Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12)

Tekst
Przeczytaj fragment
Oznacz jako przeczytane
Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12)
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Table of Contents

  Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17

Życzenie Śmierci

Seria Więzy Krwi Księga 12

Amy Blankenship, RK Melton

Translator: Ewelina Brazewicz

Copyright © 2013 Amy Blankenship

Wydanie drugie opublikowane przez Amy Blankenship

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Rozdział 1

Idąc przez podziemny salon Gypsy, Ren spojrzał na dziewczynę w swoich ramionach, mijając koralikowe zasłony otaczające jej sypialnię.

Główną rzeczą, która przyciągnęła jego wzrok, była cienka warstwa brudu, którą rozmazała po całej twarzy niczym makijaż, by ukryć fakt, że miała gładką, nieskazitelną cerę. Nie mogąc się powstrzymać, Ren pozwolił, by jego spojrzenie powoli powędrowało z powrotem na jej idealne usta, a potem na wachlarz długich ciemnych rzęs, które ocierały się o jej policzki. Potrzeba jednak czegoś więcej niż brud i workowate ubrania, by ukryć przed nim jej delikatność i piękno.

Drażniło go to, że czuł gruby materiał, który tak ciasno owinęła wokół piersi. Nic dziwnego, że tak nagle zemdlała na górze... Wątpił, że mogła normalnie oddychać z tymi wiązaniami tak mocno ściskającymi jej piersi. Po cichu zastanawiał się, czyj to był genialny pomysł, żeby przebrać ją za chłopca... miał nadzieję, że nie jej.

Ren zatrzymał się obok łóżka i pochylił się, by położyć Lacey na miękkim materacu. Miał szczęście, że dziewczyna wybrała akurat ten moment, by otrząsnąć się z martwego omdlenia i obudzić się, próbując z nim walczyć.

Pierwszą rzeczą, na którą Lacey zwróciła uwagę, były silne ramiona, które tak zaborczo ją obejmowały. Od razu jej paranoiczny umysł szczerze uznał, że niebezpieczny demon, przed którym uciekała przez ostatnich kilka tygodni, w końcu ją dopadł.

Jeśli to miał być jej koniec, to do jasnej cholery, nie miała zamiaru poddać się bez walki. Zanim jeszcze mrok zdążył usunąć się z jej wzroku, zaczęła wymierzać ciosy w trzymającego ją potwora.

"Puszczaj mnie ty draniu o czarnym sercu!" krzyknęła Lacey i zaczęła kopać nogami, by wytrącić demona z równowagi.

Ren, zaskoczony jej szybkim przebudzeniem, wyszarpnął okulary przeciwsłoneczne, które zdążyła mu strącić z twarzy, kiedy miał ją w rękach. Sfrustrowany, zacisnął zęby i zrzucił ją bez wdzięku na materac.

Nie zawracając sobie głowy ponownym zakładaniem okularów, Ren stanął na baczność i obserwował, jak odbiła się od materaca raz i w jakichś sposób udało jej się złożyć kolana pod siebie w powietrzu tak, że na nich wylądowała. Ruch był dość szybki jak na człowieka... bardzo imponujący.

Lacey mrugnęła i poczuła przytłaczającą ulgę, gdy jej obraz w końcu się wyklarował i zdała sobie sprawę, że to jedynie ochroniarz Gypsy z ciężką ręką, który chce ją tylko ukołysać. Zmarszczyła się jednak, gdy jej wzrok przyciągnęły jego dziwne oczy. Zajęło jej mniej niż jedno uderzenie serca, by uznać, że kolor jego tęczówek przypominał czystą rtęć z nutą lodowego błękitu wokół krawędzi. O dziwo, odkąd była absolutnie pewna, że nie jest ślepy, dodawały mu seksapilu.

"Och, to tylko ty," wyszeptała z wdzięcznością, po czym mentalnie zadrżała, gdy uniósł dociekliwie swą elegancką brew w jej kierunku.

"A myślałaś, że kto ... demon?" zapytał Ren, i założył z powrotem swoje ciemne okulary. Wciąż był trochę oszołomiony, że tak po prostu spojrzała mu głęboko w oczy i ani się nie speszyła, ani nie wzdrygnęła ze strachu.

