej zadaniem było powstrzymanie tak wielu złych ludzi, jak tylko mogła. Jedną z rzeczy, których nauczyła się w życiu, było to, że zło nigdy nie odpoczywa.