Lacey wpatrywała się w niego, usiłując wyprzeć z głowy przerażający obraz starego demona i jego podwładnych. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i powiedziała z taką porcją sarkazmu, jaką tylko mogła, z sercem wciąż przyspieszającym o milę na minutę: "Nie, nie jesteś żadnym demonem... tylko jakimś dziwadłem, które nie potrafi trzymać rąk z dala ode mnie."

Ren lekko się uśmiechnął, spojrzał na nią i odparł z równą porcją sarkazmu: "Chciałabyś".

"Chciałabym?" Lacey klęczała teraz na materacu.

Wyprostowała ręce wzdłuż boków i zacisnęła je w pięści, zwalczając lekki strach, który wciąż przeszywał jej kręgosłup. Nie miała na to czasu. Jeśli się stąd nie wydostanie, jest duże prawdopodobieństwo, że będzie za późno na ucieczkę, a przecież patrzyła wprost na powód tego opóźnienia.

"Tak... chciałabyś," powtórzył Ren, zastanawiając się, jak taka zadziorna, przebrana za chłopaka dziewczyna mogła wyglądać równie uroczo.

"Powiem ci, czego bym chciała... Chciałabym, żebyś po prostu pozwolił mi dostać to, po co tu przyszłam, żebym szczęśliwie mogła pójść własną drogą" - odparła, unosząc podbródek.

"Skoro o tym mowa... co dokładnie i dla kogo próbowałaś ukraść?", pochylając się nieco bliżej, Ren zażądał odpowiedzi na pytanie, które drążyło dziurę w jego mózgu. Nie podobała mu się wizja, że mogłaby narazić się na niebezpieczeństwo, pracując z demonami, i nie mógł oprzeć się pokusie, by przemówić jej do rozsądku.

Mimo, że nie widziała jego oczu przez te okulary, Lacey czuła jego srebrny wzrok skierowany prosto na nią i musiała pohamować dreszcz. Nie spuszczając z niego czujnego wzroku, cofnęła się, by ustawić łóżko między nimi, ale ku jej zaskoczeniu, on nagle zniknął z pola widzenia.

Kiedy poczuła dwie dłonie trzymające ją za ramiona w momencie, gdy jej lewa ręka zamiast z płaską powierzchnią materaca zetknęła się z powietrzem, nie mogła opanować przerażonego oddechu. Spadłaby z łóżka na podłogę, gdyby nie poruszył się tak szybko.

"A może byś tak została w miejscu na cholerną minutę," powiedział Ren nieco ostrzej niż zamierzał, ale ta dziewczyna musiała się uspokoić, zanim wyrządzi sobie krzywdę.

Oddech Lacey przyspieszył, a jej wzrok błądził po pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni. Ku swojej uldze, zauważyła kilka z nich zdobiących ściany i uśmiechnęła się do dziadka, który potrafił myśleć przyszłościowo. Szkoda, że wciąż były poza jej zasięgiem.

Ten człowiek, który trzymał ją za ramiona, poruszał się zbyt szybko, by być człowiekiem... co oznaczało, że był demonem. Jeśli tak było w istocie, to co do cholery jakiś demon robił w tajnym schronie przeciw bombowym jej dziadka i dlaczego była z nim sama?

Powoli mrugnęła i wszystkie myśli o tym, żeby się bronić opuściły ją, kiedy wspomnienie uderzyło ją w twarz... mocno. Dziadek nie żył. Dźwięk przy drzwiach sprawił, że podniosła wzrok i dostrzegła swą kuzynkę Gypsy i tego drugiego, który wyłamał drzwi wejściowe do sklepu dziadka, wchodzących do sypialni.

Ramiona Gypsy opadły, gdy wyraz twarzy Lacey powoli ze smutnego zmienił się w pełen oskarżeń, gdy wpatrywały się w siebie z drugiego końca pokoju.

" Możesz ich stąd zabrać i dać mi chwilę na trzeźwe myślenie?", Lacey poprosiła ze złością, walcząc ze łzami, które wywołały myśli o tym, że już nigdy więcej nie zobaczy swojego dziadka.

" Nie muszę ci przypominać, że to ty wkradłaś się tu nieproszona," odparł Ren, żałując, że nie ma w pobliżu demona, któremu mógłby zabrać moc czytania w myślach. Oddałby wszystko, żeby wiedzieć, o czym ta dziewczyna teraz myśli. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było to, by miała wystarczająco dużo czasu na wymyślenie jakiejś fałszywej historyjki, zanim będzie mógł wyciągnąć z niej prawdę.

"Ren, proszę... czy ty i Nick możecie dać nam, dziewczynom, trochę prywatności?" Gypsy zapytała delikatnie, współczując Lacey, gdyż sama już wcześniej uporała się z żalem po śmierci ich dziadka... a Lacey dopiero co się o tym dowiedziała.

Ren wpatrywał się w Gypsy przez chwilę, zanim spojrzał z powrotem na dziewczynę, którą wciąż trzymał w ramionach. Zacieśniając uścisk, pochylił się do przodu tak, że jego usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od jej ucha: "Będę niedaleko".

Co prawda Lacey urodziła się w nocy, ale nie urodziła się zeszłej nocy i doskonale rozumiała ukrytą w słowach mężczyzny groźbę.

Gypsy westchnęła i potrząsnęła głową, po czym wyprosiła obu mężczyzn ze swojego pokoju. "Idźcie, myślę, że sama sobie z tym poradzę." Gdy tylko wyszli z części sypialnej, zdmuchnęła z oczu swój ciemny kosmyk włosów, jednak zatrzymali się tuż przy jej salonie, by jeszcze raz na nią spojrzeć.

Marszcząc brwi, spokojnie podeszła do drzwi schronu bombowego i wskazała drogę do wyjścia. "Bez urazy dla któregokolwiek z was, ale nie widziałam mojej kuzynki od ponad roku i myślę, że ma tak samo dużo pytań jak wy... więc wynocha".

Nick położył rękę na ramieniu Rena i delikatnie popchnął go w stronę drzwi. Szybko jednak ją cofnął, kiedy Ren wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju jako pierwszy.

 

Nick, zanim ruszył za nim, odwrócił głowę i obdarzył Gypsy uspokajającym uśmiechem. "Będziemy tuż obok, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Nie spiesz się."

Ren odwrócił się, by to zakwestionować, ale zabrakło mu słów, gdy zobaczył Lacey stojąca tuż za Gypsy z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, jakby właśnie wszystko załatwiła po swojemu. Ten mały bachor doprowadzał go do szału i właściwie to był o krok od całkowitego wyprowadzenia go z równowagi... pozwolił jej jednak rozegrać to tak jak chciała.

Ren, pochylił głowę w dół, by mogła zobaczyć srebro jego oczu i odpłacił uśmiechem za uśmiech, sprawiając, że jej mina nieco zrzedła.

Lacey nie mogła uwierzyć, że odważył się do niej tak uśmiechnąć tak, jakby wiedział coś, czego ona nie wiedziała. Cóż, do diabła z tym. W odwecie wyciągnęła rękę i zatrzasnęła drzwi do schronu bombowego na tyle mocno, że na sekundę przed ich zamknięciem rozległ się bardzo głośny huk.

Zabieraj się stąd, ty seksowny odrzucie z lat osiemdziesiątych," mruknęła, zupełnie nie zauważając, że właśnie dała mu komplement i zniewagę w tym samym zdaniu.

"Dlaczego tak delikatnie," warknął Ren sięgając klamkę, by otworzyć drzwi, ale Nick szybko odtrącił jego rękę.

"Daj spokój, wątpię, żeby była niebezpieczna," stwierdził Nick, próbując uspokoić Rena. "Na wypadek, gdybyś nie zauważył, to raczej nie planuje przejęcia władzy nad światem, raczej jest wystraszona. Poza tym, jest tylko jedno wyjście z tego schronu, a my stoimy tuż przed nim. Zaufaj mi... to tylko dziewczyna i nie stanowi zagrożenia."

"Odwal się!" wybuchnął Ren z irytacją. "Jeśli jest tak cholernie niewinna, to dlaczego ubiera się jak chłopiec i próbuje włamać się do sklepu swojego dziadka w środku nocy. Aha, i nie zapominajmy, że poszła prosto do ukrytego skarbca, w którym do wczoraj znajdowało się mnóstwo bardzo potężnych artefaktów, za które każdy demon oddałby swoje Demoniczne Ostrze, aby tylko dostać je w swoje ręce?

Rozwiąż mi tę zagadkę Robin," zakończył buńczucznie.

Nick uśmiechnął się i powoli potrząsnął głową, "O nie.… przecież jestem Batmanem".

" Wszystko jedno... Robin," powiedział Ren, gdy położył dłoń na drzwiach i zamknął oczy, by móc się skoncentrować.

Zmarszczył brwi, kiedy nagle niezbyt miłe myśli Nicka przemknęły przez jego umysł głośno i wyraźnie. Ren nie mógł na to nic poradzić, więc zaczął cicho protestować przeciwko mocy czytania w myślach, która zawiodła go zaledwie chwilę temu, kiedy mogła się przydać. Gdziekolwiek ten czytający w myślach demon był... musiał w końcu przestać się przemieszczać do diabła.

Gypsy westchnęła na upór Lacey i odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z kuzynką. Nie zawracała sobie jednak głowy informowaniem jej, że obaj mężczyźni wiedzą, jak otworzyć drzwi, które właśnie zatrzasnęła im przed nosem. Gypsy była pewna, że wkrótce i tak się o tym dowie, jeśli nie przestanie drażnić Rena.

"Co u licha...", powiedziała Gypsy, lecz Lacey niespodziewanie wyciągnęła rękę i czubkami palców dotknęła jej warg, by ją uciszyć.

"Gdzie jest nasz kryształ" - wyszeptała Lacey, po czym zaczęła chodzić po pokoju, przyglądając się licznym kryształom z osobistej kolekcji Gypsy.

Gypsy od razu zorientowała się o co pyta Lacey, uśmiechnęła się i podeszła do swojego biurka, by sięgnąć jasny, rubinowy kryształ kwarcu. Jako małe dziewczynki, często go używały do mówienia o swoich sekretach, których nie chciały, by ktokolwiek inny usłyszał... zwłaszcza dorośli.

Kryształ sam w sobie był ich tajemnicą. Został im podarowany przez dziadka, aby się nim dzieliły. Gdy dorastały, kryształ został odstawiony na bok, bo nie było z niego żadnego pożytku. Gypsy nie rozumiała, dlaczego nadal jest akurat przy niej... Może teraz otrzyma odpowiedź.

Ren przyłożył rękę do drzwi, próbując nasłuchiwać przez grube stalowe płyty. Jego oczy bardzo się zwęziły, gdy głos Gypsy został nagle ucięty w połowie zdania.

Nick stał obok niego z uchem przyciśniętym do zimnej stali. Z trudem, ale wciąż słyszał to samo, co Ren.

Gdy Lacey zapytała Gypsy o kryształ, w pokoju zapadła cisza, Ren zamarł w bezruchu, ale nie usłyszał już nic poza odgłosem ich kroków.

"Co kryształ ma wspólnego z czymkolwiek?" zapytał Nick.

Ren rzucił mu spojrzenie, które w zasadzie kazało mu milczeć, po czym zamknął oczy, by znów się skoncentrować.

Obie dziewczyny usiadły na sofie naprzeciwko siebie, trzymając dość mocno ich kwarc w dłoniach. Lacey ciężko westchnęła i wyszeptała:

"Powiedz wszystko, co mnie ominęło od czasu mojego wyjazdu".

Ren był coraz bardziej sfrustrowany, starając się jednocześnie słuchać i poszerzać zasięg swojego sukkuba. Tylko fragmenty ich rozmowy przedostawały się teraz przez drzwi, niczym zły odbiór radiowy. Nagle zdał sobie sprawę, że jest blokowany przez jakiś rodzaj magii. Otaczające go powietrze na nowo nabrało mocy, a jego zmarszczka pogłębiła się tuż przed tym, jak szyderczo spojrzał na drzwi.

Nick odchylił się od wejścia w zakłopotaniu: " Nie słyszę już ani jednego cholernego słowa".

"Wygląda na to, że Gypsy ma tam coś, co może chronić osobistą ich rozmowę," powiedział Ren przez zaciśnięte zęby. "Używają magii, żebyśmy ich nie mogli usłyszeć".

Nick prychnął na myśl, że wielki zły Ren dał się tak łatwo przechytrzyć, "Chcesz mi powiedzieć, że ty, z całą swoją mocą, nie możesz się przebić przez moc tego kryształu?".

Szczęka Rena napięła się, gdy pociągnął za sobą potęgę kamienia i rozciągnął tarczę tak, że znalazł się wewnątrz jej bariery. "Tego nie powiedziałem. Potrzeba czegoś więcej niż jakieś głupie gierki i podstępne sztuczki małych dziewczynek, żeby mnie powstrzymać." Pochylił się nieco bliżej drzwi i spojrzał na Nicka z ironicznym uśmieszkiem, "Chcesz usłyszeć, co mówią?".

"Byłbym głupi, gdybym nie chciał!" Nick odpowiedział z przebiegłym uśmieszkiem. Był raczej mistrzem w kwestii podsłuchiwania, robił to zawsze bardzo sprawnie. Ren podszedł do niego i położył rękę na ramieniu jaguara, ściskając go trochę za mocno, tak dla zabawy.

Nick skrzywił się na ten mocny chwyt, ale zignorował go, gdy nagle usłyszał głosy kobiet tak wyraźnie, jakby znajdował się z nimi w tym samym pomieszczeniu. Ze zdziwienia uniósł brwi aż do linii włosów.

" Nieźle," wyszeptał z niechęcią.

Gypsy usiadła ze skrzyżowanymi nogami na sofie i opowiedziała Lacey wszystko, co się wydarzyło, zaczynając od śmierci dziadka. Opowiedzenie tej historii nie zajęło jej tak dużo czasu, jak myślała, a gdy zaczynała opowiadać Lacey o Nicku, Renie i całym tym bałaganie z Samuelem, pochyliła się nieco do przodu.

Za drzwiami Nick odetchnął z ogromną satysfakcją, słysząc wyznanie Gypsy, i zerknął w stronę Rena, by sprawdzić, jak on to przyjmuje. Nieco rozczarował się, gdy zobaczył, że drugi mężczyzna jest niewzruszony.

"Zamknij się" - odparł Ren, pragnąc, by Nick przestał myśleć o nim tak głośno.

Nick powstrzymał się od śmiechu tylko dlatego, że chciał usłyszeć, co dzieje się w pokoju. Zanim Gypsy sfinalizowała nadrabianie zaległości, Lacey zaczęła pocierać wolną ręką skroń, jakby bardzo bolała ją głowa.

"Jakim cudem ty wciąż żyjesz po tym wszystkim? A dziadek myślał, że powierzył mi tak niebezpieczne zadanie. Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć?" Lacey zapytała z nadzieją, że nie ma nic więcej do powiedzenia.

Gypsy zastanawiała się przez dłuższą chwilę, po czym powoli potrząsnęła głową: "Nie, myślę, że to już chyba wszystko, co najważniejsze."

"To cud, że „Krew Czarownicy” wciąż stoi" - szepnęła Lacey i ścisnęła mocniej dłoń kuzynki, by następnie podnieść ją między nimi. "A ty próbowałaś zastrzelić demona drewnianą kulą" - potrząsnęła głową ze zdumieniem i współczuciem. Odważna i głupia, to były ich wspólne cechy. "Tak się cieszę, że ten Michael miał taką moc, by cię uzdrowić. Umarłabym, gdybym wróciła do domu tylko po to, by znaleźć zarówno ciebie, jak i dziadka... martwych."

"Nic mi nie jest, a ty jesteś teraz w domu. Zostajesz... prawda?" Gypsy zapytała pozwalając nadziei błyszczeć w jej oczach.

Lacey zaczęła mówić nie, ale przerwała, przygryzając dolną wargę, gdy próbowała ogarnąć umysłem to, co powiedziała jej kuzynka. Podnosząc podbródek, zatrzymała swoje spojrzenie na spojrzeniu Gypsy, zastanawiając się, czy właśnie znalazła siatkę bezpieczeństwa, której tak długo szukała. Jeśli dzięki temu demony nie znajdą jej jeszcze przez jakiś czas, to nie zamierzała skarżyć się.

" Poczekaj chwilę... mówiłaś poważnie, że demony nie mogą wejść do tego budynku bez twojego pozwolenia?" zapytała, wiedząc, że gdy coś brzmi zbyt dobrze, by mogło być prawdziwe... zwykle tak było.

"To prawda," potwierdziła Gypsy z entuzjazmem. "Nawet przetestowaliśmy to zaklęcie, żeby się upewnić, że działa, i cóż... jest genialne." Próbowała powstrzymać się od uśmiechu, gdy przypomniała sobie Nicka i Rena wykurzonych ze sklepu.

"To najsłodsza rzecz, jaką słyszałam od hmmm... około roku," powiedziała zgodnie z prawdą Lacey i poczuła, jak część stresu odpływa z jej ramion i pleców. Może jeżeli zostałaby na miejscu, mogłaby zyskać trochę więcej czasu, zanim stanie przed ponurym żniwiarzem. "I mówisz, że to było jedno z zaklęć, które przez cały ten czas znajdowało się w sejfie?"

Po cichu zastanawiała się, czy pochodziło ono z tej samej księgi zaklęć, która, jak wiedziała, zawierała zaklęcie przeciwdziałające mocy demonicznego znamienia, które teraz nosiła. Rozumiała to tak, że rzucając zaklęcie zniekształcające na jej demoniczne znamię, byłoby niemal niemożliwe, aby ją wytropić. Nie usunęłoby to tego znamienia, ale byłoby to najlepsze rozwiązanie.

Musiała się dowiedzieć, gdzie zabrali tę księgę. Następnym krokiem będzie odnalezienie najpotężniejszego sabatu czarownic w mieście i przekonanie ich, by pomogły jej wykonać zaklęcie. Problem w tym, że ktoś przeniósł tę cholerną księgę.

Gypsy przechyliła głowę na bok z troską, gdy ulga w oczach Lacey zamieniła się w zmartwienie. "Lacey, gdzie byłaś przez ostatni rok? Co się stało, że nie wróciłaś do domu?"

Kiedy Lacey nie odpowiedziała od razu, Gypsy obniżyła wzrok w kierunku ich dłoni, które nadal były połączone wokół kryształu. "Musisz wiedzieć, że dziadek strasznie się martwił, kiedy zniknęłaś. Próbował to przede mną ukryć, ale nie było cię tak długo, że w końcu był przekonany, że już nigdy nie wrócisz..., że stało ci się coś strasznego."

Lacey skrzywiła się, wiedząc, że dziadek był ostatnią osobą odpowiedzialną za kłopoty, w jakich się znalazła. Teraz to wszystko leżało na jej barkach.

Zawsze trzymali Gypsy z dala od całej prawdy, ale teraz, gdy dziadka już nie było, nic nie powstrzymywało jej przed opowiedzeniem przynajmniej części tej tajemnicy. Poza tym, gdy przeszłość ją dopadnie, wtedy przynajmniej Gypsy będzie wiedziała, co naprawdę się z nią stało i może nawet postawi nagrobek obok dziadka na pamiątkę.

Poczuła, jak ogarnia ją spokój, gdy postanowiła wtajemniczyć kuzynkę w pozaszkolne zajęcia rodziny.

"Dziadek zawsze wysyłał cię na aukcje i do bezpiecznych miejsc, żebyś zdobyła artefakty, które chciał do swojej kolekcji lub których potrzebował, żeby zadowolić swoją klientelę. To było twoje zadanie i byłaś w tym bardzo dobra." Uśmiechnęła się czule do swojej kuzynki, zanim dodała: "Ale ja... byłam dobra w czymś zupełnie innym".

"Do czego zmierzasz?" zapytała z grymasem Gypsy. Miała podejrzane przeczucie, że nie spodoba jej się to, co Lacey miała zamiar jej powiedzieć.

Lacey wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic wielkiego, "Dziadek wysyłał cię po rzeczy, które były dostępne i łatwe do zdobycia... wystarczyło zawrzeć kilka transakcji w tajemnicy, z pomocą wysoko cenionego handlarza lub ogromnej ilości gotówki. Mnie natomiast wysyłał po rzeczy, które... nie były tak łatwe do zdobycia."

" Na przykład co?" zapytała Gypsy.

"Jak rzeczy, z którymi ludzie nie chcieli się rozstać" - dodała Lacey i przyglądała się, jak szczęka jej kuzynki opadła ze zdziwienia.